W wyniku akcji funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego mężczyznę udało się w porę zatrzymać. Konieczna była ewakuacja ponad 430 osób. W mieszkaniu Krzysztofa P. znaleziono sporą ilość materiałów niebezpiecznych.
Przypomnijmy, że mężczyźnie postawiono wówczas dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył tego, że co najmniej od maja 2019 r. do 14 listopada 2019 r., bez wymaganego zezwolenia, wyrabiał i gromadził substancje wybuchowe wytworzone domowym sposobem, które mogły sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób albo mienia wielkich rozmiarów.
– Z powodu przejawienia utrwalonych zaburzeń depresyjnych nie mógł rozpoznać ich znaczenia i pokierować swoim postępowaniem. Był niepoczytalny – wyjaśnia rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska.
Ponadto Krzysztofowi P. zarzucono, że 14 listopada sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, mieniu o wielkich rozmiarach w postaci eksplozji materiałów wybuchowych. Bez wymaganego zezwolenia posiadał w mieszkaniu substancje wybuchowe zdolne do spowodowania eksplozji.
Iwona Śmigielska-Kowalska: – Złożyliśmy do Sądu Rejonowego wniosek o umorzenie postępowania w stosunku do Krzysztofa P. wobec niepopełnienia przez podejrzanego zarzuconych mu przestępstw. On dopuścił się czynu, ale nie przestępstwa. Osoba niepoczytalna nie ma zdolności do rozpoznania znaczenia czynu. Nie możemy mówić, że Krzysztof P. miał świadomość swojego złego postępowania.
Ile czasu w zakładzie zamkniętym?
Prokuratura wnosi o umieszczenie mężczyzny w zakładzie zamkniętym. – Sąd zadecyduje, czy rzeczywiście Krzysztof P. będzie stanowił niebezpieczeństwo dla porządku publicznego, dla innych osób – wyjaśnia rzeczniczka.
Sędzia wskazałby także konkretny zakład zamknięty (Krzysztof P. został osadzony w Zakładzie Karnym w Płocku).
Ile czasu może w nim spędzić? Iwona Śmigielska-Kowalska: – W ciągu pół roku pojawia się zapytanie do biegłych, jaki jest jego stan psychiczny, czy powinien nadal przebywać w ośrodku, ewentualnie jakie działania wobec takiej osoby powinny zostać podjęte. Sukcesywnie wysuwane jest żądanie o udostępnienie informacji na temat przebiegu leczenia.
Przedmiotem prowadzonego postępowania był m.in. sposób pozyskania przez Krzysztofa P. substancji niedozwolonych. Niektóre składniki nabył w sklepach chemicznych i marketach. – Były także takie, które są niedostępne do kupienia na rynku. Zamawiał je za pośrednictwem firmy z siedzibą w Warszawie, w której był zatrudniony na pół etatu – mówi rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej. – Firma zajmowała się skomplikowanymi projektami elektrycznymi. Krzysztof P. pracował głównie zdalnie, w swoim mieszkaniu, czasem musiał jechać na budowę. Przygotowywał projekty elektryczne.
“Moim celem nie było zabicie innych osób”
Mężczyzna ukończył z bardzo dobrym wynikiem Politechnikę Warszawską (studiował na wydziale elektrycznym), wcześniej – przed zmianą uczelni – uczył się na kierunku elektronika w Wojskowej Akademii Technicznej.
– Zabezpieczono komputery znalezione w mieszkaniu. Wiadomo, że poszukiwał w internecie stron dotyczących konstruowania ładunków wybuchowych, budowy broni, rakiet, granatów. Tym się interesował. Sam dysponował wiedzą techniczną, a jego matka była chemiczką. Jej śmierć pogorszyła stan zdrowia Krzysztofa P. Mężczyzna miał depresję. Twierdził, że zamierzał popełnić samobójstwo. Zaczął wytwarzać materiały wybuchowe w swoim mieszkaniu i na działce. Potrafił zbudować detonator. W hurtowniach chemicznych kupował np. kwas solny, siarkowy, azotowy, glikol czy urotropinę – dopowiada Iwona Śmigielska-Kowalska.
Przez te drzwi wchodziło się do mieszkania-bomby Fot. Tomasz Niesłuchowski / Agencja Gazeta
Krzysztof P. wiedział, które substancje należy połączyć, żeby doprowadzić do oczekiwanej reakcji.
– W odczuciu mężczyzny, nawet gdyby wysadził się w mieszkaniu, nie byłoby to groźne dla innych mieszkańców. Twierdził, że nie chciał zabijać innych osób. Wiedząc, jaką miały moc te wytworzone substancje, jak i te potencjalne, prokurator uzyskał opinię biegłego z zakresu budownictwa, aby określić skutki detonacji na konstrukcję obiektu, a tym samym na bezpieczeństwo ludzi znajdujących się w sąsiednich mieszkaniach oraz na zewnątrz budynku, przy założeniu jednoczesnej eksplozji wszystkich trzech ładunków. Takie wytworzone ładunki były już zamocowane na trzech ścianach. Prokurator pytał również o możliwy skutek przy osobnych detonacjach.
Znaczna część budynku mogłaby zapaść się do wewnątrz
Płock, ul. Kossobudzkiego. Wnętrze mieszkania wyłożonego materiałami wybuchowymi Fot. Policja
Rzeczniczka przedstawia ustalenia: – Gdyby doszło do detonacji wszystkich trzech ładunków, mogłoby nastąpić całkowite zniszczenie wszystkich ścian sąsiadujących z każdym z ładunków wraz z wydmuchaniem kruchego materiału betonowego, a także całkowite zapadnięcie stropu znajdującego się powyżej mieszkania – czyli w tym przypadku dachu bloku. Mogłoby to doprowadzić do zapadnięcia się znacznej części budynku do wewnątrz co najmniej do jednego mieszkania poniżej, do tego całkowite zniszczenie powierzchni szklanych znajdujących się w pomieszczeniach wraz z wyrzuceniem odłamków szkła na zewnątrz na odległość do kilkudziesięciu metrów, wystrzelenie skruszonych fragmentów betonu ze ściany do sąsiednich mieszkań, tworząc śmiertelną strefę w odległości kilku metrów od ściany lub stropu.
Stwierdzono, że ciśnienie wybuchu stanowiłoby bezpośrednie zagrożenie dla życia osób przebywających w mieszkaniu lub na klatce schodowej oraz w mieszkaniach sąsiednich. Co więcej, znacznie większa strefa śmiertelna wynika z zasięgu powstałych odłamków skruszonej ściany betonowej, które w wolnej przestrzeni mogły przemieścić się na odległość nawet kilkuset metrów, stanowiąc zagrożenie dla ludzi.
Biegły zaznaczył również, że na skutek eksplozji mogłoby dojść do rozszczelnienia instalacji gazowej i w konsekwencji do wybuchu gazu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS