„Jeżeli miałbym snuć jakieś wizje, to uważam, że jedyną szansą dla tego środowiska jest jakiś ruch wokół pana Hołowni, ale on musiałby mieć w sobie tę ikrę lidera, a niestety pokazał w kampanii wyborczej, że jej nie ma” – tak w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Mosiński komentuje doniesienia o próbie zmiany szyldu przez Platformę Obywatelską.
wPolityce.pl: O czym świadczyłaby zmiana nazwy przez Platformę Obywatelską?
Jan Mosiński: Moim zdaniem Platforma Obywatelska chce uciec od wizerunku partii wyjątkowo agresywnej. Partii, która przez wiele lat na pierwszym miejscu stawiała bezpardonowy atak na swoich przeciwników politycznych – uciekała się do hejtu, do pogardy wobec środowisk, które jej nie popierały. Trwa to do dzisiaj, mało tego, to się potęguje. Ten rebranding nic nie da. To są te sam twarze – zgrane polityczne płyty typu: Tusk, Schetyna, Budka, Pomaska, Nitras itp. Te same twarze, inny szyld. Można powiedzieć tak: diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni. To nic nie da. Może to być odebrane jako nieudolna ucieczka przed szóstą porażką wyborczą z rzędu. A ja mówię siódmą – biorąc pod uwagę projekt pana Cezarego Tomczyka i stronę internetową, na którą miały spływać tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy, protestów wyborczych. To także nie wypaliło.
Zmieniając nazwę liderzy PO przyznają, że pod tym szyldem nie da się już wygrać wyborów?
Jeżeli miałbym snuć jakieś wizje, to uważam, że jedyną szansą dla tego środowiska jest jakiś ruch wokół pana Hołowni, ale on musiałby mieć w sobie tę ikrę lidera, a niestety pokazał w kampanii wyborczej, że jej nie ma. Trudno dziś powiedzieć na 100 proc., co szykuje Rafał Trzaskowski, czy chce wyjść z Platformy Obywatelskiej i stworzyć coś wspólnie z Hołownią, czy tylko budować formację wokół swojej osoby. Jeżeli pan Trzaskowski liczy na to, że ma wokół siebie 10 mln wyborców, to niech o tym zapomni. Ma niewiele więcej niż Bronisław Komorowski w drugiej turze wyborów w 2015 r. Reszta to są wyborcy Hołowni, Lewicy, PSL-u i jakaś część Konfederacji. Platforma się wypala. Traci z roku na rok swój elektorat. Wynik Rafała Trzaskowskiego to wynik antypisu zlepionego z wielu środowisk. Platforma myśli, że ucieknie od wizerunku partii totalnej porażki. Nie ucieknie. Musiałoby powstać coś nowego, z nowymi ludźmi.
A jak ocenia pan powoływanie się przez Rafała Trzaskowskiego na hasło o „nowej solidarności”?
Wielu polityków powoływało się już na rodowód solidarnościowy. Na początku trochę zyskiwali, ale potem trzeba tę skórę owczą zdjąć i pokazać swój liberalny wizerunek. Być może tak też myśli – trochę infantylnie – Rafał Trzaskowski i dlatego mówi o nowej solidarności. Ale przecież to jest polityk, który nie jest pierwszy dzień w polityce i jeśli już chce symbolizować jakąś nową solidarność, to raczej tę solidarność europejską, której efekt leży na dnie Bałtyku, czyli Nord Stream 2. Czy też, nie daj Panie Boże, solidarność, która nie ma nic wspólnego z „Solidarnością”, a efekty walki z nią obserwowaliśmy za rządów pani Ewy Kopacz, kiedy strzelano do górników broniących swoich miejsc pracy pod Jastrzębską Spółka Węglową. Nie sądzę, żeby potencjalni wyborcy nabrali się na tę nową solidarność. I bardzo dobrze, bo „Solidarność” kojarzy nam się z czymś zupełnie innym – z wolnością wypowiedzi, tolerancją, ale też z silnym fundamentem uniwersalizmu chrześcijańskiego, a ten akurat jest obcy Rafałowi Trzaskowskiego. Pokazał to w kampanii wyborczej m.in. wspierając środowiska LGBT czy wykazując się brakiem szacunku dla przeciwników politycznych.
Not. xyz
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS