Od początku sierpnia w budynku byłego Młodzieżowego Domu Kultury na pl. Św. Anny działa centrum opiekuńczo-edukacyjne dla dzieci z Ukrainy Wyszywanka. Przez okres wakacyjny rodzice, a zwłaszcza mamy mogły zostawić swoje pociechy pod opieką pedagogów i nauczycieli.
– Powołaliśmy to miejsce, bo była taka potrzeba – mówi Oksana Mytiai prezes Fundacji Międzynarodowe Centrum Pomocy Psychologicznej, która prowadzi Wyszywankę. – Do Polski, jak i do Tychów, z Ukrainy przyjechały głównie matki z dziećmi, przyzwyczajone jednak do zupełnie innego prawa – dodaje.
Opieka i edukacja
W Polsce dziecko do 7 lat nie może samo iść do szkoły, nie może też pozostać pod opieką starszego rodzeństwa. Stąd matki, które podjęły zatrudnienie, znalazły się w trudnej sytuacji. Pozostały bez pomocy rodziny w zupełnie innej rzeczywistości prawnej. – Nasze działania wyszły im naprzeciw. Za symboliczną opłatą mogły pozostawić swoje pociechy u nas pod opieką pedagogów i nauczycieli w tygodniu w godzinach od 9 do 17. Dziesięciodniowa opieka, wraz z posiłkiem, kosztowała 200 zł. Podczas tych godzin prowadziliśmy zajęcia edukacyjno-ruchowe. Każdy dzień był inny. Poruszaliśmy tematy związane ze zdrowiem, bezpieczeństwem czy rozwojem, ale też sporo rozmawialiśmy o Ukrainie. Podczas tych godzin mówiliśmy po ukraińsku i nie prowadziliśmy nauki języka polskiego. Kurs polskiego dzieciaki mają w miejskim Punkcie Wsparcia Cudzoziemców oraz w szkołach i przedszkolach, do których chodzą. Nauka nowego języka jest bardzo absorbująca. Chciałam, aby podczas wakacji dzieci mogły odpocząć, zregenerować siły i pobyć w swoim pierwotnym środowisku czyli ukraińskim. Nauka języka polskiego i znajomość polskiej historii i kultury jest bardzo ważna i dzieci uczą się ich na innych zajęciach – tłumaczy Oksana Mytiai.
Pomoc podczas roku szkolnego
Od 1 września ukraińskie dzieci pójdą do szkół i problem rozwiąże się sam. Przynajmniej połowicznie, bo spora część Ukrainek pracuje w systemie zmianowym. Jest zapotrzebowanie na tego typu usługi, więc Wyszywanka wciąż będzie działać, jednak godziny pracy jeszcze nie są ustalone. Na miejscu pedagodzy będą pomagać dzieciom w odrabianiu zadań domowych, przygotowaniu się do zajęć szkolnych, ale również animować czas i pomagać w rozwijaniu hobby. Koszty w porównaniu do prywatnych świetlic pozostaną konkurencyjne. – Nasze zajęcia przede wszystkim pomogą ukraińskim dzieciom odnaleźć się w polskim systemie oświaty, który jest inny od ukraińskiego. Pedagodzy rozpoznają te różnice i zapobiegają problemom, które mogą z tego wynikać. Oczywiście, od 1 września wprowadzimy jezyk polski, aby dzieci szybciej pokonały bariery językowe. Jednak wciąż będziemy prowadzić zajęcia artystyczne, hobbystyczne i sportowe. A jeszcze spotkania integracyjne i konwersacyjne w językach polskim i angielskim – dodaje Oksana Mytiai.
Pół na pół
Z tego co się dowiedzieliśmy, to faktycznie można zaobserwować pewne problemy z dziećmi ukraińskimi, wynikające z bariery językowej. – To naturalne, że dzieci ukraińskie trzymają się razem – mówi jedna z nauczycielek. – Jako pedagodzy staramy się nie dopuścić do sytuacji, w której powstanie izolująca się grupa. Podczas zadań w grupach, tak dobieramy dzieci, aby powstały zespoły mieszane. To bardzo ważne – dodaje. Oczywiście niektóre dzieci znoszą to lepiej i szybko uczą się współpracy w innym języku, inne wręcz przeciwnie. Może to wynikać po prostu z chęci powrotu do domu, do normalności. „Po co mam się uczyć polskiego, skoro przecież wkrótce wrócę do domu” – zdarza się nauczycielom usłyszeć takie argumenty. Pani Oksana również potwierdza takie zjawisko. – Pewna część Ukrainek w ogóle nie bierze pod uwagę pozostania w Polsce na stałe. Dla nich nauka języka i posyłanie dzieci do polskich szkół jest bezcelowe. Ale obowiązek edukacyjny zobowiązuje je do tego. Do tego roku szkolnego każde dziecko w wieku od 7 do 18 lat miało obowiązek uczęszczania do polskiej szkoły. Obecnie dla dzieci ukraińskich jest możliwość uczenia się online tylko w szkołach ukraińskich. Który system edukacji wybiorą rodzice? Trudno mi ocenić. Ponad dwa miliony obywateli Ukrainy już wróciło do swojego kraju. A co z tymi którzy nadal pozostają w Polsce? Z tego co słyszę, to mogę powiedzieć, że połowa chce wrócić, a druga połowa wiąże swoją przyszłość na stałe z Polską – mówi Oksana Mytiai.
Goście u gospodarza
24 sierpnia uchodźcy zza wschodniej granicy obchodzili Dzień Niepodległości Ukrainy w rocznicę uchwalenia Deklaracji Niepodległości Ukrainy przez Radę Najwyższą Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (24 sierpnia 1991). Dzień ten jest uważany za datę powstania Ukrainy w obecnej formie. Z tej okazji Fundacja Międzynarodowe Centrum Pomocy Psychologicznej zorganizowała warsztaty dla dzieci. Zarząd fundacji zrezygnował z organizowania dużego wydarzenia w przestrzeni miasta. – To ukraińskie święto, a my teraz mieszkamy w Tychach, w Polsce. Nie uważam, abyśmy powinni wychodzić ze swoimi świętami w publiczną przestrzeń. Jesteśmy tutaj gośćmi i zbytnie manifestowanie swoich obyczajów gościom nie przystoi. Bardzo doceniamy wszystko, co Polacy i państwo polskie dla nas robią, choć wcale nie mają takiego obowiązku. Bardzo doceniamy gest pana prezydenta Tychów Andrzeja Dziuby, który w swoich mediach przybliżył znaczenie 24 sierpnia dla nas i złożył nam życzenia pokoju. To był gest gospodarza i był bardzo budujący. My skupiliśmy się na zajęciach dla dzieci. Przypomnieliśmy historię Ukrainy, dzieci zaś przygotowały origami w kształcie ukraińskich koszul z życzeniami dla naszych żołnierzy. Większość była bardzo wzruszająca – opowiada szefowa Wyszywanki.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS