A A+ A++

„Nie, nie jest błędem stawianie na dyplomację, dlatego że rozwiązania siłowe zawsze są rozwiązaniami – a przynajmniej powinny być – rozwiązaniami ostatecznymi. Nie jest też tak, że działa wyłącznie dyplomacja. NATO podjęło, szczególnie w ostatnich latach na swojej wschodniej flance szereg inicjatyw wojskowych, które mają ją wzmocnić” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Beata Górka-Winter, specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, wykładowca UW.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Stoltenberg wzywa Rosję do przejrzystości działań wojskowych. Deklaruje: NATO stoi po stronie Ukrainy

wPolityce.pl: Jens Stoltenberg poinformował, że NATO w ostatnich tygodniach zaobserwowało dużą i nietypową koncentrację sił rosyjskich w pobliżu granic Ukrainy i wezwał Rosję do przejrzystości działań wojskowych. Pytanie, czy nie jest błędem stawianie na dyplomację w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z przeciwnikiem rozumiejącym de facto jedynie argument siły?

Dr Beata Górka-Winter: Nie, nie jest błędem stawianie na dyplomację, dlatego że rozwiązania siłowe zawsze są rozwiązaniami – a przynajmniej powinny być – rozwiązaniami ostatecznymi. Nie jest też tak, że działa wyłącznie dyplomacja. NATO podjęło, szczególnie w ostatnich latach na swojej wschodniej flance szereg inicjatyw wojskowych, które mają ją wzmocnić. Nie jest więc tak, że działamy tylko i wyłącznie poprzez kanały dyplomatyczne, ale mamy bardzo dużo różnego rodzaju instrumentów, które w przypadku zaostrzenia konfliktu mogą zostać uruchomione. Mówię tutaj nie tylko o Art. 4, który przewiduje konsultacje w Radzie w sytuacji, kiedy któryś z sojuszników czuje się zagrożony. Czy Art. 5, który przywołuje się już w momencie, kiedy doszło do naruszenia integralności terytorialnej któregoś z członków, czy w końcu o wszystkich tych planach (contingency plans), które zostają uruchomione w momencie podjęcia decyzji politycznej, że NATO angażuje się w obronę swojego sojusznika.

Trzeba jednak pamiętać, że eskalacja militarna to jest środek ostateczny. Karta Narodów Zjednoczonych, której Polska jest stroną, i wszystkie państwa NATO i UE, reguluje to w ten sposób, że w momencie zagrożenia trzeba wyczerpać najpierw wszelkiego rodzaju inne instrumenty. Siła zbrojna jest tym środkiem ostatecznym, którego oczywiście można użyć w samoobronie indywidualnej lub zbiorowej, natomiast na pewno nie powinna być instrumentem, do którego się odwołujemy w pierwszym rzucie.

W tej chwili widzimy szereg działań dyplomatycznych, zarówno na forum UE, jak i NATO, jak i w rozmowach bilateralnych z naszymi sojusznikami: Wielką Brytanią, Stanami Zjednoczonymi, które mają na celu załagodzenie tego kryzysu tak, by nie doszło do incydentów militarnych, których się oczywiście obawiamy.

Czy w tej chwili jest adekwatna reakcja do zagrożenia? Granica została naruszona i to wielokrotnie. Czy nie sięganie po mocniejsze środki nie daje po prostu czasu Rosji na dalsze działania? Widać ewidentnie, że Rosja posuwa się coraz dalej.

Ale chodzi pani, rozumiem, o Ukrainę?

Również o Ukrainę, ale nie tylko – także o działania na Białorusi przy granicy z Polską. Te sprawy są ze sobą powiązane.

Póki co środki są adekwatne. Mamy oczywiście naruszenia granicy, ale to nie jest klasyczna inwazja militarna, tylko to są naruszenia powodowane napieraniem grup uchodźców na granicę. Zgromadzone po naszej stronie siły i środki są wystarczające. Jeśli chodzi i o liczbę i o sposób reakcji, to na razie jest to wystarczające. Oczywiście cały czas polskie służby monitorują sytuację w tym kierunku, czy ona się nie zaognia i czy rzeczywiście nie będziemy mieli za chwilę tutaj jakiejś prowokacji militarnej. Natomiast na ten moment sytuacja jest taka, że polska strona nie powinna odpowiadać w zdecydowany sposób militarny, dlatego że może to bardzo łatwo stać się pretekstem do rozpętania naprawdę poważnego kryzysu granicznego, w który już faktycznie będą musiały zostać zaangażowane wszystkie państwa NATO, a nasi adwersarze, czyli Białoruś i Rosja oskarżą nas o atak – nie tylko Polski, ale całego NATO, co zresztą wpisałoby się w ich stałą narrację, że to NATO szykuje się do inwazji na tamte państwa, więc my nie możemy dawać paliwa do utrzymywania takiej narracji.

Tak, ale Rosja i Białoruś już to robią. Już w tej chwili jest narracja, że to Polska jest odpowiedzialna za kryzys humanitarny, że to Polska jest odpowiedzialna za sytuację na Białorusi…

Tak, ale na tego typu prowokacje nie można odpowiadać militarnie. To, że jest szerzona wojna dezinformacyjna w przestrzeni informacyjnej nie warunkuje tego, że powinniśmy używać siły, bo to już zupełnie zniszczyłoby nasz wizerunek. Chodzi o to, że oczywiście dosyć słabo radzimy sobie w tej wojnie informacyjnej i tutaj rzeczywiście powinien zostać włożony dużo większy wysiłek w to, by ta polska narracja, pokazująca obraz sytuacji i prawdziwy przebieg wydarzeń dominowała w mediach zarówno polskich, jak i zagranicznych. Natomiast absolutnie użycie siły na tym etapie nie jest uzasadnione.

Komisja Europejska wysunęła pomysł, żeby Polska zmieniła swoje prawo migracyjne i zakazała tzw. push-backów. Jak Pani ocenia ten pomysł? Jakie by miał konsekwencje, jeżeli zostałby wprowadzony?

Tutaj oczywiście w grę wchodzą kwestie humanitarne i ta propozycja KE, która patrzy na sprawę poprzez pryzmat humanitarny. My to oczywiście możemy rozważyć i opatrzyć tę propozycję odpowiednim komentarzem. Nie musimy się na tę propozycję, zwłaszcza w tej chwili tej zwiększonej presji migracyjnej, zgadzać. Te rzeczy zresztą reguluje Konwencja Genewska, więc pozostajemy w respektowaniu postanowień tej konwencji i tutaj nikt nie może nam zarzucić, że łamiemy konwencję, ponieważ możliwe jest wydalanie osób, które masowo, siłowo przekroczą granicę. My mamy prawo do tego, żeby takie osoby z terytorium Polski wydalać. Natomiast nie wydaje mi się, żeby to był najlepszy moment, by KE stawiała nam tego typu warunki. Wiele państw, o czym się nie mówi głośno, stosuje push-backi właśnie w takiej sytuacji zwiększonej presji. Nie można odbierać państwu instrumentów do walki z tym zagrożeniem. Można oczywiście rozważyć później już, jak ta presja się zmniejszy, czy takie zmiany w ustawodawstwie są rzeczywiście potrzebne, czy to nie będzie jakaś dodatkowa rzecz do tej, którą już akceptujemy wraz z prawem międzynarodowym. Natomiast w tej chwili KE powinna się skupić przede wszystkim na tym, jak pomóc Polsce opanować ten kryzys. Jest też wiele dobrych propozycji typu sfinansowanie części urządzeń, które będą służyły do ochrony granicy, czy kolejny pakiet sankcji na Białoruś, przede wszystkim targetowany na tych przemytników, którzy ten proceder rozkręcili. Tutaj na razie z tego skorzystamy, a jeśli chodzi o zmiany w prawodawstwie, to jest kwestia na później. Zdecydowanie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Wiejak

CZYTAJ TAKŻE:

-WYWIAD. Putin chce „pomóc UE” ws. migrantów. Romaszewska: To jest zachęta do KE, żeby próbować rozmawiać ponad głową Polski

-Łukaszenka grozi: Na sankcje odpowiemy „działaniami odwetowymi”. Białoruski przywódca atakuje i oskarża Polskę

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSylwia Spurek chce, by osoby jedzące mięso płaciły wyższą składkę zdrowotną
Następny artykułGórzyca ma pierwszy w historii pomnik przyrody. Z tej okazji będzie Festyn Drzewa