„Przelatujemy między Bochnią a Brzeskiem. Moja matka śpi sobie pewnie spokojnie i ani jej się śni, że jej syn jest tuż-tuż, prawie nad jej domem…”
Tak wspominał po latach kapitan Roman Chmiel jeden ze swoich lotów z zaopatrzeniem dla walczącej Warszawy. W pasie pomiędzy Krakowem a Tarnowem wiodły powietrzne szlaki z północnych Włoch nad Warszawę.
Pełna treść artykułu nt kapitana Romana Chmiela / borzecin.pl <==
Roman Stanisław Chmiel urodził się 9 czerwca 1913 r. w Borzęcinie (ojciec Michał Chmiel, żandarm, syn Piotra i Anny Kaczorowskiej, matka Jadwiga Panek, córka Wincentego i Kunegundy Legutko).
Swoją karierę związał z wojskiem. W 1934 roku rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowie Mazowieckim. W 1936 r. został mianowany do stopnia podporucznika. W latach 1937-1938 odbył kurs obserwatora w Dęblinie. W marcu 1939 r. służył w 63 Eskadrze Towarzyszącej stacjonującej na lotnisku w Skniłowie. We wrześniu 1939 r. eskadra została przemianowana na 63 eskadrę obserwacyjną. W kampanii wrześniowej eskadra walczyła w składzie lotnictwa Armii „Łódź”. Po 17 września przez Rumunię przedostał się do Francji gdzie szkolił się w ośrodku w Clermont-Ferrand. W maju 1940 r. latał na misje rozpoznawcze i bombardowanie przeciwko wkraczającym do Francji oddziałom Wehrmachtu. Po upadku Francji ewakuowany do Wielkiej Brytanii, gdzie dalszą służbę pełnił m.in. w 301 Dywizjonie Bombowym „Ziemi Pomorskiej im. Obrońców Warszawy”, a następnie w 1586 Eskadrze Specjalnego Przeznaczenia.
Z baz danych na myheritage.pl wynika, że po wojnie mieszkał w USA – m.in. na Florydzie oraz w Wirgini. Do USA przybył 2 sierpnia 1959 r. wojskowym samolotem wraz ze swoją żoną Teodolindą. W 1964 roku złożył wniosek o nadanie obywatelstwa amerykańskiego.
Zmarł 13 września 1996 r. Pochowany został w Krakowie na Cmentarzu wojskowym przy ul. Prandoty w Krakowie (współrzędne 50.078047, 19.954669 / Grób Kwatera PAS 102, Miejsce 46). Na grobie rodziny Chmielów możemy przeczytać skromne wspomnienie o Nim: „Lotnik z Anglii. Zaopatrywał Powstanie Warszawskie”.
1586 Eskadra Specjalnego Przeznaczenia (ang. No. 1586 Flight RAF) w składzie której latał kpt. Roman Chmiel to eskadra lotnicza sformowana z polskiej Eskadry „C”, pochodzącej z rozformowanego Dywizjonu 301, a wchodzącej w skład 138 Dywizjonu RAF(ang.). Kpt. obs. Roman Chmiel należał do grona najbardziej doświadczonych i zasłużonych lotników 301. Dywizjonu Bombowego i 1586. Eskadryi.
W lotach do Powstania Eskadra 1586 straciła 16 załóg, a dywizjony brytyjskie i południowoafrykańskie – kolejnych 20. Spora część samolotów został zestrzelona w promieniu do 85 km od Tarnowa. Śmierć poniosło około 200 lotników.
Wykaz operacji zrzutowych dla Powstania Warszawskiegoii.
Data operacji / Sezon operacyjny |
Lotnisko / Samolot / Załoga Jednostka |
Placówka odbiorcza | Uwagi |
1944-08-09/10 ODWET |
Campo Casale / Halifax JP-230 „N” / PL 1586 Eskadra RAF |
Hamak 702 (Puszcza Kampinoska) |
rzut materiałowy: 9 zasobników, 12 paczek |
1944-08-12/13 ODWET |
Campo Casale / Halifax JP-230 „N” / PL 1586 Eskadra RAF |
Warszawa (pl. Krasińskich) |
rzut materiałowy: 9 zasobników, 12 paczek |
1944-08-13/14 ODWET |
Campo Casale / Halifax JP-230 „N” / PL 1586 Eskadra RAF |
Warszawa (pl. Krasińskich) |
rzut materiałowy: 9 zasobników, 12 paczek |
W czasie Powstania Warszawskiego drogą powietrzną alianci przekazywali Polakom broń, amunicję, lekarstwa, żywność, odzież. Zaopatrzenie zrzucano w metalowych zasobnikach, z czterosilnikowych bombowców – liberatorów, halifaksów i boeingów – których załogę stanowiło zazwyczaj 7 osób. O powodzeniu misji decydowały umiejętności, spryt, szczęście i… wiara w Boga.
Loty nad Warszawę były niesłychanie trudne i wymagały od załóg wielkiej determinacji i odwagi. Na bombowce lecące z pomocą Powstaniu polowała niemiecka artyleria przeciwlotnicza – szczególnie silna w rejonie Balatonu na Węgrzech – i myśliwce Luftwaffe, najaktywniejsze w trójkącie Kraków–Tarnów–Bochnia (gdzie Halifaxy i Liberatory obniżały lot i sprawdzały swoje położenie względem Wisły, stając się tym samym doskonałym celem). W tym trójkącie zostało zestrzelonych wiele załóg. Tak było w przypadku załóg zestrzelonych nad Łysą Górą, Dębiną Łętowicką czy Dębiną obok Okulic. Śledząc karierę wojskową oraz liczne niebezpieczne misje bojowe w jakich wielokrotnie uczestniczył należy dostrzec jego niebywałe żołnierskie szczęście.
Kapitan Roman Chmiel za swoja służbę został odznaczony szeregiem najwyższej kalsy odznaczeń wojskowych – zarówno polskich, jak i brytyjskich. Otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari (V klasy – nr krzyża 9686) jest on nadany dowódcy lub żołnierzowi za śmiały czyn bojowy lub osobiste męstwo, a także osobom cywilnym za okazanie niezwykłego męstwa. Przyznano mu również 4 krotnie Krzyż Walecznych, To odznaczenie nadawane jest za czyny męstwa dokonane w czasie wojny. Otrzymał także 3 razy Medal Lotniczy oraz Krzyż Wybitnej Służby Lotniczej (DFC). DFC jest najwyższym brytyjskim odznaczeniem lotniczym i trzecim najwyższym wojskowym odznaczeniem przyznawanym za odwagę. Podczas II wojny światowej 191 żołnierzy Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie odznaczonych zostało DFC. Wśród odznaczonych tym medalem były takie legendy polskiego lotnictwa jak Eugeniusz Horbaczewski, Stanisław Kłosowski, Stanisław Król, Edmund Ladro, Jan Zumbach i Stanisław Skalski).
W uzasadnieniu do wniosku o nadanie Krzyża Wybitnej Służby Lotniczej możemy przeczytać m.in. „Oficer ten wykonał dużą liczbę misji operacyjnych, z których 28 miało charakter specjalny i wymagało umiejętności, zdecydowania i odwagi na bardzo wysokim poziomie. Jego wybitne zdolności nawigacyjne w połączeniu z odwagą i hartem ducha w dużej mierze przyczyniły się do pomyślnego zakończenia misji. Trzykrotnie, pomimo intensywnego i celnego ostrzału artylerii przeciwlotniczej, skutecznie dokonywał dostaw uzbrojenia dla Polskich Sił Zbrojnych w Warszawie”iii.
W 1984 r. został odznaczony Warszawskim Krzyżem Powstańczym.
Kapitana Romana Chmiela wspomniał na kartach swej „Armii Podziemnej” generał Tadeusz Bór-Komorowski: „Dowiedziałem się później, że tej nocy spośród siedmiu polskich załóg, które wystartowały z Włoch do lotu nad Warszawę, powróciła tylko jedna. Jej nawigatorem był kapitan Roman Chmiel.
Prawdę mówić – nie wiadomo, czemu przypisywać, że ten człowiek żyje po dziś dzień: własnej odwadze i determinacji czy szczęściu pilotów i załóg, z którymi latał. Kapitan Chmiel miał za sobą dwie kolejki lotów bojowych. Siedemnaście razy był nad Polską, trzy razy nad Warszawą.
Wyprawę, podczas której widziałem, jak zrzucał swój ładunek na plac Krasińskich, ujął w słowach oszczędnych i w taki sposób, jakby chodziło o zwykłą, nie bardzo ciekawą wycieczkę podmiejską. Tylko widok Warszawy w ogniu pożarów wywarł na nim silne wrażenie”iv.
W zasobach ikonograficznych i archiwalnych Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie znajduje się 177 stron dokumentów i zdjęć związanych z kapitanem Romanem Chmielem.
https://www.muzeumlotnictwa.pl/index.php/digitalizacja/katalog/208
Pomimo, że kapitan Roman Chmiel przebywał na emigracji utrzymywał kontakt z krajem. W 1974 r. na łamach tygodnika Stolicy (warszawski tygodnik ilustrowany. R. 29, 1974 nr 37 (15 IX)) opublikował swoje wspomnienia.
http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=1569&from=publication
—
Foto Wellington: https://www.polishairforce.pl/dyw301zdj.html
Od lewej: plut. Aleksander Anderman, ppor. pil. Mieczysław Stachiewicz, por. strz. Roman Lipczyński, sierż. rtg. Piotr Kosiń, por. obs. Roman Chmiel (zdjęcie zrobił piąty członek załogi, sierż. strz. Piotr Straub). Lotnicy stoją przy Wellingtonie IV GR-O (Z1337). Hemswell, czerwiec 1942 r.
borzecin.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS