Seria pomiędzy ekipami z Los Angeles i Phoenix nie zawodzi od samego początku. Pierwszy mecz był istną jazdą bez trzymanki, z której górą ostatecznie wyszli podopieczni Monty’ego Williamsa. Suns zatrzymali serię zwycięstw Clippers i objęli w finale zachodu prowadzenie. Wiele w tym zasługi Devina Bookera. Sezon skończył się natomiast dla Philadelphii 76ers. Zespół Doca Riversa przegrał z Atlantą Hawks w meczu numer siedem mimo ogromnych problemów ze skutecznością Trae Younga i przewagi własnego parkietu. W finale wschodu „Jastrzębie” zmierzą się z Milwaukee Bucks.
PHOENIX SUNS – LOS ANGELES CLIPPERS 120:114 (1-0)
statystyki na PROBASKET
- Los Angeles Clippers bez Kawhiego Leonarda, natomiast Phoenix Suns bez Chrisa Paula. Od początku tej serii brakowało obecności liderów, dlatego też oczy wszystkich skierowane były na starcie Paula George’a z Devinem Bookerem. Suns od samego początku testowali najsłabsze punkty small-ballu rywala. Devin Booker agresywnie wjeżdżał pod kosz i szukał wykończenia lub podania do lepiej ustawionego kolegi.
- Problem Clippers polegał na tym, że nie mieli obrony pod koszem, co dobrze wykorzystywał DeAndre Ayton. Wiele w tym meczu zależało od produktywności wysokiego Suns – musiał wziąć na siebie część tego, co zapewniałby swoją obecnością CP3. Wiele razy zaskakiwał defensywę LAC po pick-and-rollu kreując sporo miejsca pod obręczą. Clippers z kolei odpowiadali grą głównie na obwodzie – to jedna z najlepiej rzucających drużyn w lidze i wyraźnie chcieli to przeciwko obronie Suns wykorzystać.
- Mecz był bardzo zacięty – raz to Suns wychodzili na kilkupunktowe prowadzenie, a chwilę później seria 10:0 gości i to oni przejmowali inicjatywę. Tyronn Lue zaskoczył rywala na początku drugiej kwarty, gdy wpuścił do match-upu z Dario Sariciem DeMarcusa Cousinsa. Ten w kilku posiadaniach zdemolował rywala. DMC nie był jednak gotowy na utrzymanie tej przewagi, Suns szybko odcięli go od piłek. Nie było jednak wątpliwości, że spotkanie sprostało swojemu ciężarowi gatunkowemu.
- W trzeciej kwarcie oglądaliśmy z kolei Devina Bookera, który podrażniony problemami w ataku swojej drużyny, przejął na moment mecz notując w trakcie tych 12 minut 18 punktów. Jego indywidualny zryw pozwolił Suns zredukować stratę. Czwartą kwartę rozpoczynaliśmy z remisem 93:93 po trójce niesamowitego w tym starciu PG13. Obrona Suns chciała sprowokować George’a do podań, by tylko odsunąć go od egzekucji – on jednak w bardzo naturalny sposób kreował kolejne posiadania i trafiał wielkie rzuty nad rękami defensorów.
- Run 10:3 Suns zmusił trenera LAC do skorzystania z przerwy na żądanie, gdy na zegarze pozostawało 9 minut do końca spotkania. Plan gości był relatywnie prosty – szukali rzutów z dystansu. Suns pozostali wierni temu, co działało do tej pory. Agresywnie atakowali kosz i szukali szans w destabilizowaniu całej defensywy rywala. Gdy Booker i Mikal Bridges wyprowadzili kontrę zakończoną alley-oopem, wydawało się, że postawili kropkę nad i… nie do końca. Trójka Rajona Rondo i następnie próba za trzy z tego samego miejsca Terance’a Manna zniwelowały stratę LAC do dwóch oczek (114:116).
- Jednak Clippers popełnili błąd w kolejnej akcji, gdy pozwolili zdobyć Bookerowi łatwe punkty zostawiając otwartą drogę do kosza. Za chwilę nie wykorzystali swojej szansy w ataku i przy +4 Booker stanął na linii wolnych zamykając mecz i dobijając do 40 punktów. Do tego 13 zbiórek i 11 asyst – okazałe triple-double lidera Suns. PG13 odpowiedział 34 oczkami i 5 asystami. Nie możemy się doczekać kolejnych starć tej serii.
Autor: Michał Kajzerek
PHILADELPHIA 76ERS – ATLANTA HAWKS 96:103 (3-4)
Statystyki na PROBASKET
- Typowe dla meczu numer siedem napięcie rosło już na godziny przed spotkaniem. Joel Embiid został ukarany grzywną w wysokości 35 tysięcy dolarów za niesportowe starcie z Johnem Collinsem w poprzednim pojedynku obu ekip. Inny zawodnik Atlanty Hawks – Bruno Fernando – za swój wkład w przepychankę jako rezerwowy został z kolei zawieszony i nie mógł wystąpić w dzisiejszym meczu, choć dotychczas i tak nie odgrywał większej roli w tej serii.
- Na początku spotkania odpowiedzialność za zdobywanie punktów po stronie Hawks rozłożyła się równomiernie między kilku zawodników. Dobrze prezentował się wówczas John Collins, aktywny w pomalowanym był Clint Capela, a z dalszej odległości trafiał Kevin Huerter. Wspierani przez gorący doping gracze Sixers utrzymywali jednak rezultat w granicach remisu głównie dzięki Embiidowi i Tobiasowi Harrisowi. Obie ekipy miały przy tym spore problemy ze wstrzeleniem się zza łuku, co przy lepszej skuteczności z gry pozwoliło gospodarzom na skromne prowadzenie (25:28).
- W drugiej odsłonie do festiwalu strzeleckiego dołączył Danilo Gallinari, a jego trafienia w znacznym stopniu przyczyniły się do szybkiego odskoczenia z wynikiem przez Hawks (28:33). Przerwa na żądanie Doca Riversa i efektowna akcja indywidualna Embiida powstrzymały jednak zapędy Atlanty. Po doprowadzeniu do remisu (36:36) Sixers kilkukrotnie mogli odzyskać prowadzenie, ale za każdym razem powstrzymywały ich proste błędy lub nieskuteczność. Fatalną noc kontynuował przy okazji Trae Young. Do przerwy rozgrywający „Jastrzębi” trafił zaledwie 1 z 11 rzutów z gry i choć gospodarze zdołali odzyskać chwilo przewagę po „trójce” Setha Curry’ego, to do przerwy na prowadzeniu wciąż byli goście (46:48).
- W trzeciej odsłonie wciąż kiepski ofensywnie był Young (wówczas 2/16 z gry). Punktowali jednak Capela, Collins, a przede wszystkim Huerter, dzięki czemu Hawks byli w stanie pójść z Sixers na wymianę ciosów. Gospodarze nie byli w stanie wykorzystać pomyłek gości, przy czym sami popełniali sporo błędów. Joel Embiid miał wówczas już 6 strat. „Szóstki” pudłowały do tego rzuty, które mogły pozwolić im odskoczyć na więcej niż 3 oczka po raz pierwszy w spotkaniu. „Jastrzębie” wykorzystały chwilą niemoc podopiecznych Doca Riversa i pod koniec trzeciej „ćwiartki” prowadzili już 7-punktami (69:76).
- Na pierwsze trafienie z gry w czwartej kwarcie sympatycy Hawks czekali prawie pięć minut. W międzyczasie Sixers zdołali odrobić straty i w końcu odskoczyć na 4 punkty po akcji 2+1 Harrisa (81:77). Odpowiedzieli Young oraz Huerter, a wynik ponownie oscylował w granicy remisu (84:84). Przyjezdni w porę się przebudzili i po efektownym wsadzie Capeli i „trójce” Trae prowadzili 87:93 na 2,5 minuty przed końcem. Philadelphia początkowo zmniejszyła przewagę, ale zawodziła ich skuteczność. W kluczowym momencie (92:96) na 44,7 s przed syreną fatalny błąd popełnił Embiid, w efekcie czego Sixers stracili posiadanie i przewaga Hawks wzrosła do 6 oczek. Przy 94:98 gospodarze zaczęli faulować „Jastrzębie”, by wysyłać ich na linię rzutów osobistych. Tam z wyjątkiem jednego pudła Younga wszystko lądowało w koszu. „Szóstki” próbowały jeszcze ratować się rzutami Embiida i Harrisa, lecz jak się okazało, bezskutecznie.
- Najwięcej punktów po stronie Hawks zdobył dziś Kevin Huerter, autor 27 oczek i 7 zbiórek (10/18 z gry). Pomimo fatalnej skuteczności przez większość dzisiejszego spotkania Trae Young dorzucił 21 punktów i 10 asyst (5/23 z gry, 2/11 zza łuku). Double-double popisał się natomiast John Collins (14 punktów, 16 zbiórek). Clint Capela dołożył 13 punktów i zebrał 6 piłek. Niezwykle cenne minuty z ławki dał też Danilo Gallinari (17 punktów, 5 zbiórek).
- W szeregach Sixers wyróżniali się przede wszystkim Joel Embiid (31 punktów, 11 zbiórek, 8 strat) i Tobias Harris (24 punkty, 14 zbiórek, 8/24 z gry). Kluczowe trafienia dołożył Seth Curry (16 pkt). Zawiódł natomiast Ben Simmons, który po raz kolejny nie dostarczył znaczącej liczby punktów (4 pkt, 13 asyst, 8 zbiórek). „Szóstkom” zabrakło również wsparcia zawodników rezerwowych. Najwięcej dał Matisse Thybulle, autor 8 oczek.
- Atlanta Hawks meldują się tym samym w pierwszym finale konferencji wschodniej od 2015 roku. O wielki finał NBA „Jastrzębie” powalczą z Milwaukee Bucks. Początek serii już 23 czerwca o godzinie 02:30 czasu polskiego w Fiserv Forum.
Autor: Krzysztof Dziadek
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS