Tekst publikujemy w ramach serii „Odlot. Magazyn Kulturalny”. Wspólnego cyklu o kulturze dla subskrybentów Newsweeka i Mediaklubu. Więcej tekstów „Odlotu” znajdziesz klikając w link.
Nadwaga to mało powiedziane. Wtórny analfabetyzm. Kompletnie straciłam dyscyplinę czytania, a kiedy (z rzadka) dopada mnie zmora polonistycznej przeszłości i z najwyższym wysiłkiem mięśni dwu-, trzy- i czterogłowych sięgam po książkę zasypiam na piątej stronie i czuję się jak półgłówek. Gwałtownie odchudzona lista lektur zawiera głównie pozycje z gatunku „ugotuj mi mamo” czy „jak przeżyć bunt dwulatka”. Postanowiłam być lepszą wersją siebie i pracować nad tym. Niestety wszystko sprowadza się do 24 godzin każdej doby, których nie chce być więcej niż właśnie tyle. I nie każdy może w nich zmieścić sto brzuszków czy nawet dwadzieścia stron. Są jednak książki, na które przeznaczmy z czystym sumieniem i czas, i fundusze: książki, które czytamy dzieciom.
W dziecięcym repertuarze
„Mały atlas ptaków” Ewy i Pawła Pawlaków to jedna z naszych ukochanych pozycji w Helciowej bibliotece. Zawdzięczam jej kilka dodatkowych minut snu, kiedy rano moje dziecko z uwagą siada w łóżeczku i przewraca kartki recytując z pamięci: zięba, wilga, makolągwa, raniuszek… Na blisko czterdziestu (twardych!) stronach jest duuuuużo obrazków i to wielorakich: są zdjęcia omawianych gatunków, piękne akwarele i wyszywane kolaże. Nawet mniej wprawne paluszki poradzą sobie z grubymi tekturowymi kartkami, a nieco tylko ustępujące fantastycznej oprawie graficznej opisy ptaków i ich zwyczajów są świetnym początkiem do wspólnej uważnej wędrówki po parkach, lasach i ogrodach.
maly atlas ptakow okladka
Fot.: Materiał prasowy/Nasza Księgarnia
Przy pierwszej możliwej okazji uzbroiliśmy się także w „Mały atlas motyli” i „Mały atlas zwierzaków” tych samych autorów. Znowu masa pięknych ilustracji, tym razem oprócz wyszywanek także trójwymiarowe modele z przebojową wiewiórką z ogonem ze szczotki do mycia butelek i jeżem ze starej wycieraczki. Ptaki pozostały jednak naszymi ulubieńcami.
Zobacz także: Agata Passent: Po przeczytaniu „Podziemia” będziecie żałować, że powierzchnia ziemi nie jest przeszklonym deklem zegarka
Kiedy do książki dołączyło „Ptasie Radio” Juliana Tuwima w jedynie słusznej interpretacji Ireny Kwiatkowskiej (youtube!), a pandemiczną zimą własnoręcznej roboty karmnik dla ptaków i pierwsze osobiste obserwacje ornitologiczne – zauważyłam, że moje (trzyletnie już wówczas) dziecko zaczyna rozpoznawać ptaki nie tylko na znajomych obrazkach, ale wysoko na niebie i daleko na drzewach.
Wzrusza mnie to szczególnie bo sama do niedawna z trudem odróżniałam wróbla od sikorki. Dzięki modraszkom i pokrzewkom z Helciowego atlasu nadrobiłam zaległości, a teraz – w tych krótkich chwilach, kiedy ona już zasypia, a ja jeszcze udaję, że nie – podczytuję o ptasich sprawach w wydaniu nieco doroślejszym.
Wrażliwość i erudycja
„Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego (finalista Nike w 2017), czyli zbiór esejów ornitologicznych. Tu obserwacja ptaków to pretekst do fascynującej opowieści o świecie, o sztuce, o literaturze. Niezależnie od erudycyjnego, humanistycznego wymiaru tej książki odnajduje się w niej ten rodzaj wrażliwości, na który otwiera nas wyłącznie kontakt z naturą.
Uważność i czułość z jaką autor obserwuje podrywające się do lotu żurawie jest doświadczeniem naukowym, zmysłowym, estetycznym i intelektualnym zarazem, nie mniej niż studiowanie „Odlotu żurawi” Chełmońskiego. O jednym i drugim opowiada Łubieński zaraźliwie, ale nienachalnie. W epoce zoomu i onlajnu warto dbać o takie lektury zarówno w dorosłym jak i dziecięcym repertuarze.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS