Bardzo niedobrze staje się, gdy związek zawodowy kieruje się polityką i rości sobie prawo do posiadania bezpośredniego wpływu na decyzje podejmowane przez władzę. Zresztą pamiętamy, jak skończyły się rządy AWS, choć dziwnym trafem obecni włodarze jakoś wolą o tym zapomnieć. Odnoszę wrażenie, że obecna Solidarność w głównej mierze skupiona jest na dbaniu o interesy jednej grupy społecznej, jakim jest górnictwo. Dlatego też jej działacze negują istnienie zmian klimatycznych, lobbując przemysł wydobywczy paliw kopalnych. Działania te prowadzą, ściśle współpracując z fundacją Clintel, światowym lobbysta przemysłu wydobywczego. Rosyjskiego także. Roszczą sobie prawo do podważania badań naukowych największych autorytetów naukowych świata. Gorzej, choć nie mają elementarnej wiedzy, roszczą sobie prawo nazywania się ekspertami od spraw klimatu.
Uważam, że Solidarność niesłusznie tak faworyzuje górnictwo. Pewnie dlatego, że jest im to na rękę, bo wiedzą, że pójdą zawsze robić zadymy na ulicach. Bo inaczej nie umieją. Bo od lat przepłacani, przyzwyczajeni do głaskania po główce. Tak, dobrze przeczytaliście — przepłaceni. I to 5-krotnie z uwzględnieniem poziomu wydobycia na jednego górnika. Polski górnik wydobywa 10 razy mniej węgla niż jego kolega z USA. Zarabia natomiast, aż połowę tego, co w Stanach. Polski węgiel dla energetyki i ciepłownictwa jest prawie 2 razy droższy niż ten, który można zamówić w portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia). To właśnie po części w wyniku takich działań, my wszyscy dokładamy się w rachunkach za energię elektryczną i ogrzewanie. Tylko w samym 2022 w PGG płace wzrosły o 25 proc., a płace to już połowa wszystkich kosztów grupy. Niestety wzrost płac odbywa się kosztem podatników. W tym roku na działalność grupy zabraknie około 2 miliardów złotych.
Interesy innych grup społecznych są raczej marginalizowane. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że czasami związek działa ze szkodą dla nich. Doskonałym tego przykładem są pracownicy sfery budżetowej, zwłaszcza nauczyciele. Pierwszą widoczną tego oznaką, była postawa związku podczas strajku nauczycieli. Gdy często dołączali się do działań mających na celu ich zdyskredytowanie. A jak przyszła odpowiednia chwila, po cichu poszli na układ z rządem i strajk się skończył. Często straszono, że za każdy dzień strajku, jego uczestnik nie dostanie pensji. Czy prawo do strajku i wynagrodzenia w tym czasie nie było zapisane w porozumieniach sierpniowych, którymi teraz tak chętnie żonglują, gdy im jest to na rękę, z prezydentem RP włącznie? W tym roku zdarzyła się sytuacja jeszcze bardziej kuriozalna.
Związek Nauczycielstwa Polskiego już w marcu tego roku złożył w Sejmie projekt ustawy regulującej wzrost wynagrodzeń w tym roku. Sejm oczywiście zamroził go skutecznie, tak, że do dziś nie wiadomo gdzie jest. Solidarności nie przeszkadzał taki obrót sprawy i cichutko siedziała. To wraz z rozpoczęciem kampanii wyborczej zaczęli mówić o podwyżkach pensji dla nauczycieli. No, ale działania te uważam za pozorowane. Bo główna centrala wcale nie jest tym zainteresowana. Bo wie, że rząd PiS nie potrzebuje myślących. Bo zrywając swój układ z rządem, ich górnicy może nie dostaliby kolejnej podwyżki. Chłodna kalkulacja działaczy związkowych skutkowała podpisaniem, na początku czerwca porozumienia z rządem. Skasowano w nim wszystkie obiecane podwyżki. Zamieniono ją na jednorazową rekompensatę, którą jeszcze połączyli z nagrodą z okazji 250-lecia utworzenia Komisji Edukacji Narodowej, w wysokości… 1125 złotych brutto. Solidarności nie przeszkadza, że w latach 2020 – 2022, w latach wysokiej inflacji, wzrost wynagrodzenia nauczyciela dyplomowanego wyniósł… 4,39 proc.! Uchwalone wszelkie przywileje dla działaczy związkowych, górnictwa i przemysłu energochłonnego, po raz kolejny odbyły się kosztem nauczycieli. Solidarności nie przeszkadza, że wynagrodzenie profesora jest 3586 złotych niższe, niż górnika dołowego. Jest nawet 1100 złotych niższe od wynagrodzenia robotnika pracującego na powierzchni. Że na naukę, badania i rozwój, Polska przeznacza 0,5 proc. PKB, gdzie średnia unijna wynosi 2 proc. To tak jakby porównać nasze wydatki w kwocie 16 mld złotych, do nakładów niemieckich odpowiadających kwocie 340 mld złotych. Należy więc postawić pytanie. Jak Polska chce gonić bardziej rozwinięte kraje? Kto rzeczywiście działa na szkodę rozwoju kraju, na szkodę naszą i naszych dzieci?
W każdym rozwiniętym kraju, do którego grona aspirujemy, wynagrodzenie jest skorelowane z przeciętnym wynagrodzeniem w sektorze przedsiębiorstw. Zazwyczaj jest ono takie samo lub wyższe. To powoduje utrzymanie poziomu edukacji, a zwłaszcza jakości kadry na odpowiednim poziomie. Wobec tego, aby móc mówić o rozwoju, a nie staczania się w dół jakości kształcenia, pensja nauczyciela dyplomowanego powinna wynosić ok. 7800 złotych. Dopiero wtedy możemy mówić o racjonalnym systemie wynagrodzeń w kraju. I po raz pierwszy o uczciwym traktowaniu nauczycieli od zakończenia II Wojny Światowej.
Na XXXI Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ Solidarność Dudy sobie podziękowali i złożyli wspólne obietnice. Prezydent Duda, że będzie bronił wszystkich ustaleń i zobowiązań, które zostały w ostatnich latach zrealizowane. Przewodniczący Duda, gdy demokratyczny rząd nie będzie chciał spełniać związkowych żądań, obiecał gotowość do… wojny na ulicach.
Tak, tak naiwny pracowniku sfery budżetowej. Nie ma co liczyć na radykalną poprawę, lecz ciekaw jestem reakcji związku, jakby wszyscy pracownicy wymówili swoje członkostwo.
Artur Nowacki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS