Zaczynała od dziecięcych występów w domu, przed rodzicami, ciotkami, by z biegiem lat stać się wielką artystką. Mowa o Natalii Skryckiej z Larysza.
Danuta Sowa: Jak się ta kariera zaczęła, że z małej mysłowickiej dzielnicy dotarłaś na wielkie sceny Europy?
Natalia Skrycka: Muszę sięgnąć wspomnieniami wstecz, bo wszystko zaczęło się 25 lat temu na Laryszu. Rodzice zgłosili mnie do popularnego wówczas programu „Od przedszkola do Opola”. Miałam wtedy 5 lat i zostałam laureatką tego programu. To Pani przeprowadziła ze mną, 5-latką, pierwszy prawdziwy wywiad, przyjechała Pani do naszego domu, by porozmawiać i zrobić zdjęcia. Pamiętam ten dzień do teraz, bo byłam bardzo dumna, wzruszona i szczęśliwa. Moi rodzice do dziś przechowują tę gazetę, to było „Życie Mysłowic”.
Czy ten program Cię jakoś ukształtował na dalsze życie?
Oczywiście! Wiele dzieci występujących w programie zakończyło „karierę” na tym jednym występie, ale ja, chociaż byłam taka mała, chciałam dalej śpiewać. Tak się rozkręciłam i poszłam tą drogą muzyki i śpiewu. Przygoda trwa, a nawet rozwija się z roku na rok.
Powiedz coś o tej drodze muzyczno-śpiewaczej, jak się rozwijała.
W 2014 r. ukończyłam Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie śpiewu solowego pani profesor Agaty Kobierskiej. Zaraz po studiach dostałam zaproszenie na przesłuchanie do jednej z niemieckich agencji operowych, do której się dostałam, a następnie agent wysłał mnie na casting do Staatsoper Unter den Linden w Berlinie, do szkoły operowej, czyli Opera Studio. Ten casting wygrałam i 3 lata uczyłam się oraz występowałam na deskach niemieckiej Opery Narodowej.
A teraz?
Od roku 2018 jestem etatową solistką tej samej opery, czyli niemieckiej Opery Narodowej w Berlinie, tam też zamieszkałam. Gościnnie występuję w wielu innych teatrach i instytucjach operowych w Europie, m.in. w Operze Narodowej w Paryżu, Bayerische Staatsoper, Staatsoper Hamburg, Staatstheater Braunschweig, Bregenz Festspiele czy Konzerthaus Berlin. Mam też szczęście, co ogromnie doceniam, śpiewać z takimi artystami, jak Placido Domingo, Daniel Barenboim, Anna Netrebko, Sonya Yoncheva, Zubin Mehta, Rene Pape i wielu innych. Mam głos mezzosopranowy, wykonuję bardzo zróżnicowany repertuar, ale skupiam się najbardziej na repertuarze niemieckim, jak Wagner, Strauss, Humperdinc, którzy memu sercu i tonacji głosowej są najbliżsi.
Największe marzenie Natalii-artystki?
Mam takie, oczywiście, jak każda mezzosopranistka – to rola Carmen, którą, mam nadzieję, będę mogła zaśpiewać.
Kiedy zobaczymy Cię w Polsce, w Mysłowicach?
Miałam w marcu odwiedzić Mysłowice, rodzinę, bliskich, ale sytuacja na to nie pozwala teraz. Mam też śpiewać w Operze Paryskiej, w jednej z najbardziej znanych oper, na co oczywiście bardzo się cieszę, ale co z tego wyjdzie w dobie wirusa?
Masz zapewne na swoim koncie trochę nagród, opowiesz?
Jestem laureatką wielu nagród na szczeblu międzynarodowym, m.in. finalistką prestiżowego Międzynarodowego Konkursu Wokalnego Neue Stimmen w Gütersloh oraz finalistką i laureatką nagrody Eleny Obraztsowej na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym Tenor Vinas w Barcelonie.
W Polsce również zdobywałaś nagrody?
Tak, jako studentka, na takich konkursach, jak Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Ady Sari w Nowym Sączu czy Andrzeja Hiolskiego w Kudowie-Zdroju.
To pochwal się też życiem rodzinnym!
Jestem szczęśliwą mamą 10-miesięcznego Jasia i żoną wspaniałego Bartosza, który również jest śpiewakiem operowym, basem. Życie artystów to życie na walizkach. W naszym zawodzie bardzo trudno znaleźć czas wolny, żeby spędzić go razem we trójkę. Bardzo dużo podróżujemy, często się mijamy, bo mąż mieszka w Coburg (400 km od Berlina) i w tamtejszej operze jest pierwszym basem, co oznacza, że ma bardzo dużo pracy, jednak stara się w każdej wolnej chwili przyjeżdżać do nas do Berlina.
Niestety, jakoś nie mamy szczęścia, żeby zobaczyć Cię na polskich scenach, a już tym bardziej w Mysłowicach, a szkoda.
No tak to jest, że artystów polskich, którzy występują za granicą i tam osiągają sukcesy, w naszym kraju się nie docenia. W Polsce bywamy bardzo rzadko, głównie w wakacje, odwiedzamy rodziców na Laryszu.
Tęsknisz czasem za Mysłowicami, za Laryszem?
Oczywiście, tu się wychowałam, tu mieszkają rodzice, na Laryszu chodziłam do szkoły, mam tu koleżanki, dobrze te lata wspominam.
Rozmawiała: Danuta Sowa
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS