Powstanie farmy fotowoltaicznej w Ciężkowicach słusznie wywołało sprzeciw lokalnej społeczności i dyskusję w mediach społecznościowych. Z przykrością należy stwierdzić, że mieszkaniec dla władz miasta to zło konieczne, a urzędnicy nie mają rzeczowej argumentacji dla tego projektu. Dominującym argumentem w dyskusji, podawanym przez profile prowadzone przez najwyższych urzędników, był, że przecież inwestor na prywatnym gruncie może robić, co uważa za stosowne. Otóż nie. Nawet na prywatnym gruncie tego robić nie może. Bo nikt mi nie pozwoli otworzyć warsztatu ślusarskiego w garażu. Tak podawana argumentacja przez urzędników, świadczyć może tylko o jednym, że plan zagospodarowania układa się pod konkretne osoby. Tak jakby chciało się chwycić za pięty każdego inwestora z pominięciem zdania mieszkańców. A przecież taka decyzja i planowanie powinno być poprzedzona rzeczową analizą technicznej możliwości realizacji takiej inwestycji. No, ale niestety tak to nie wygląda. Ktoś siada nad mapą i decyduje, że tu, tu i tam robimy OZE. Kropka.
Zaledwie pobieżna znajomość zagadnienia pracy sieci elektroenergetycznych, poparta dokumentami firm dystrybucyjnych, przeczy tak wielkiemu optymizmowi miasta. I bardzo źle się stało, że na sesji nie wypowiedział się główny energetyk miasta, w zamian za to zabierają głos lokalni politycy, którzy raczej większego pojęcia o temacie nie mają. Jak chociażby dyrektor MZNK, który zarzucił radnej Ziętek kłamstwo, podając poziomy odzysku odpadów komunalnych za rok 2022. Sprawdziłem tę kontrowersję. Okazuje się, że pani Ziętek dokładnie zacytowała dane podane do publicznej wiadomości właśnie na stronie… MZNK. Każdy przedsiębiorca i rolnik doskonale wie, że jeśli nie będzie wiedział, co się w jego gospodarstwie dzieje, nie przetrwa. Tak samo dyrektor, który nie wie, co się dzieje w jego wydziale. A mówimy tu o zarządzaniu 30 milionami złotych, uiszczanymi co miesiąc przez mieszkańców w opłacie za gospodarkę odpadami. I trzeba to stwierdzić, że ta formuła już dawno się powinna była wyczerpać.
Pani radna Barbara Ziętek słusznie odniosła się do ilości odmów podłączenia farm fotowoltaicznych do sieci w ubiegłym roku. Moc aż 51 GW nie dostała pozwolenia przyłączenia do sieci. Aby bardziej zobrazować skalę problemu, ta moc to niewiele mniej niż łączna moc wszystkich elektrowni w Polsce opalanych węglem kamiennym i brunatnym. Czy więc 68 MW pozwolenie dostanie? Tauron jako operator sieci dystrybucyjnej w naszym regionie zobowiązany jest ustawą na podawanie konkretnych danych przyłączeniowych. Tylko w Tauronie w kolejce na wydanie informacji o możliwości zawarcia umowy kompleksowej lub dystrybucyjnej oczekuje 2.149 podmiotów, z czego 723 podmioty nie posiadają nawet umowy przyłączeniowej (stan na 31.03.2023). W kolejce oczekuje jedna instalacja w Jaworznie o mocy 883,4 kW, która umowę o przyłączenie do sieci uzyskała 28.04.2022 roku. Czy w związku z tym mamy czuć się wybrańcami i być pewnym, że jaworznickie łąki pokryte panelami będą uprzywilejowane? Dziwne to trochę. Bo z drugiej strony patrząc, prezydent już wiele razy w wywiadach wspominał, jaki to wielki miał wkład w pracach nad ustawą o elektromobilności. Jeśli to prawda, dlaczego nie lobbuje nad zmianą prawa, aby można było budować farmy fotowoltaiczne bezpośrednio pod liniami wysokiego napięcia? Tysiące hektarów czekają na zagospodarowanie w Jaworznie. Byłoby to z korzyścią dla nas wszystkich. Dla dzikich zwierząt także.
Z optymizmem oczekiwałem debaty nad projektem uchwały wyrażającej wolę powstania Jaworznickiego Klastra Energii. Nawet chciałem zapytać, czemu tak późno? Jednak mój optymizm przygasł po wysłuchaniu wypowiedzi dwóch najważniejszych osób – prezydenta i prezesa. Wypowiedzi, które w kluczowych aspektach były przeciwstawne sobie. Nie wiem, czy klaster można nazwać bytem organizacyjnym, jak stwierdził prezydent? Bo klaster to umowa cywilno-prawna. No, ale prezydent stwierdził, że moce wytwórcze będą podłączone do sieci dystrybucyjnej, a część produkowanej energii będzie zużyta bezpośrednio na bieżące potrzeby. Zupełnie nie mogłem zrozumieć wypowiedzi prezesa. Zwłaszcza że klaster energię ma produkować sam. Nie zostanie podłączony do sieci, a w zamian tego PKM będzie się wymieniał energią z Wodociągami. Dlatego też nie będą ponosić żadnych kosztów. A ze względu na wysoki poziom autokonsumpcji nie będzie żadnych problemów z dołączeniem do sieci dystrybucyjnej. Typowe masło maślane. Ale najbardziej interesujące jest to, jak będzie wyglądała ta wymiana energii. Bo bez podłączenia do sieci pozostaje jedynie „sztrom” w wiaderkach nosić. Aby także zasilić ładowarki autobusów rozlokowane w różnych rejonach miasta. Bo przecież nie wybuduje własnej sieci dystrybucyjnej. Po pierwsze, dlatego, że spółki i miasta na taką inwestycję stać. A co najważniejsze, na to potrzeba koncesji.
A możliwości przyłączeniowych w Jaworznie nie ma. To potwierdza Tauron Dystrybucja w swoich raportach. Do końca 2028 roku, nawet 1 MW mocy wytwórczej nie zostanie przyłączony. To także potwierdza plan inwestycyjny Polskich Sieci Elektroenergetycznych, gdyż nie przewiduje się znacznych inwestycji w naszym regionie. A sieci energetyczne nie są jak guma w majtkach. Nie rozciągnie się dwukrotnie. I takiego właśnie zrozumienia brakowało mi w sesyjnej debacie i brakuje w podejmowanych decyzjach władz miasta.
Moim zdaniem, moc przyłączeniowa powstanie, gdy zostanie zamknięta jedna z elektrowni, ale to jeszcze potrwa. A do tego czasu przyjdzie nam przetrwać szalone pomysły władzy. Często nieprzygotowane i zrobione pod wpływem impulsu. Często także spóźnione i przespane.
Taka jaworznicka Brzezina, Malina… Jarzyna – ale nie ta ze Szczecina.
Artur Nowacki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS