A A+ A++

Obowiązująca od ponad miesiąca wysokość diet krasnostawskich radnych powoli zaczyna irytować mieszkańców. Podwyżki od ponad 600 zł do nawet 1 200 zł według nich były grubo przesadzone. – Wszystko idzie w górę, tylko nasze pensje stanęły w miejscu. A radni lekką ręką przyznali sobie ekstrakasę! – twierdzi oburzony mieszkaniec Krasnegostawu.

Z końcem grudnia minionego roku krasnostawscy radni przyznali sobie podwyżki. Żeby to zrobić, zwołali nadzwyczajną sesję rady miasta. W porządku obrad znalazła się tylko uchwała o ustaleniu wysokości diet. Ten fakt zirytował mieszkańców, bo w żadnym samorządzie w powiecie krasnostawskim dotąd nie zwoływano sesji, i to w trybie nadzwyczajnym, wyłącznie w celu podwyższenia diet radnym.

Radni musieli dostosować swoje uposażenia do nowych przepisów, dla nich bardzo korzystnych. Mogli to jednak zrobić wcześniej, jak inne samorządy, albo nawet w styczniu br. Ich diety wzrosły od 600 zł do ponad 1 200 zł. Przewodniczący rady miasta, Janusz Rzepka, który wcześniej dostawał 2 013 zł, ma 3 220,96 zł miesięcznie brutto. Jako jedynemu urząd potrąca podatek, ze względu na przekroczenie kwoty wolnej od podatku. Rzepka, zdaje sobie sprawę, że dieta jest wysoka, dlatego też każdego miesiąca po kilkaset złotych przekazuje na cele charytatywne. – Robię to, od kiedy jestem radnym. Chcę pomagać tym, którzy tego wsparcia potrzebują – mówi.

Wiceprzewodniczący rady – Marcin Wilkołazki i Andrzej Jakubiec – mają ryczałty w wysokości po 2 447 zł, a przed podwyżką dostawali po 1 529 zł. Wynagrodzenia przewodniczących komisji to 2 147 zł miesięcznie. Wcześniej było to 1 342 zł. Pozostali radni dostają po 1 717 zł, a mieli po 1 073 zł. Radnym przysługiwało wyrównanie diet od 1 sierpnia ubiegłego roku. W głosowaniu za podwyżkami opowiedziało się aż 12 radnych. Od głosu wstrzymał się tylko były wiceburmistrz Dariusz Turzyniecki, a przeciwny był eks burmistrz Andrzej Jakubiec. Udziału w sesji nie wziął Paweł Mazurek.

Dla porównania radny w poprzedniej kadencji, który nie sprawował żadnej funkcji w radzie, rocznie z tytułu diet mógł zarobić około 9 000 zł. Tak wynika z oświadczeń majątkowych Grzegorza Brodzika czy Andrzeja Smorgi za 2017 rok. Przewodniczący komisji z kolei mogli liczyć na 12-13 tys. zł. Według nowych stawek zwykli radni, jeśli będą mieli stuprocentową obecność na posiedzeniach, za rok dostaną nawet ponad 20 tys. zł, a szefowie komisji – 25,7 tys. zł. To ponad dwa razy więcej niż w poprzedniej kadencji.

Nic dziwnego, że wysokość nowych stawek diet powoli zaczyna irytować mieszkańców. Jeden z naszych czytelników w liście do redakcji podkreśla, że radni wykorzystali okazję i przyznali sobie ekstra podwyżki, choć mogli zachować umiar. – Jestem oburzony, bo niemal wszystko idzie w górę, płacimy więcej za paliwo, prąd, gaz, nawet kredyty są droższe, a nasze pensje niemal stanęły w miejscu. Jak dostaniemy podwyżkę, to może 200 lub 300 zł, a nie prawie 1 000 zł. Radni z kolei lekką ręką przyznali sobie wysokie diety. Zdecydowanie za wysokie, bo średnio jest jedna sesja w miesiącu. Każdy chciałby tyle zarabiać za kilka czy kilkanaście godzin pracy. Z mieszkańcami nie spotykają się, ponieważ mamy pandemię. W styczniu nie było żadnego posiedzenia, ale radni wypłaty wzięli. Za co?! – denerwuje się nasz czytelnik.

Przewodniczący Rzepka po uchwaleniu nowych stawek diet zapowiadał, że będzie rozmawiał z radnymi na temat zmniejszenia wysokości uposażeń. Sprawa jednak ucichła, bo podobno większość radnych nie chce już do niej wracać… (ps)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWypadek w Józefowie, w gminie Pątnów
Następny artykułSąd zablokował ponad 640 mln juanów dewelopera Evergrande