„Precz z zielonym ładem” – ponoć z takimi słowami wyszli na ulice stolicy rolnicy i funkcjonariusze partyjni prawicy. Choć organizacja protestu była na wysokim poziomie, to obserwując go, można było dostrzec komizm tej sytuacji. Typowy dla partyjnego przekazu głoszącego wzniosłe hasła, bazujące na braku wiedzy słuchaczy. Polegał na tym, że podobnie jak większość Polaków, tak samo większość protestujących nie miało pojęcia, czym jest zielony ład i przeciwko czemu protestuje. Bo przecież dotyczyć to miało głównie rolników, którzy nie pojawili się na manifestacji.
Zamiast tego mogliśmy obserwować dość silną reprezentację górniczej Solidarności w ilości około… 2 tys. zwiezionych autobusami związkowców. Jeszcze dwa miesiące temu wszyscy oni cieszyli się ekstremalnie ciepłym lutym i marcem. Przyrodą, która ruszyła o miesiąc za wcześnie. Aż przyszła jedna mroźna noc, która zniszczyła kwiaty i zawiązki owoców. Prawdziwi rolnicy liczą straty sięgające 90 proc. produkcji. Związkowcy Solidarności wychodzą na ulice i w dalszym ciągu podważają naukę i nadchodzącą katastrofę spowodowaną niekorzystnymi zmianami klimatycznymi. Latem będą mieli pretekst, aby znów wyjść na ulice, protestując przeciwko rosnącym cenom owoców i warzyw, oskarżając za to wszystko obecny rząd, Unię Europejską i Berlin. Będąc zarazem ślepi na kłamstwa, które głoszą dzisiaj.
Będą ślepi na głos prawdziwych rolników, którzy od lat skarżą się na mniejsze plony, mniejszy rozmiar owoców, spowodowane pogłębiającą się suszą i spadkiem poziomu życiodajnych wód gruntowych. Powielając ogólną dezinformację i siejąc ferment wśród opinii publicznej, próbują nam wmówić, że to zielony ład zmusza nas do termomodernizacji budynków, stosowania bardziej wydajnych źródeł ciepła. Nie mówiąc zarazem, że cena energii będzie ciągle rosła. Do takiej sytuacji przyczynili się oprócz miernych polityków, także i związkowcy. Choćby poprzez wymuszaniu na rządzie utrzymywania nierentownych zakładów pracy, jak 50-letnie elektrownie, czy choćby kopalnie, które, patrząc na wydajność, przypominają bardziej skansen niż nowoczesny zakład. W efekcie tego mamy jedne z najwyższych cen energii, bo nasz węgiel jest najdroższy na świecie. Bo płace muszą być jednymi z najwyższych na świecie w tej branży, w żaden sposób niezwiązane z osiąganymi wynikami finansowymi. Raczej ustalane przy partyjnych stolikach.
Dodatkowo utrzymuje się stare elektrownie, płacąc im za tzw. gotowość – pod płaszczykiem dość wymownej nazwy „Rynek Mocy”. A czyż nie lepiej dla każdego z nas mieć oszczędny energetycznie dom, który zużyje mniej gazu czy węgla? Dla nas to czysta oszczędność tylko nie jestem pewien, czy zmniejszone zapotrzebowanie na węgiel ucieszy jego producentów.
Tylko w tym roku do nierentownego górnictwa i zawyżonych żądań płacowych rząd przeznaczy co najmniej 7 miliardów złotych. Gdyby te środki przeznaczyć na pełne dopłaty termomodernizacyjne, każdego roku można by wyremontować co najmniej 140 tys. domów. Lub choćby wybudować kilometry gazociągów miejskich. Dałoby to konkretne oszczędności finansowe dla każdego z nas. Każdy z nas odetchnąłby dużo lepszym powietrzem. Klimat także na tym zyskałby poprzez zmniejszoną emisję gazów cieplarnianych i trujących związków wydobywających się z kominów kopciuchów. A tak… wszystko idzie w komin tych, którzy najgłośniej krzyczą na ulicach.
Doczekaliśmy czasów, gdy rozwydrzona mniejszość organizuje życie większości, wymuszając akceptację społeczną na głoszoną dezinformacje i powielanie fałszywych haseł.
Każdy rok opóźnień we wprowadzaniu transformacji energetycznej będzie powodował wzrost gwałtowności zjawisk atmosferycznych. Zresztą każdego dnia doświadczamy ich w różnych regionach kraju. Obecnie meteorolodzy mają problem z prognozą pogody na najbliższe 24 h. Gwałtowna ulewa nie nawodni gleby, która bardzo wyschnięta, trudno przyjmuje wodę. Spłynie więc rzekami do jezior, a utrzymująca się wysoka temperatura będzie wysuszać ziemię jeszcze bardziej. Po nawałnicach pozostają jedynie koszty usuwania zniszczeń. Utrzymująca się susza to milionowe straty rolników, a także koszty coraz częstszych pożarów lasów.
No, ale o tych kosztach rozwrzeszczany związkowiec, czy partyjny funkcjonariusz nigdy w rzetelny sposób się nie wypowiedzą. Dla takich ludzi niestety liczy się tylko tu i teraz.
Artur Nowacki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS