Kiedyś urlop nad morzem był zalecany przez lekarzy dla wzmocnienia i uodpornienia organizmu. Teraz także dla oczyszczenia układu oddechowego po zimowych miesiącach spędzonych na walce ze smogiem. Strefa nabrzeżna na skutek wiatrów jest wolna od zanieczyszczeń. Wystarczy kilka wdechów, aby płuca wypełniły się tzw. aerozolem morskim, czyli powietrzem wymieszanym z drobinkami wody, jaki powstaje, gdy fale morskie biją o brzeg. Efekt jest podobny do tego, jaki występuje w tężni – bryza z dużą ilością minerałów, a także zwiększoną zawartością jodu, zalecanego niegdyś doustnie do oczyszczania dróg oddechowych, powoduje zwiększone uwalnianie śluzu i wydalenie z płuc zanieczyszczeń zatrzymanych przez tzw. rzęski płucne. Nad morzem dosłownie więc wietrzymy i oczyszczamy płuca.
Ze spacerów plażą mamy najwięcej korzyści, kiedy morze jest niespokojne, czyli jesienią i zimą. Stężenie aerozolu i jodu jest wówczas największe. Jednak z uwagi na silnie stymulujący morski klimat – także letni pobyt nad morzem niesie wiele korzyści dla zdrowia. Typowe w strefie nabrzeżnej wahania temperatury i ciśnienia atmosferycznego, wiatr i słońce to bodźce, które silnie stymulują organizm, uruchamiając procesy adaptacyjne i regeneracyjne.
Zobacz: Ile kosztują wakacje w Polsce? Jest koszmarnie drogo
Przyjemny przepływ
Stymulujące działanie ma także słona woda. Dlatego ośrodki talasoterapii oferują kąpiele w basenach z morską wodą, bicze i masaże wodne. Kąpiel w naszym morzu to – w języku obowiązującym w uzdrowiskach – „zabieg wodoleczniczy z grupy zimnych (temperatura nie przekracza 17°C) o dużej sile działania bodźcowego”, którego celem jest m.in. zahartowanie organizmu, czyli zwiększenie tolerancji na niekorzystne warunki atmosferyczne, usprawnienie termoregulacji i wzmocnienie układu odpornościowego. Kąpiele w wodzie hartują lepiej niż powietrzne, bo woda – w porównaniu z powietrzem – jest o wiele lepszym przewodnikiem ciepła. Przy temperaturze 25 st. C powietrze wydaje się ciepłe, zaś woda letnia; przy temperaturze ok. 15 st. C powietrze – rześkie, woda – zimna. Kiedy się więc w chłodnym morzu zanurzamy, następuje szybki skurcz i odpływ krwi do narządów wewnętrznych. Odczuwamy wtedy przejmujące zimno, może pojawić się tzw. gęsia skórka. Jednak chwilę później obkurczone naczynia skóry rozkurczają się ponownie. Następuje przyjemny „przypływ” ciepła, skóra różowieje. To znak, że pora wyjść z wody, a na plaży rozgrzać ciało, np. biegając po piasku albo wykonując ćwiczenia.
Pierwsza kąpiel w chłodnej wodzie powinna trwać 3 minuty. A że z czasem zwiększa się tolerancja zimna, następne można wydłużać o mniej więcej minutę. Takie stosunkowo krótkie, ale systematycznie powtarzane kąpiele w chłodnej wodzie i regularna „gimnastyka” naczyń krwionośnych korzystnie wpływają na układ krążenia, dodatkowym efektem jest stymulacja układu odpornościowego.
Jeśli kąpiel w chłodnym morzu wydaje się nam zbyt dużym wyzwaniem, można zastosować półśrodki – obmywać ciało morską wodą albo po prostu boso maszerować wzdłuż morza.
Pokarm na dziś i na przyszłość
Dietetycy zalecają jedzenie ryb przynajmniej dwa razy w tygodniu. Niewiele osób tej zasady przestrzega, bo świeże ryby są trudno dostępne. Nad morzem co innego – dorsze, halibuty, flądry można jadać codziennie. Przypomnijmy: ryby, a także owoce morza są bezcennym źródłem kwasów omega 3, których niedobory są u Polaków dramatyczne. – Dzienne spożycie kwasów wynosi przeciętnie ok. 100 mg, podczas gdy zapotrzebowanie organizmu wynosi 600 mg, a za optymalną dla zdrowia uznaje się dawkę 1000 mg – mówi prof. Marek Naruszewicz, kierownik Katedry Farmakognozji i Molekularnych Podstaw Fitoterapii WUM. – Nie ulega wątpliwości, że właśnie niedobór kwasów omega 3 może się przyczyniać do rozwoju chorób układu krążenia w Polsce. Badania molekularne wskazują, że kwasy omega 3 wpływają na ekspresję genów mających związek z metabolizmem lipidów oraz produkcją cytokin. Jeśli mamy ich w diecie wystarczającą ilość, chronią nas przed problemami z układem krążenia. Kwasy omega 3 wbudowują się w płytkę miażdżycową, stabilizują ją i zapobiegają jej pękaniu. Skutecznie hamują więc rozwój miażdżycy, zmniejszają ryzyko zawałów – podkreśla prof. Naruszewicz.
Zamawiając ryby, nie liczmy kalorii – im bardziej tłusta ryba, tym bardziej bogata w cenne tłuszcze. Najlepiej wybierać pieczone (bez panierki) i serwowane z warzywami albo – dla przełamania dietetycznej rutyny – wodorostami, o których mówi się, że to pokarm przyszłości. Trudno bowiem znaleźć pożywienie zawierające tak dużo witamin (A, C, B1, B2, B6, K, PP) i cennych dla organizmu pierwiastków (żelazo, cynk, fosfor, miedź, potas, magnez i wapń) .
Wprawdzie algi są najbardziej popularne w japońskiej kuchni, jednak serwują je także niektóre polskie restauracje. Konsumuje się ok. 20 różnych gatunków, należących do trzech grup: zielonych (sałata morska), czerwonych (np. nori) i najpopularniejszych brązowych (kelp, wakame, kombu, arame). Algi brązowe uchodzą za cenne źródło jodu – dwie łyżki brązowych wodorostów zapewniają zapotrzebowanie organizmu na ten pierwiastek, a ponadto ułatwiają odchudzanie. Nie tylko dlatego że są niskokaloryczne. Zawierają substancję nazywaną morskim błonnikiem, tzw. alginian. To związek z grupy polisacharydów, który ma tak dużą zdolność wiązania wody, że zapobiega wyschnięciu wodorostów podczas odpływu. Alginian w sałatce z wodorostów pęcznieje w żołądku, dając na długo poczucie sytości, i redukuje trawienie tłuszczów nawet o 75 proc.
Zobacz więcej: Trójki na wagę zdrowia. Ryby i wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 oraz witamina D3
Morze odejmuje lat
Podczas urlopu nad morzem możemy nie tylko wzmocnić organizm, lecz także – jeśli skorzystamy z zabiegów oferowanych przez spa lub ośrodki talasoterapii – odjąć sobie kilka lat. Warto zwrócić uwagę na okłady z alg. Zabieg, podczas którego na ciało (opcja minimum – tylko na twarz) nakłada się zielonobrunatną papkę z wodorostów, silnie stymuluje skórę. Rozdrobnione algi zawierają dziesięciokrotnie więcej mikroelementów niż ekstrakty z innych roślin, które stosuje się w kosmetologii. Dla skóry cenne są także zawarte w algach: aminokwasy, będące składnikiem tzw. NMF (naturalny czynnik nawilżający), kwas hialuronowy, silne antyoksydanty, nienasycone kwasy tłuszczowe i witaminy A, C, D oraz z grupy B. W wodorostach jest też białko aosaina, która zapobiega rozkładowi elastyny. – Algi mają tę zaletę, że substancje w nich zawarte łatwo wchłaniają się w skórę. Stąd skuteczność okładów – mówi dr Ewa Chlebus, dermatolog. – Ich efekty widać gołym okiem – skóra staje się gładka i napięta, po prostu młodsza. Okłady z alg mają też zastosowanie terapeutyczne przy egzemie, łuszczycy, trądziku oraz podrażnieniach skóry, także tych po opalaniu – dodaje dr Chlebus.
Dobroczynne działanie na skórę ma także morska sól, szczególnie ta z Morza Martwego, o niezwykle bogatym składzie mineralnym. W soli z innych mórz ponad 95 proc. stanowi zwykły chlorek sodu (NaCl). W soli z Morza Martwego związek ten nie przekracza 8 proc. Przeważają chlorek magnezu (53 proc.) i chlorek potasu (37 proc.), dodatkiem jest chlorek wapnia oraz pierwiastki śladowe (brom, siarka i inne). Taka sól jest bezcenna dla skóry. Kąpiele w wodzie tak słonej i bogatej w związki mineralne jak ta w Morzu Martwym oraz solne zabiegi proponowane w ośrodkach talasoterapii pobudzają jej ukrwienie i metabolizm.
Podobne działanie mają okłady na ciało, do których wykorzystuje się silnie zmineralizowany muł, osadzający się na skutek parowania wody wzdłuż linii brzegowej. – Okłady z mułu podwyższają nieco temperaturę skóry, co pobudza mikrokrążenie krwi w skórze i usprawnia wymianę tlenową – mówi dr Ewa Chlebus. – Wspomagają nawet leczenie niektórych chorób skórnych, m.in. atopowego zapalenia skóry, łuszczycy, trądziku, stanów zapalnych i egzemy – wymienia dr Chlebus.
W medycynie estetycznej cenione są też inne składniki kojarzące się z morzem: kawior (nawilża, regeneruje skórę), wyciągi z nadmorskich roślin takich jak mikołajek nadmorski, a także kapusta morska, rumianek morski, aster solny (zapobiegają starzeniu się skóry) oraz masa perłowa. Ta ostatnia zawiera węglan wapnia oraz biopolimer zwany koncholiną i jest stosowana w preparatach do kąpieli oraz kremach do ujędrniania, liftingowania i rozświetlania skóry. – Masa perłowa ma też zdolność łagodzenia podrażnień – mówi dr Ewa Chlebus.
Morze spokoju
Nadmorski krajobraz i szum fal wyciszają i uspokajają. Dlaczego? Po głośniejszych uderzeniach fal o brzeg następują ciche interwały. Taki jednostajnie narastający i opadający dźwięk jest odbierany przez mózgowy system kontroli zagrożeń jako sygnał, który nie niesie żadnego niebezpieczeństwa. To informacja o treści „jesteś bezpieczny, nie martw się”, tłumaczy prof. Orfeu M. Buxton z Pennsylvania State University. Co więcej, odgłosy fal bijących o brzeg zagłuszają dźwięki, które system kontroli w mózgu uznaje za niepokojące, czyli nagle przerywające ciszę i niemal natychmiast osiągające maksymalną głośność, jak np. krzyk czy ostry dzwonek telefonu.
Magia morza nie sprowadza się jednak tylko do szumu fal. Na ludzką psychikę oddziałuje też nadmorski krajobraz – ciepły odcień piasku, błękit wody, zieleń lasu. Wpływ różnych typów krajobrazu na ludzi badano w brytyjskim European Centre For Environment and Human Health. Z badań tych wynika, że większość z nas na nadmorskiej plaży czuje się lepiej niż w górach czy na wsi.
Czytaj więcej: Czy to możliwe, że kąpiel jest dobra na wszystko?
Konsultacja:
Prof. Marek Naruszewicz – kierownik Katedry Farmakognozji i Molekularnych Podstaw Fitoterapii WUM, honorowy przewodniczący Polskiego Towarzystwa Badań nad Miażdżycą. Promuje zasady zdrowego żywienia wśród Polaków
Dr n. med. Ewa Chlebus – lekarz dermatolog z Kliniki Nova Derm. Ma ponad 20-letnie doświadczenie w leczeniu ciężkich postaci chorób skóry, w tym trądziku młodzieńczego i różowatego. Opracowała wiele metod leczenia i odmładzania skóry
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS