O tej nocy sympatycy Golden State Warriors będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Wojownicy przegrali z Boston Celtics różnicą aż 52 punktów. Z dobrej strony pokazali się San Antonio Spurs, którzy pokonali Indiana Pacers i odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo. Jeremy Sochan zdobył 12 punktów i osiem zbiórek, ale to występ Victora Wembanyamy znajdzie się na pierwszych stronach gazet. Emocji nie zabrakło również w Dallas, gdzie Mavericks musieli uznać wyższość Philadelphia 76ers pomimo triple-double Luki Doncicia. W meczu na szczycie Zachodu Los Angeles Clippers ograli z kolei lidera konferencji Minnesota Timberwolves, przez co Leśne Wilki spadły na drugą lokatę.
Dallas Mavericks – Philadelphia 76ers 116:120
Statystyki na PROBASKET
- Niedzielną noc rozpoczęliśmy spotkaniem z potencjałem hitu. Tempo rywalizacji od początku wyznaczali 76ers, którzy kilkukrotnie wychodzili na dwucyfrowe prowadzenie. Drużyna z Filadelfii ograniczyła się w całym meczu do dziewięciu strat, co mimo gorszej skuteczności pozwoliło im na zwycięstwo.
- W czwartej kwarcie goście potrafili prowadzić już 18 punktami, jednak za sprawą 18 “oczek” Luki Doncicia drużyna z Dallas zdołała zmniejszyć straty do czterech punktów. Sixers „obudzili się” we właściwym momencie i dzięki ważnym punktom Tyrese Maxey’a i Tobiasa Harrisa odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu.
- W całym meczu dla zwycięzców Harris zdobył 28 punktów, a Maxey 24 “oczka”. 21 padło natomiast łupem wchodzącego z ławki Kelly Oubre Jr. Po stronie Dallas Mavericks triple-double w postaci 38 punktów, 11 zbiórek, 10 asyst zanotował Luka Doncić.
Autor: Maks Kaczmarek
Boston Celtics – Golden State Warriors 140:88
Statystyki na PROBASKET
- Już pierwsza kwarta pojedynku pokazała, że będziemy tej nocy świadkami jednostronnego pojedynku. Boston Celtics zdecydowanie lepiej weszli w mecz i błyszczeli szczególnie pod względem skuteczności (57,1% z gry, 62,5% za trzy), podczas gdy Golden State Warriors mieli sporo problemów z odnalezieniem drogi do kosza (33,3% z gry, 27,3% zza łuku).
- Celtowie zakończyli pierwszą odsłonę z 22-punktowym prowadzeniem, ale był to dopiero początek ich popisów. W drugiej części liderzy Wojowników ponownie nie radzili sobie w ofensywie, przy czym w żaden sposób nie byli w stanie ograniczyć ataków gospodarzy. Przewaga Bostonu rosła w zastraszającym tempie i na przerwę podopieczni Joe Mazzulli schodzili z zaliczką aż 44 „oczek” (82:38).
- Co ciekawe, według informacji stacji ABC pierwsza połowa w wykonaniu Stephena Curry’ego były najgorszą w jego dotychczasowej karierze pod względem skuteczności za trzy. Rozgrywający spudłował wszystkie dziewięć prób zza łuku (2/13 z gry) i zdobył jedynie cztery punkty.
- Curry, Klay Thompson i Draymond Green nie pojawili się już na parkiecie po przerwie. Losy spotkania były już rozstrzygnięte, choć Celtics jeszcze przez kilka minut trzeciej „ćwiartki” korzystali ze swoich starterów. Nawet kiedy do gry wkroczyli zawodnicy drugoplanowi, to Wojownikom nie udało się uniknąć absolutnej kompromitacji.
- Najlepiej punktującym zawodnikiem C’s był tej nocy Jaylen Brown, który w 22 minuty zdobył 29 „oczek”. Jayson Tatum dołożył 27 punktów, a wchodzący z ławki Payton Pritchard odnotował 19 punktów, sześć zbiórek i sześć asyst.
- Po stronie Warriors Moses Moody był jedynym zawodnikiem wyjściowej piątki, który zakończył mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym (11 punktów, 4 zbiórki). Lester Quinones był najskuteczniejszym graczem GSW tej nocy z dorobkiem 17 punktów i pięciu zbiórek. Jerome Robinson dołożył 10 „oczek”. – Sposób, w jaki grają sugeruje, że są bardzo pewnie swojej tożsamości i tego, kim są. Trzeba im to przyznać – komentował po meczu Curry.
Minnesota Timberwolves – Los Angeles Clippers 88:89
Statystyki na PROBASKET
- Początek spotkania bez wątpienia należał do Minnesota Timberwolves, którzy za sprawą m.in. Karla-Anthony’ego Townsa i Anthony’ego Edwardsa w kilku minut zbudowali sobie 14-punktową przewagę (19:5). Los Angeles Clippers w grze utrzymywał przede wszystkim Norman Powell, którego punkty z ławki okazały się nieocenione.
- W drugiej odsłonie to jednak goście z Miasta Aniołów przejęli inicjatywę, rozpoczynając tę część od serii punktowej 17:5. Duet Kawhi Leonard-Paul George zaczął w końcu skutecznie funkcjonować i na przerwę to LAC schodzili na prowadzeniu (46:49).
- Po przerwie strony rozpoczęły regularną wymianę ciosów, a wynik przez długi czas oscylował w granicach remisu. Na 1:40 przed końcową syreną Towns swoim trafieniem zmniejszył stratę Leśnych Wilków do zaledwie jednego „oczka” (86:87). Po chwili zza łuku spudłował James Harden, ale gospodarze nie wykorzystali tej okazji i Edwards również się pomylił.
- Piłka znów trafiła w posiadanie Clippers, ale tym razem swojej okazji nie wykorzystał Kawhi Leonard. Ekipa z Minneapolis raz jeszcze jednak przegapiła szansę na objęcie prowadzenia, tym razem po spudłowanej próbie Townsa. Timberwolves musieli ratować się faulem taktycznym, ale z linii na 13 sekund przed końcem nie pomylił się Kawhi (86:89). W swojej ostatniej akcji Wilki szukały jeszcze okazji do rzutu za trzy, ale Edwards mógł jedynie wsadzić piłkę do kosza.
- – To był bardzo fizyczny mecz. Było sporo dotykania, łapania się, tak jak w play-offach. Myślę, że zaczęliśmy mecz w odpowiedni sposób, ale po czasie trudno nam było wywalczyć to, co chcieliśmy – mówił po meczu Rudy Gobert.
- Świetne zawody rozegrał przede wszystkim duet Kawhi Leonard (32 punkty, 5 zbiórek) – Norman Powell (24 punkty; 6/8 za trzy). Paul George dołożył 15 „oczek”, z kolei James Harden oprócz zaledwie czterech punktów (0/10 z gry, 0/6 za trzy) rozdał jeszcze 10 asyst.
- Anthony Edwards skompletował 27 punktów, z kolei bliski triple-double był Karl-Anthony Towns (18 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst). Podwójną zdobyczą popisałsię natomiast Rudy Gobert, autor 12 „oczek” i 16 zebranych piłek.
Orlando Magic – Detroit Pistons 113:91
Statystyki na PROBASKET
- Faworyzowani Orlando Magic nie dali się zaskoczyć Detroit Pistons, choć w pierwszej połowie Tłoki utrzymywały się jeszcze w zasięgu kilku posiadań. Nie najgorzej do przerwy spisywali się Jalen Duren i Jaden Ivey, choć nie byli oni w stanie dotrzymać kroku duetowi Paolo Banchero – Wendell Carter Jr., którzy otrzymywali jeszcze dodatkowe wsparcie Markelle Fultza z ławki (59:50).
- Po trzeciej kwarcie losy spotkania były już w dużej mierze rozstrzygnięte. Gospodarze rozpoczęli tę część od serii punktowej 20:3, po której Pistons, pomimo dobrej dyspozycji swoich zmienników, nie byli już w stanie się podnieść (79:53).
- Paolo Banchero po raz kolejny zaprezentował kawał świetnej koszykówki, zdobywając 29 punktów, osiem zbiórek i pięć asyst. Wendell Carter Jr. dołożył 19 „oczek” i osiem zbiórek, z kolei rezerwowy Markelle Fultz odnotował 16 punktów na perfekcyjnej skuteczności 8/8 z gry.
- Po stronie Pistons najlepszymi punktującymi byli rezerwowi. Evan Fournier zdobył 17 punktów i pięć asyst, z kolei Simone Fontecchio dołożył 15 „oczek”, cztery asysty, cztery zbiórki i dwa przechwyty. Cade Cunningham zakończył zawody z dorobkiem zaledwie dziewięciu punktów.
Toronto Raptors – Charlotte Hornets 111:106
Statystyki na PROBASKET
- Mecz zespołów z drugiej połowy tabeli Konferencji Wschodniej rozstrzygnął się dopiero w ostatniej minucie. Jeszcze na początku czwartej kwarty Toronto Raptors prowadzili różnicą 15 punktów (90:75), ale pozwolili Charlotte Hornets zniwelować wszelkie straty i na 1:06 przed końcową syreną trafienie za trzy Davisa Bertansa dało Szerszeniom przewagę (102:103).
- Od tamtego momentu Hornets brakowało jednak skuteczności. Najpierw dwa osobiste wykorzystał Immanuel Quickley, po czym spudłował Miles Bridges. Po dwóch kolejnych celnych rzutach wolnych Quickley’ego nie trafił Bertans. Kiedy Quickley ponownie zachował zimną krew na linii, goście znów poprosili o przerwę na żądanie i choć wówczas zdołali wykorzystać już swój atak, to punkty Gary’ego Trenta Jr’a. przesądziły o zwycięstwie Raptors.
- RJ Barrett skompletował tej nocy 23 punkty, dziewięć zbiórek i pięć asyst. Double-double w postaci 22 punktów i 22 zbiórek odnotował z kolei Immanuel Quickley. Bliski podwójnej zdobyczy był też Ochai Agbaji, autor 13 „oczek” i dziewięciu zebranych piłek.
- Dobry mecz rozegrał Brandon Miller. Drugi wybór zeszłorocznego Draftu zakończył mecz z dorobkiem 26 punktów oraz 10 zbiórek i odnotował tym samym pierwsze double-double w karierze. Podwójną zdobyczą popisał się też Grant Williams (18 punktów, 13 zbiórek). Miles Bridges dołożył z kolei 20 punktów i 9 zbiórek.
Cleveland Cavaliers – New York Knicks 98:107
Statystyki na PROBASKET
- Mecz rozpoczął się fatalnie dla sympatyków New York Knicks. Już w pierwszej minucie pojedynku urazu doznał Jalen Brunson. Rozgrywający gości padł na parkiet po swoim pierwszym rzucie i przez długi czas trzymał się za kolano. Zawodnik NYK nie powrócił już do gry tej nocy.
- To nie powstrzymało jednak przyjezdnych od dobrego rozpoczęcia spotkania. Kluczowa była wówczas dobra dyspozycja Donte DiVincenzo oraz Milesa McBridge’a, który po kontuzji Brunsona spędził na parkiecie ponad 47 minut (19:28). Cleveland Cavaliers przebudzili się jednak w drugiej „ćwiartce” i za sprawą przede wszystkim Sama Merrila i Jarretta Allena to oni schodzili na przerwę ze skromną zaliczką (53:51).
- Po powrocie na parkiet do głosu znów doszli przyjezdni, którzy rozpoczęli trzecią część od serii punktowej 13:2 m.in. za sprawą trafień Preciousa Achiuwy. Goście utrzymywali przewagę kilku posiadań aż do czwartej kwarty, kiedy to trójka Dariusa Garlanda pozwoliła Cavs zbliżyć się na trzy „oczka” (96:99). Na 1:36 przed końcem Josh Hart dał Knicks chwilę oddechu i sześć punktów przewagi (98:104). Cavaliers zabrakło wówczas skuteczności, by ponownie zbliżyć się do rywala, przez co nie byli już w stanie powalczyć o zwycięstwo.
- Pod nieobecność Brunsona i Juliusa Randle’a ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Donte DiVincenzo, autor 28 punktów, sześciu zbiórek, czterech asyst i trzech przechwytów. Wchodzący z ławki Bojan Bogdanović zdobył 20 „oczek”. Triple-double odnotował z kolei Josh Hart (13 punktów, 19 zbiórek, 10 asyst).
- Po stronie Cavs tylko wchodzący z ławki Sam Merrill był w stanie przekroczyć barierę 20 „oczek” (21 punktów; 7/13 za trzy). Darius Garland zdobył 19 punktów, Jarrett Allen 18, natomiast Isaac Okoro 17. Double-double w postaci 13 „oczek” i 13 zbiórek odnotował z kolei Evan Mobley.
San Antonio Spurs – Indiana Pacers 117:105
Statystyki na PROBASKET
- San Antonio Spurs dobrze weszli w mecz i od pierwszych minut rozpoczęli budowę swojej przewagi. Swoją cegiełkę dołożył również Sochan, a po chwili gospodarze prowadzili już różnicą 12 punktów (19:7). Indiana Pacers brakowało przede wszystkim skuteczności za trzy (1/13) i choć Ostrogi również nie radziły sobie najlepiej zza łuku (3/11), to przez dłuższy czas utrzymywały bezpieczny dystans nad rywalem (26:16).
- Przyjezdni zdołali przebudzić się w odpowiednim momencie, co w połączeniu z gorszym fragmentem gry w wykonaniu Devina Vassella (1/5 z gry w drugiej kwarcie) oraz Keldona Johnsona (1/4) pozwoliło im niemal w pełni zniwelować straty przed przerwą (52:48).
- Po przerwie przez kilka minut lepszą dyspozycję prezentowali zawodnicy z Indianapolis. Spurs musieli przez chwilę gonić wynik, ale na wysokości zadania stanęli Victor Wembanyama i Malaki Branham. To przede wszystkim ich gra napędzała ofensywę San Antonio, co pozwoliło gospodarzom odzyskać prowadzenie (73:65).
- W pewnym momencie spotkania, kiedy świetną dyspozycję prezentował TJ McConnell, do obrony rozgrywającego przypisany został Jeremy Sochan, który wcześniej odpowiadał przede wszystkim za Pascala Siakama. – Trenerze, nie mogłeś zrobić tego wcześniej? To świetny dzieciak. Nie jest już taki młody, ale bardzo doświadczony – żartował po meczu Popovich.
- To właśnie trafienia m.in. McConnella czy Mylesa Turnera w czwartej kwarcie pozwoliły Pacers zbliżyć się do Spurs na zaledwie jedno „oczko” (103:102). Najpierw jednak serią sześciu kolejnych punktów odpowiedział Wembanyama, a następnie w kluczowym momencie pojedynku trzy z rzędu trafienia odnotował Jeremy Sochan. Spurs ponownie prowadzili dwucyfrową różnicą (115:104) i losy spotkania były już wówczas rozstrzygnięte.
- Jeremy Sochan zdobył tej nocy 12 punktów, osiem zbiórek, cztery asysty i jeden blok. Najlepiej wypadł jednak Victor Wembanyama, autor 31 punktów, 12 zbiórek, sześciu asyst i sześciu bloków. . Francuz stał się trzecim debiutantem w historii NBA, który w jednym spotkaniu zdobył co najmniej 30 punktów, 10 zbiórek, pięć asyst i pięć bloków. Wcześniej dokonali tego inny zawodnicy San Antonio – David Robinson (dwukrotnie) oraz Tim Duncan.
- – To po prostu Victor. Myślę, że jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, choć wciąż zdarzają się momenty, w których mówimy „Co to było? Nigdy czegoś takiego nie widziałem”. Widzieliśmy już jednak sporo w jego wykonaniu, wiemy kim może się stać i kim się stanie, więc teraz jest to już dla nas całkiem normalne – komentował występ swojego partnera Jeremy.
- – Myślę, że po dwóch ostatnich meczach można powiedzieć, że robimy postępy. […] Każdy mecz ma znaczenie, w każdym z nich czegoś się uczysz, zarówno dobrych, jak i złych rzeczy. To proces, o czym zawsze zresztą mówimy. Każdego dnia chcemy się rozwijać, czy to poprzez sesje filmowe, treningi, zrozumienie naszych ciał, na siłowni, przed i po meczach – dodał na konferencji prasowej Sochan.
- Po stronie Pacers dobrze zaprezentował się wspomniany TJ McConnell, autor 26 punktów, pięciu asyst i trzech przechwytów. Pascal Siakam dorzucił 21 „oczek” i osiem zebranych piłek, z kolei double-double w postaci 16 punktów i 10 zbiórek odnotował Myles Turner.
Phoenix Suns – Oklahoma City Thunder 110:118
Statystyki meczu NBA
- Oklahoma City Thunder nie zaliczą początku meczu do udanych. Grzmoty zupełnie nie potrafiły wstrzelić się w spotkanie, zaczynając od kiepskiej skuteczności 2/11 z gry. Phoenix Suns również mieli problemy z odnalezieniem drogi do kosza zza łuku (1/7), ale nie przeszkodziło im to w zbudowaniu dwucyfrowej przewagi (14:4).
- Wyjątkowo aktywny był Jusuf Nurkic, który po zaledwie kilku minutach gry miał na swoim koncie już 12 zbiórek. Pomimo to goście szybko wrócili do gry. Wyższy bieg wrzucił Shai Gilgeous-Alexander i to OKC zamknęli pierwszą część na prowadzeniu (24:28). Thunder rozkręcili się na dobre i kontynuowali świetną grę w kolejnej kwarcie, co zapewniło im 14-punktową przewagę do przerwy (52:66).
- Po powrocie na parkiet przewaga gości wzrosła nawet do 24 „oczek”, ale Phoenix wzięli się wówczas za odrabianie strat i zanotowali serię punktową 23:2 autorstwa m.in. Bradleya Beala, Kevina Duranta czy Drew Eubanksa. Czwartą kwartę Suns rozpoczęli z kolei od serii 9:1 i nie tylko zniwelowali tym samym wszelkie straty, ale i objęli prowadzenie (94:90). Po wymianie ciosów inicjatywę przejęli jednak Thunder, którzy w porę odskoczyli z wynikiem i dzięki skromnej przewadze pod koniec meczu i nieskuteczności Słońc uniknęli bardzo nerwowej końcówki.
- Po raz kolejny na wysokości zadania stanął Shai Gilgeous-Alexander, zdobywca 35 punktów, dziewięciu asyst, ośmiu zbiórek, trzech przechwytów i dwóch bloków. Jalen Williams dołożył 22 „oczka”, z kolei Chet Holmgren otarł się o double-double z dorobkiem 14 punktów i dziewięciu zbiórek, choć jego +/- wyniosło kiepskie -19.
- Po stronie Suns w rolę lidera ofensywy wcielił się Bradley Beal, który zaaplikował rywalom 31 „oczek”. Niesamowite 31 zbiórek zaliczył Jusuf Nurkic, który dołożył do tego 14 punktów i 4 asysty. Kevin Durant dorzucił z kolei 20 punktów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS