Chelsea to brytyjska podróżniczka i ekspertka od budżetowych wakacji, która zgromadziła już 272 tys. obserwujących na Instagramie. Chętnie dzieli się z nimi nie tylko sprawdzonymi wskazówkami, ale i przydatnymi recenzjami. Tym razem postanowiła opowiedzieć o wrażeniach z podróży z indyjską linią lotniczą Vistara.
Poleciała indyjską linią lotniczą
Chelsea planowała udać się z Bombaju do Udajpuru nocnym autobusem. Jednak, kiedy żadna z kuszetek nie była dostępna, postanowiła dotrzeć na miejsce samolotem Vistary. Wcześniej sprawdziła jednak opinie na jej temat, a jej oczom ukazały się niepokojące ostrzeżenia – jeden z internautów twierdził, że nie otrzymał bagażu od 24 dni. Mimo to postanowiła zarezerwować bilety.
Za podróż zapłaciła w przeliczeniu około 240 zł. Co ciekawe, w ramach biletu miała zagwarantowany bezpłatny bagaż rejestrowany, wybór dowolnego miejsca na pokładzie, a nawet posiłek. Wszystko zapowiadało się naprawdę idealnie. Problemy pojawiły się dopiero później.
Linia lotnicza zgubiła jej bagaż
Podczas boardingu Chelsea została poproszona o przejście do osobnego pomieszczenia. Okazało się, że umieściła w torbie ładowarkę do mikrofonu, która była uznana za powerbank. Musiała zabrać ją ze sobą na pokład, a pracownicy zapewnili ją, że jej bagaż trafi do luku bagażowego.
Lot przebiegł bez większych zakłóceń, a Brytyjka była skłonna wystawić przewoźnikowi pięć gwiazdek. Szybko jednak zmieniła zdanie, gdy po przejściu do hali odbioru bagażu, okazało się, że jej torba… wcale nie opuściła lotniska w Bombaju.
Personel stwierdził, że nie próbowano jej załadować. Wolałabym wiedzieć to wcześniej, bo to tylko torba i spokojnie mogłam ją zabrać na pokład, nawet płacąc dodatkową opłatę
– stwierdziła.
Problemy podczas podróży po Indiach
W przypadku zgubienia bagażu linie lotnicze dostarczają go pasażerom pod wskazany adres. Jednak pracownica twierdziła, że w tym wypadku wina leżała po stronie Chelsea – torba nie została załadowana przez… jej power banka. Ta jednak twierdzi, że to niesprawiedliwe, bo na lotnisku mówiono jej co innego.
“Szybko zdałam sobie sprawę, że chodzi o pieniądze” – dodała. Okazało się, że mogła skorzystać z usługi dostarczenia rzeczy osobistych do hotelu za opłatą w wysokości 500 rupii indyjskich, czyli około 24 zł. “Uważam, że trzygwiazdkowa opinia końcowa jest sprawiedliwa, biorąc pod uwagę, że wylądowaliśmy trochę późno i nie próbowali załadować torby” – podsumowała.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS