A A+ A++

Trudno wskazać jeden element, który zdecydował o pierwszym zwycięstwie Przemyskich Niedźwiadków na własnym parkiecie. Bo tak napakowanego kalejdoskopowymi wręcz zmianami sytuacji, podróżami z nieba do piekła i z powrotem, dramatycznego pojedynku dawno w hali POSiR nie było. Kiedy już witali się z gąską, kostucha zaczęła pukać do drzwi. Ale ją przepędzili, wyrwali jej triumf z gardła, pokonali własne słabości i wygrali!

Krakowianie od początku główne swoje ofensywne akcenty rozłożyli na obwodzie. I trzeba przyznać, że trener Tomasz Zych się nie pomylił. Duet Damian Ciesielski – Jan Piliszczuk bardzo dobrze kierował i kreował atak, często decydując się na wjazdy pod kosz, kończone albo punktami, albo szukaniem partnerów w wolnych strefach parkietu. Do pewnego momentu zdominowali przemyślan. Goście natomiast nie istnieli w strefie podkoszowej, ale Niedźwiadki znowu nie potrafiły czerpać z tego większych korzyści. Zaczęło się od „trójki” Sebastiana Rompy, ale akademicy szybko opanowali sytuację. W 8. min, po sekwencji wygranych pojedynków „1 na 1” przez D. Ciesielskiego, było 10:15. Na ponowne prowadzenie wyprowadził przemyślan Rafał Serwański zaraz na początku II kwarty (18:17). Gospodarze wciąż jednak nie mieli recepty na krakowski obwód. Do czasu… Do chwili, kiedy swoje spore możliwości na kilka minut uwolnił Michał Chrabota. W pojedynkę, dwukrotnie celnie mierząc zza łuku i popisując się udaną penetracją, dał w 18. min już większy punktowy bufor bezpieczeństwa, chwilę oddechu. Było 32:27. Na pauzę przemyślanie zeszli z 3-punktowym naddatkiem – 34:31. To tyle, co nic.

Presja poszła spać… Na moment

Pokazali to goście zaraz na początku trzecich 10 minut. Szybkie 0:5 i po trafieniu J. Piliszczuka to krakowianie wygrywali 34:36. Jednak z minuty na minutę tak on, jak i D. Ciesielski tracili rezon. To był problem dla trenera T. Zycha i to miało przełożenie na obraz gry. Niedźwiadki zaczęły uruchamiać więcej możliwości i rozwiązań w ataku, dbając przy okazji o twardą, aktywną defensywę. W 22. min swoje pierwsze punkty w tym meczu zdobył Max Egner (38:36), który miał wówczas już dwucyfrową zdobycz w zbiórkach. Wreszcie skuteczną walkę na deskach podjął Szymon Janczak. W 25. min wynik brzmiał 45:44 i od tego momentu rozpoczął się najlepszy czas Niedźwiadków w tym spotkaniu. Przemyślanie zaczęli grać swobodniej, jakby presja, która cały czas im towarzyszy, na chwilę poszła spać… Dwuminutowe one men show zaprezentował Kacper Majka. Trafił ważną „trójkę”, dwa razy skutecznie wjechał pod kosz. Na 47 s przed końcem III ćwiartki trafił M. Chrabota, za moment poprawił M. Egner. Naraz zrobiło się 62:50 i wyglądało, że skuteczna gra może być kontynuowana w finalnym rozdaniu.

Odpędzili złe moce

Niestety… Pewność siebie prysła, pojawiły się głupoty, które – wciąż wierzący w odmianę losu – krakowianie w pełni wykorzystali. Akcenty przełożyli na „pomalowane”, gdzie skutecznie się bił Mohamed Adbelaal. Zza linii 6,75 m kąsał Mateusz Orłowski, a ciężar prowadzenia gry wziął na siebie Dawid Golus. Cała trójka w poprzednim sezonie występowała na II-ligowych parkietach. W 35. min z przewagi Niedźwiadków nic nie zostało. Ba, krakowianie wyszli na prowadzenie 63:65 i kibicom zaczęło się robić ciepło. Ale przemyślanie tym razem odpędzili złe moce. Potrafili to zrobić i to jest plus tego meczu. Akcją 2+1 popisał się M. Egner, potem trafił S. Rompa. Na niecałe 2 minuty przed finałem było 69:65. Goście się mylili, ale wiary nie stracili. Nawet wówczas, kiedy pięć rzutów wolnych bezbłędnie wyegzekwował Edi Sinadinović. Dla niektórych na 24 s przed końcem ten fakt w zasadzie zamykał mecz. Było 74:67. Ale nie… Złe decyzje podjęte przez Niedźwiadki sprawiły, że na 6 s przed końcem, po dwóch celnych rzutach wolnych D. Ciesielskiego, wszystko było jeszcze możliwe! Goście spod Wawelu przegrywali ledwie 75:73. Błyskawiczny faul i na linii rzutów osobistych stanął kapitan Niedźwiadków Rafał Serwański. Na szczęście ręka mu nie zadrżała, trafił dwukrotnie (77:73) i tylko kataklizm mógł zabrać beniaminkowi pierwsze zwycięstwo na własnym parkiecie. Nic więcej jednak w tym meczu się już nie wydarzyło i przemyślanie mogli cieszyć się z pierwszej I-ligowej wygranej na własnym parkiecie. Zasłużonej!

Niedźwiadki Chemart Przemyśl – AZS AGH Kraków 77:73 (16:17, 18:14, 28:21, 15:21)

  • Punkty: Sz. Janczak 13, M. Chrabota 11 (2×3), R. Serwański 11 (1×3), S. Rompa 10 (1×3), M. Egner 9, M. Puchalski 9, K. Majka 7 (1×3), E. Sinadinović 5, Ł. Uberna 3 (1×3) (N); J. Piliszczuk 17 (1×3), D. Ciesielski 14, M. Abdelaal 11, M. Orłowski 9 (2×3), K. Mąkowski 8 (2×3), R. Komenda 6, A. Adamczyk 4, D. Golus 2, J. Śmiglak 2, D. Dyrda 0 (AZS).

Sędziowali: Maciej Krupiński (Warszawa), Mateusz Kryśko (Lublin) i Marcin Ławnik (Lublin). Widzów: 500.

Autor: Mariusz Godos
/ Życie Podkarpackie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPodlasie już czwarte w III lidze, Orlęta u siebie ciągle bez wygranej
Następny artykułChojniczanka zgarnia kolejny komplet punktów przed własną publicznością