A A+ A++
Ani dożywocia, ani uniewinnienia. Łukasz T. usłyszał po raz kolejny usłyszał dzisiaj w Sądzie Apelacyjnym, że jest winny zabójstwa Barbary Sz. Sąd odrzucił wszystkie wnioski i uznał, że bójka na jezdni nie ma znaczenia dla kary.

Dzisiaj odbyła się druga rozprawa w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. Pierwsza, niespełna miesiąc temu, nie przyniosła rozstrzygnięcia. Był problem z ustaleniem, czego domaga się jeden z oskarżycieli posiłkowych. Kiedy już sądowi udało się dowiedzieć, o jaką karę dla Łukasza T. wnioskuje, trzeba było wyznaczyć kolejny termin. Powodem był wymiar kary wnioskowany przez przedstawiciela rodziny ofiary, czyli zabitej 19-latki Barbary Sz. Wniosek o dożywocie wymagał poszerzenia składu orzekającego do pięciu osób. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ. Dzisiaj sąd był już przygotowany, żeby zająć się sprawą.

Rodzina chce dożywocia

Jak mówi prokurator Rafał Nagrodzki z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, sąd nie uwzględnił bardzo wysokiego stopnia winy oskarżonego. – Sąd I instancji pomieszał chęć popełnienia przestępstwa z pragnieniem popełnienia przestępstwa. Powodując śmierć Barbary Sz., oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim koniecznym. Głównym motywem, przyczyną nie było pragnienie zabicia Barbary Sz. Oskarżony nie pragnął śmierci Barbary Sz., ale pragnął kontynuować jazdę – uważa Nagrodzki. Sąd Okręgowy uznał, że Łukasz T. popełnił zabójstwo z zamiarem ewentualnym, a nie bezpośrednim, jak uważa Prokuratura Okręgowa. Ta od początku zapowiadała, że będzie wnioskować o karę surowszą – 25 lat pozbawienia wolności.
Jeszcze wyższej kary domagał się pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, który reprezentował rodzinę Barbary Sz. – Ja mam wrażenie, jakby sąd I instancji stracił z pola widzenia to, że oskarżony swoim czynem próbował pozbawić życia wielu osób. Gdyby nie zbieg okoliczności, to prawdopodobnie byłoby więcej osób, które utraciłyby życie wskutek jego działania – mówi mecenas Paweł Dłóciok i powtórzył, że wnioskuje o karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Obrona chce uniewinnienia

Z kolei obrona uważa, że sąd I instancji popełnił błędy w ustaleniach. Dlatego wnioskowała o wezwanie na rozprawę biegłych z zakresu transportu oraz psychologii. A także o przeprowadzenie na terenie bazy PKM-u eksperymentu procesowego z udziałem statystów. Jednym z głównych zarzutów wobec wyroku Sądu Okręgowego był wykazany brak zagrożenia ze strony grupy osób znajdujących się na jezdni, z których część brała udział w bójce. – Czy ktoś ma prawo do tego, żeby wyrażać strach w sytuacji, jeżeli przed czołem autobusu mamy
grupę osób bijących się i będących pod wpływem alkoholu? – pyta adwokat Kinga Jaśkiewicz. W swojej apelacji obrona udowadniała, że kara jest niewspółmierna do winy. Domagali się uchylenia wyroku, obniżenia kary i zmiany na przestępstwo z art. 177 par. 2 Kodeksu karnego, czyli uznanie zdarzenia z 31 lipca 2021 roku za wypadek komunikacyjny.

Dla Łukasza T. był to wypadek

Dzisiaj po raz kolejny Łukasz T. miał okazję zabrać głos. W pierwszej kolejności przeprosił obecną na sali siostrę Barbary, Ewelinę Sz. – Brak mi słów na to wszystko, też przepraszam panią najmocniej za całe zdarzenia – mówi Łukasz T. Dodał, że będąc tymczasowo aresztowanym, wnioskował o możliwość podjęcia pracy. – Mam zawiązane ręce, bo nie można podjąć pracy, a chciałem tym samym w jakikolwiek wspomóc rodzinę pokrzywdzonej i małoletnie dzieci – deklaruje T. Powiedział też, że czuje się niewinny i na ul. Mickiewicza zdarzył się wypadek.

Sędzia: Kierowca zachował się jak szeryf drogowy

Sąd Apelacyjny podzielił rozstrzygnięcie sądu I instancji. Nie zgodził się z oskarżonym i obroną, którzy próbowali przedstawić całe zdarzenie jak wypadek. – To nie był żaden wypadek drogowy, to było intencjonalne zachowanie oskarżonego, który zachowywał się jak szeryf drogowy, który nie zważa na innych, bo on musi udowodnić, że ma na drodze rację i ma na drodze pierwszeństwo przed wszystkimi i tak zachował się oskarżony – mówi sędzia Sądu Apelacyjnego w Katowicach Rafał Doros. Dla sądu nie ulega wątpliwości, że Łukasz T. widział Barbarę Sz.
Widział też innych ludzi znajdujących się na drodze. Uważa, że to jednak nie ma większego znaczenia dla kary. – Zachowanie tych młodych ludzi jest zupełnie bez znaczenia. To jest odrębna sprawa, co oni robili na tej jezdni. Oskarżony nie był zaskoczony tym, że oni się tam znaleźli, widział ich od pewnego momentu a mimo to podjął taką, a nie inną decyzję – mówi Doros. Zdaniem sądu wina jest bardzo wysoka, a kara jej odpowiada. – Miał mnóstwo czasu, żeby od razu zahamować pojazd, ale tego nie zrobił. Nie zahamował, bo nie liczył się z tłumem. Liczył się z tym, że chce przetrzeć sobie drogę kosztem ludzi na niej się znajdujących – dodaje sędzia. Mimo to sędzia nie przyznał racji prokuraturze. Jak udowadniał sąd, nic nie wskazuje na to, że zabił Barbarę Sz. z zamiarem bezpośrednim.

Jeszcze kilkanaście lat w więzieniu

Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok z września 2023 roku, według którego Łukasz T. spędzi w więzieniu łącznie 16 lat. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym T. został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Za usiłowanie zabójstwa trzech osób sąd wymierzył mu karę 8 lat więzienia, a za prowadzenie pojazdu w stanie jak po spożyciu alkoholu kolejny rok. Kierowca będzie też musiał zapłacić nawiązkę dla partnera zabitej – Łukasza M. w wysokości 80 000 zł, a także ich dzieci: Igora i Elizy w wysokości po 70 000 zł dla każdego. Dodatkowo sąd zasądził wpłatę 10 000 zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Penitencjarnej. Orzekł też 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.

Obrona zapowiedziała, że po otrzymaniu przeanalizowaniu uzasadnienia dzisiejszego wyroku, nie wyklucza złożenia kasacji.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowa, wyjątkowa cukiernia w Wieliczce – Sweet is this
Następny artykułEksplozja w zakładach azotowych w Puławach. Są ranni