A A+ A++

DPS w Jordanowie

Mając to w świadomości można było żywić nadzieję, że metropolita krakowski, abp Marek Jędraszewski w czasie kazania podczas uroczystości czwartkowych Bożego Ciała w Krakowie, odniesie się do informacji medialnych, które od kilku dni bulwersują opinię publiczną – a mianowicie dramatu, do jakiego dochodziło w Domu Opieki Społecznej prowadzonego przez siostry prezentki. W tym domu, jak opisują dziennikarze, dochodziło przecież do przemocy wobec dzieci z niepełnosprawnościami – między innymi były one wiązane i zamykane w metalowej klatce. Można więc było zakładać, że abp Jędraszewski, który znany jest z tropienia wszelkich nieprawości i grzechów, choć głównie cudzych i poza Kościołem, tym razem poruszony przemocą nawiąże do dramatu najsłabszych.

Rzeczywiście, abp Jędraszewski w swoim kazaniu mówił o okrucieństwie, które „nie oszczędza nawet małych dzieci”, ale nie chodziło o wychowanków sióstr zakonnych z Jordanowa. Kaznodzieja mówił o dzieciach z Ukrainy, które w czasie wojny są niewinnymi ofiarami. Nie, nie chodzi o to, by metropolita krakowski nie mówił o wojnie w Ukrainie i tragedii niewinnych ludzi, ale idzie o to, że milczeniem pominął dramat, który rozgrywał się na terenie jego diecezji – dramat znęcania się nad dziećmi, do którego dopuściły siostry zakonne.

Kościół krytykuje Europę

Nasz kaznodzieja nie omieszkał, niczym premier Morawicki, wykrzyczeć, że „doświadczamy wielkiej obojętności ze strony niektórych państw Europy zachodniej – państw, które tęsknią tylko do tego, aby jak najszybciej mogły powrócić do prowadzenia dawnych interesów”. Arcybiskup mówił te słowa w chwili, gdy w Kijowie przebywali prezydent Francji Macron, kanclerz Niemiec Scholz, premier Włoch Draghi, prezydent Rumunii Iohannis. W sytuacji, gdy potrzebujemy zjednoczonej Europy i Polski, jako lidera sprawy ukraińskiej. Jeśli już abp Jędraszewski chciał odnieść się do globalnej polityki, to spokojnie mógł komentować i wyjaśnić nam postawę papieża Franciszka, który swoim słowami wobec wojny zdumiewa cały świat. Zyskał nawet etykietkę (https://www.newsweek.pl/opinie/wojna-w-ukrainie-a-stanowisko-papieza-czy-franciszek-utracil-swoj-autorytet/g4sz6hd) „papieża Putina”.

Co jeszcze, zdaniem abp Jędraszewskiego okazało się ważniejsze, by znaleźć się w jego kazaniu niż dramat i ból dzieci z jordanowskiego DPS-u? Nasz stosunek do tradycji, której – zdaniem hierarchy – się wstydzimy. Bo „odwracamy się od niej, uważając ją za przejaw zaściankowości, zamknięcia na świat, lub za rodzaj kuli u nogi, która nie pozwala nam stawać się obywatelami świata”. Przeciwnie, jesteśmy dumni z polskiej tradycji, która oznacza – co może dla hierarchy dziwne – także otwartość, gościnność i tolerancję. Abp Jędraszewski myli tradycję z tradycjonalizmem. Historyk Kościoła, Jarosław Pelikan mówił: „Tradycja to żywa wiara umarłych. Tradycjonalizm to martwa wiara żywych”. To tradycjonalizm, którego dobrym przykładem jest postawa abp Jędraszewskiego, przysparza tradycji złej sławy.

Metropolita krakowski mówił jeszcze w swym kazaniu o polskości i patriotyzmie. Ale znów: definiując je w taki sposób, by polskość i patriotyzm rozumieć ciasno. Mnie jednak zdumiewa, że można rozprawiać o polskości, o wojnę w Ukrainie czy patriotyzmie, a przechodząc milcząco wobec cierpienia dzieci, które rozgrywają się niemal przed twoimi oczyma. Parafrazując tekst św. Jana powiem na koniec tak: nie można kochać Boga, którego się nie widzu, jeśli nie reaguje się na krzywdę dzieci, które domagają się naszej troski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWycieczka z uczniowską popijawą i policyjną interwencją
Następny artykułKuczyński: Helwecka niespodzianka