Muzeum Miejskie w Tychach od czterech lat przygotowywało się do wystawy, której wernisaż miał miejsce w ubiegły piątek. Mowa tutaj o wystawie malarstwa i grafiki „Stanisław Mazuś. Mniej znany” pod kuratelą dr Patryka Oczko. Wystawa potrwa do 25 lutego, zaś 18 listopada i 9 grudnia w godz.18-19 zaplanowane jest oprowadzanie kuratorskie.
Urodzony w Lublinie absolwent Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, dwukrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki i od lat związany z Tychami, Stanisław Mazuś jest niezwykle płodnym artystą. Pomimo zaawansowanego wieku (7 listopada skończy 82 lata) wciąż maluje codziennie, stąd też przylgnął do niego przydomek „Pracuś”. To umiłowanie swojego rzemiosła widać w każdej z wystawionych prac.
Wystawa łączy teraźniejszość z przeszłością – prezentuje najnowsze, nieeksponowane jeszcze obrazy artysty z lat 2018–2022 oraz prace zgromadzone w zbiorach Muzeum Miejskiego w Tychach, które reprezentują całokształt jego twórczości.
Człowiek miasta
– 4 lata przygotowywaliśmy się do tej wystawy – rozpoczęła wydarzenie Aleksandra Matuszczyk dyrektorka Muzeum Miejskiego w Tychach. – Dziś mamy zaszczyt przedstawić zbiór prac prawdziwego tuza sztuki. Pan Stanisław jest absolutnie fantastycznym artystą, ale też osobą, w której życiorys wpisane są losy naszego miasta. Tak jak wielu innych Stanisław Mazuś przybył do Tychów, aby rozpocząć nowe życie. Jednak jak nikt inny wpłynął na stworzenie tyskiego życia kulturalnego. To w jego pracowni spotykały się najważniejsze osobistości zarządzające kulturą w naszym mieście. Bardzo mnie cieszy, że są tutaj dzisiaj z nami Jan Łyp, Hubert Chwalczyk czy Jan Kulbicki. Częścią tego środowiska był nasz bohater. Czuł młodość miasta i jego energię. Trudno wskazać wydarzenie czy instytucję kulturalną, do których powstania Stanisław Mazuś by się nie przyczynił – kontynuowała Aleksandra Matuszczyk.
„To w jego tyskiej pracowni malarskiej, funkcjonującej w latach 1973–1993 przy ul. Dąbrowskiego, bywało wielu ludzi kultury i sztuki, tam rodziły się liczne inicjatywy kulturalne, m.in. festiwal „Śląska Jesień Gitarowa” wraz z towarzyszącą mu imprezą – ogólnopolską wystawą „Muzyka w malarstwie”. Organizował i współorganizował ogólnopolskie plenery malarskie, m.in. „Impresje Mikołowskie” i „Beskidzkie Integracje Sztuki”. Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień. Odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2014) oraz Złotą Odznaką Honorową za Zasługi dla Województwa Śląskiego (2019). Jego prace znajdują się w zbiorach instytucji państwowych, w muzeach i kolekcjach prywatnych w kraju oraz za granicą (m.in. w Galerii Uffizi we Florencji).” – wyliczyła Agnieszka Woszczyńska w listopadowym numerze „Ram Kultury”.
„Mniej znany”, ale wciąż bardzo lubiany
– Doskonale pamiętam ostatnią wystawę w Muzeum Miejskim sprzed 12 lat. To było cudowne spotkanie – przemówił Stanisław Mazuś. – Jestem ogromnie wdzięczny, że dyrekcja wciąż interesuje się moimi pracami. Wszystkie moje obrazy powstały na zasadzie zachłyśnięcia się zjawiskiem, czy to jest worek cebuli, słoik czy też garść orzechów. Do stworzenia dzieła potrzebne jest niewiele więcej niż nic – powiedział w rozmowie z nami.
Wystawę otwiera autoportret artysty podczas pracy nad pejzażem. Jak sam wspomniał, nie ma w malowaniu autoportretów żadnej megalomanii czy hołubienia swojemu ego, a jedynie chęć dążenia do doskonałości. Doskonałość prezentują liczne martwe natury, stanowiące częstokroć odniesienia do kondycji współczesnego człowieka oraz pejzaże, w których przyroda zdecydowanie dominuje nad śladami ludzkiej bytności. Sporo prac przedstawia pejzaże – głównie tyskie i z Tychami związane – powstałe m.in. na specjalne zamówienia władz miasta oraz podczas plenerów. Osobna część prezentuje świat grafiki warsztatowej. Powstałe w latach 1966–1970 prace opisują rzeczywistość zarówno w sposób dosłowny jak i symboliczny, odwołując się do realiów społeczno-politycznych. Uwidacznia się to w apokaliptycznych kompozycjach z cyklu „Kara”. Wisienką na torcie jest jedna z większych i bodajże najstarszych prac artysty – grafika zatytułowana Tbilisi .
– Pomimo, że początkowo zakładaliśmy przedstawić tylko dzieła najnowsze, to jednak zwróciliśmy się ku wystawie retrospektywnej – mówi kurator wystawy dr Patryk Oczko.
– Pokazujemy państwu grafiki, które odbiliśmy z matryc znajdujących się w zbiorach artysty. Cały czas jednak szukaliśmy prac i tematów mniej znanych. Przeprowadziliśmy bardzo długą rozmowę z artystą i zostanie ona przedstawiona w formie publikacji, którą przygotowujemy na finisaż wystawy. Będzie ona korespondowała z przedstawionymi pracami, niejednokrotnie opowiadając o ich powstaniu.
Wernisaż zgromadził prawdziwe tłumy, wśród których znaleźli się wierni fani oraz oczywiście fanki twórczości Stanisława Mazusia, którego obdarowały kwiatami. – Wśród ponad 7 tysięcy obrazów nie namalowałem jednego, w który bym nie wsadził serca, emocji, siebie. Każdy z nich jest portretem moich stanów emocjonalnych. Poprzez płótno, pędzel i paletę wyrażam to, co się dzieje w moim wnętrzu. Bez tych wewnętrznych tarć nie ma dzieła, nie ma sztuki – zauważył malarz. I jak tu nie darzyć sympatią takiego człowieka?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS