10 czerwca Arkadiusz Tomiak był w drodze do Koszalina na festiwal Młodzi i film, gdy doszło do wypadku. Z informacji przekazanych przez prokuraturę wynika, że samochód, którym jechał operator został staranowany przez BMW, które nie zachowało należytej ostrożności podczas manewru wyprzedzania. W konsekwencji toyota Tomiaka wpadła pod nadjeżdżający z naprzeciwka samochód ciężarowy. Filmowiec poniósł śmierć na miejscu.
Środowisko filmowe pogrążyło się w żałobie. Media społecznościowe zalały zdjęcia i wspomnienia o Tomiaku. 25 czerwca koledzy z branży tłumnie przybyli na pogrzeb operatora. Jednym z najbliższych współpracowników Arkadiusza był Borys Szyc. To on zabrał głos podczas mszy w Kościele Środowisk Twórczych w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemowa Borysa Szyca
– Odkąd odszedł Arek, próbuję uporządkować daty, myśli i uczucia. To bardzo trudne. Jestem szczęściarzem, że to ty mnie wprowadziłeś w ten zawód. Bo czułem się zaopiekowany i czułem się szczęśliwy. Czułem, że kręcenie filmów to jest wielka przygoda. To jest radość, to jest robienie czegoś wspólnie. I inaczej sobie już nie wyobrażam robić filmów – powiedział aktor w trakcie pogrzebu.
Szyc wspominał, że Tomiak zawsze był dobrą duszą każdego planu.
– Areczkowi przypadła rola taty, opiekuna, nauczyciela, ale też przytulanki, bo każdy lubił się przytulić do Arka. I z tych ról już chyba nigdy nie wyszedł. Był królem życia, tatusiem, był królem grilla i pysznego jedzonka, które serwował nam wszystkim. Pamiętam też, jak mi powiedział: “Pamiętaj, jak cię będzie kochać ekipa, to to jest prawdziwy sukces”. I wziąłem to sobie do serca.
Gwiazdor nie ukrywał, że nie umie pogodzić się z nagłym odejściem przyjaciela. Zdradził, że w sierpniu mieli się spotkać na kolejnym planie filmowym.
– Odejścia Arka rozbiło mnie kompletnie. Bo kiedy ktoś choruje, kiedy jest bardzo stary, to jakoś tak próbujesz zrozumieć tę śmierć i się z nią oswoić. Ale kiedy znika ktoś tak nagle i niesprawiedliwie, to tracisz nadzieję, że jest w tym jakiś sens — dodał wyraźnie poruszony.
Szyc, choć sam miał z tym problem, prosił, by inni starali się nie smucić.
— Arek lubił się wzruszać, lubił i popłakać sobie, i złościć się lubił, i wyrażać się lubił. I kochał jak wariat. I tęsknił jak wariat. Był pełen uczuć. Był bardzo ludzki i szczery. Dlatego tak lgnęliśmy wszyscy do niego, bo czuliśmy się przy nim bezpiecznie. Jeśli ma być jakiś sens w tym odejściu, to chyba taki, żeby nic nie odkładać na później i być blisko. Będziemy tęsknić brachu. I myśleć o tobie, ale nie ze smutkiem, bo przecież mało było takich osób z poczuciem humoru jak Arek. Do zobaczenia, kochany – zakończył aktor.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS