„Myślę, że te ruchy wojsk, które pokazują uznanie niepodległości tych dwóch republik i przesunięcie tam wojsk jednoznacznie świadczy o tym, że jest to część większego planu, że nie ma tu już miejsca na dialog, na jakąkolwiek współpracę, tylko będziemy musieli reagować na kolejne działania” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mjr rez. inż. Mariusz Kordowski, prezes Centrum Analiz Strategicznych i Bezpieczeństwa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Błaszczak: Możemy potwierdzić, że siły rosyjskie weszły na terytorium samozwańczych republik, a więc de facto naruszyły granice Ukrainy
wPolityce.pl: Reuters poinformował, że we wtorek rano na przedmieściach Doniecka były widoczne kolumny pojazdów wojskowych, w tym czołgów i transporterów opancerzonych. Jak Pan ocenia sytuację? Władimir Putin wcześniej zapowiedział wysłanie, jak to nazwał „sił pokojowych” do tych zbuntowanych republik.
Mjr Mariusz Kordowski: Jeżeli mielibyśmy odnieść się do tych słów Władimira Putina o tym, że on wysyła „siły pokojowe”, myślę, że to jest już ekstremalny cynizm mówiący o tym, że Rosja nie zamierza respektować w swoich żadnych norm prawa międzynarodowego. Widać, że odrzuca światowe osiągnięcia w zakresie pokoju, czyli zakaz prowadzenia wojen, jakiekolwiek porozumienia rozbrojeniowe, których była sygnatariuszem, chociażby o ograniczeniu broni konwencjonalnej w Europie. Widać, że objęła ścieżkę konfrontacji. Widać, że ma jakieś daleko idące plany własne, które przekalkulowała sobie, że nie chce dalej iść na współpracę z Zachodem, ze światem. Myślę, że te ruchy wojsk, które pokazują uznanie niepodległości tych dwóch republik i przesunięcie tam wojsk jednoznacznie świadczy o tym, że jest to część większego planu, że nie ma tu już miejsca na dialog, na jakąkolwiek współpracę, tylko będziemy musieli reagować na kolejne działania. Na pewno plany Rosji nie kończą się tylko i wyłącznie na wysłaniu wojsk – czy będą je nazywać „pokojowymi”, czy nie będą ich nazywać „pokojowymi” – już widzimy, że Rosja uzyskała zakładników w postaci ludności ukraińskiej, którą przymusowo przesiedliła na teren Rosji do obozów koncentracyjnych. Wiemy więc, że ma już swoich zakładników, wiemy, że ma już przesunięte wojska. Wiemy, że ma duży odwód. Możemy liczyć się z dalszą eskalacją. Pytanie tylko, kiedy i w jakim zakresie. Na to musimy się przygotowywać.
Tym bardziej, że Rosja dysponuje jednak dużą głębią strategiczną i tutaj te możliwości są dosyć spore mimo wszystko…
Tak. Czego niestety nie można powiedzieć o Ukrainie. Oczywiście ta głębia strategiczna istnieje na kierunku wschodnim, zachodnim dla Rosji, natomiast niestety z kierunku białoruskiego tej głębi nie ma. Kijów jest bardzo blisko – podstawowy punkt i cel strategiczny Rosji w przypadku agresji – z czym na pewno Ukraina się liczy, ale bardzo mocno oddziałujący gospodarczo i psychologicznie na Ukraińców, dlatego że zdobycie Kijowa oznacza ogromną grabież, zniszczenie a także złamanie pewnego ducha. Myślę, że to jest dla Ukraińców ogromny symbol – Majdan i Kijów. Osiągnięcie tego celu przez Rosję, który uważam, że będzie jednym z pierwszych celów militarnych mocno zaważy o dalszym losie tego konfliktu.
Czy wprowadzenie rosyjskich wojsk do tych zbuntowanych republik Donieckiej i Ługańskiej oznacza aneksję tych terytoriów przez Rosję, czy jeszcze nie?
Myślę, że jest to tylko kwestia czasu, jeżeli mówimy o aneksji formalnej, bo oczywiście o takiej możemy mówić. Ona jest dzisiaj realna, bo są tam wojska. To znaczy, że te zbuntowane republiki są pod władzą tych sił czyli pod władzą Rosji. Natomiast czeka nas jeszcze aneksja formalna, która jak sama nazwa mówi, jest formalnością, czyli jest kwestią czasu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS