Gdy do Ekstraklasy wraca Polak, który jeszcze przed momentem grał w reprezentacji, to w większości przypadków spotyka się to z ekscytacją kibiców. Spodziewają się momentalnego zastrzyku jakości, doświadczenia, czasem i czegoś ekstra w postaci goli i asyst. W przypadku Dawida Kownackiego oczekiwania były jednak niemal tak duże, jak niepewność związana z jego formą. Ale trzeba przyznać, że 25-latek podczas wypożyczenia do Kolejorza broni się sportowo. Wyjeżdżał jako dzieciak, wrócił do Poznania jako mężczyzna.
W rundzie jesiennej tego sezonu pograł niewiele. W Fortunie Dusseldorf zaczął sezon jako rezerwowy i już na początku sezonu zerwał więzadło w kolanie. Stracił cały wrzesień, październik, listopad i grudzień, w styczniu dwa razy wszedł z ławki. W samej tylko 2. Bundeslidze uzbierał 130 minut gry. Nie strzelił żadnego gola, nie zaliczył żadnej asysty.
Znów w swojej karierze znalazł się na zakręcie. Generalnie jego przygoda z futbolem wygląda na kakofonię wzlotów i upadków. Trudno ustalić w niej jakiś porządek. Jest dobrze przez pół roku, by później przez rok było źle. Są miesiące niezłe i kwartały beznadziejne. Jedzie na Euro z reprezentacją Polski, by zaraz wracać do Ekstraklasy na wypożyczenie. Bije rekord transferowy, by za moment stać się niewypałem.
Zresztą historia z zeszłego roku jest niemal skrótem jego kariery. Wiosną gra dobrze, strzela bramki, asystuje. Fortuna zaczyna się kręcić wokół miejsca premiowanego awansem. Kownacki w Kanale Sportowym mówi tak: – W przeszłości miałem bardzo dużo kłopot z plecami, o którym wcześniej nie wiedziałem. Większość moich kontuzji mięśniowych brała się z pleców. Byłem bardzo pokrzywiony i te mięśnie nie pracowały równomiernie. Po kilku meczach na maksymalnych obrotach moje ciało nie funkcjonowało równo. Jedna strona była bardziej obciążona, a to przechodziło na mięśnie i finalnie nie wytrzymywały. Ale od dłuższego czasu pracuje w Niemczech w lekarzem-osteopatą. Jestem u niego na wizycie raz w tygodniu. Bardzo mi pomógł. Przede wszystkim ustabilizował mnie. Teraz mam taką serię, jakiej dawno nie miałem – bodajże osiem meczów z rzędu zagrałem od początku i praktycznie każdy w pełnym wymiarze czasowym. To mnie bardzo cieszy. Widzę efekty swojej pracy z lekarzem.
Latem Kownacki jedzie z reprezentacją Polski na Euro. Choć nie dostaje tam choćby minuty, to i tak fakt, że znajduje się blisko kadry, jest dla niego pozytywnym impulsem w karierze. Wydaje się, że teraz Kownacki ruszy z kopyta. Zerwie z łatką „niewypału transferowego Fortuny” i „złotym dzieckiem Lecha, które nigdy nie rozwinęło się na miarę oczekiwań”.
Ale jesienią zrywa więzadło, wypada na prawie całą rundę, zimą trafia do Lecha. Po to, by pomóc Kolejorzowi. Ale patrząc bardziej egocentrycznie – by odbudować samego siebie.
Lechowi zależało, choć wiedział, że ryzykuje
To półroczne wypożyczenie było zrozumiałe z punktu widzenia samego Lecha. Poziom Ekstraklasy jest przecież na tyle niski, że piłkarz z blisko setką rozegranych meczów w Serie A, Bundeslidze i 2. Bundeslidze jest na wagę złota. Nawet jeśli trzeba go odbudować, poświęcić trochę czasu na to, by złapał rytm meczowy. Lechici byli do tego stopnia zdeterminowani, że do walki o Kownackiego wykorzystywali… dziennikarzy, którzy dostali kontrolowany przeciek od władz Kolejorza, gdy piłkarz rozważał ofertę wypożyczenia do Belgii.
Nieco mniej zrozumiała mogła wydawać się perspektywa samego zawodnika. Bo z jednej strony – wraca do siebie, na doskonale znany mu stadion, ale wraca też do klubu, gdzie może mieć problem z minutami. A to było coś, na czym na tym etapie kariery musiało mu zależeć najmocniej. W ataku był przecież Ishak, jedno skrzydło należało do Kamińskiego, na drugim Lech miał dwa miliony euro w postaci Velde oraz Ba Louy, na dziesiątce grał bodaj najlepszy piłkarz poznaniaków w tym sezonie, czyli Amaral.
Wydawało się wówczas, że Kownacki jest dla Lecha luksusem. Piłkarzem, którego sprowadzenie pokazuje „mamy tak szeroką kadrę, że nawet Kownacki może siadać u nas na ławce”. Zresztą ładnie to określił ostatnio Damian Zbozień przed meczem Lecha z Wisłą Płock: – Jeśli dla Lecha problemem jest to, że zamiast Ishaka w ataku zagra Kownacki, to ja pytam co to za problem…
Ale wygląda na to, że 25-latek z miana „luksusowy rezerwowy” przeskoczył na „ważny zawodnik Kolejorza w walce o tytuł”.
Kownacki dojeżdża z poziomem
Proces odgruzowywania Kownackiego przeszedł dość szybko. Momentalnie stał się napastnikiem numer dwa, ofensywnym pomocnikiem numer dwa, a ostatnio i prawoskrzydłowym numer jeden. Pisaliśmy niedawno o problemach Lecha na prawej stronie pomocy, gdzie ani Ba Loua, ani Velde, ani Skóraś nie gwarantują odpowiedniego poziomu. W ataku zrobiło się miejsce za plecami Ishaka po tym, jak komplikacje po koronawirusie dotknęły Sobiecha. A na dodatek Kownacki błyskawicznie przeskoczył Ramireza jako zastępcę Amarala.
Początki były jednak kiepskie, bo wychowanek Kolejorza zaliczył fatalną zmianę z Cracovią (pasywny przy stracie bramki, po zmianach Skorży posypała się gra Lecha, gospodarze wyszli z 1:3 na 3:3). Ale skoro Kownacki miał przyjść i dawać konkrety, to ze swojej roli wywiązuje się na ten moment bardzo dobrze. Zwłaszcza jako rezerwowy
- z Termalicą wszedł z ławki i strzelił gola
- w Szczecinie pojawił się na boisku przy stanie 0:0, strzelił gola, wywalczył rzut karny, Lech wygrał 3:0
- z Jagiellonią wszedł na 20 minut i zdobył bramkę.
- przeciwko Legii zaliczył asystę przy jedynej bramce lechitów
- strzelił gola na wagę trzech punktów z Wisłą Płock
- otworzył wynik spotkania w półfinale Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz
Kownacki zapewnia też uniwersalność. Licząc od początku rundy i biorąc pod uwagę zmiany pozycji w trakcie meczów, 25-latek grał kolejno jako: prawy pomocnik, napastnik, napastnik, ofensywny pomocnik, napastnik, ofensywny pomocnik, prawy pomocnik, ofensywny pomocnik, lewy pomocnik, prawy pomocnik, napastnik, napastnik, prawy pomocnik, napastnik.
To, co charakteryzuje Kownackiego, to umiejętność odnajdywania sie w polu karnym rywala. Tylko dwóch zawodników ma więcej kontaktów z piłką w szesnastce przeciwnika na 90 minut gry (Grosicki i Kamiński). Jedynie Ivi Lopez oddał więcej strzałów na 90 minut gry w Ekstraklasie w tym sezonie. Kownacki szybko znalazł się też w czołówce graczy z największą liczbą kluczowych podań na 90 minut gry (12. miejsce).
Wyjeżdżał „Kownaś”, wrócił dojrzały facet
Popytaliśmy też w Lechu o to, jak wychowanek funkcjonuje w szatni na co dzień. I wygląda na to, że trochę się u niego zmieniło. Przed odejściem z Kolejorza do Sampdorii można było słyszeć o tym, że ma dość słabą etykę pracy. Za dużo rzeczy go rozprasza, nie przykłada uwagi do detali w procesie około treningowym, nie dba o dietę. Był w zespole, ale niejako funkcjonował obok niego.
Teraz? Słyszymy: – Bardzo dobra etyka pracy. Pomocna dłoń dla młodych. Zdradza zadatki na kapitana w przyszłości. Odpowiedzialny. Cenny głos w rozmowach ze sztabem szkoleniowym. Zachowuje się jak dojrzały facet.
Oczywiście warto mieć na uwadze, że Kownacki wychowywał się w Lechu z łatką dużego talentu właściwie od samego początku swojej przygody z piłką. Od małego był traktowany jako złote dziecko akademii. Przy tym nie otoczono go odpowiednią opieką w momencie, gdy zrobiło się o nim głośno. Kownackiemu po prostu odbiło od szumu i blichtru, on sam nie potrafił nad tym zapanować. Czapka z własnym nazwiskiem czy zakład o sławną już „dychę Kownasia” to tylko symbole tamtej szajby.
Dzisiaj jednak obok Bartosza Salamona, Filipa Bednarka czy Tomasza Kędziory jest jednym z najmocniejszych głosów w szatni. Rozkapryszony, labilny mentalnie i podatny na podpowiadaczy „Kownaś” wydaje się już przeszłością.
Czy zostanie na dłużej?
Kownacki ma do rozegrania w Lechu jeszcze pięć spotkań i później wraca do Fortuny Dusseldorf. Ta jest obecnie na trzynastym miejscu w 2. Bundeslidze. Dawno wypadła z walki o czołowe lokaty, ma siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. Raczej nie spadnie, choć dziś ma bardzo ważne starcie z Dynamem Drezno.
Czy Kownacki wróci do niemieckiego drugoligowca? A może zostanie w Poznaniu? Znów pytamy w Lechu. – Chcielibyśmy, by został. Ale to będzie bardzo, bardzo trudne – słyszymy.
Jego kontrakt wygasa w czerwcu 2023 roku. Fortuna ma zatem teraz ostatnią szansę, by na nim coś jeszcze zarobić, jednak chciałaby odzyskać choćby część pieniędzy zainwestowanych w Polaka dwa lata temu. Wówczas Niemcy zapłacili za niego blisko 7 milionów euro. Lech pokazał, że jest ostatnio w stanie przebić „ekstraklasową granicę bólu” na poziomie miliona euro, ale taka kwota nie wystarczy, by wykupić Kownackiego z Fortuny.
Pytanie jest też takie – czy Kownacki w wieku 25 lat chciałby wracać do Ekstraklasy na stałe? Zaczynał karierę na Zachodzie młodo, zebrał już pewne doświadczenie, miał swoje momenty, ale też niesie w plecaku wiele kontuzji czy rozczarowujący czas w Dusseldorfie. Obrotny menadżer powinien być w stanie znaleźć mu klub w 2. Bundeslidze, Serie A czy – dajmy na to – lidze belgijskiej.
Wygląda na to, że to wypożyczenie jednak przyniosło sporo pozytywów dla obu stron. Lech dostał to, czego chciał – gole, asysty i ważną postać w szatni. A sam Kownacki po serii zakrętów znalazł się na prostej drodze. Pytanie: czy to droga ekspresowa do miejsca, w którym miał być po pierwszym odejściu z Ekstraklasy? Czy może za horyzontem czai się kolejny zakręt w jego karierze?
WIĘCEJ ANALIZ O LECHU POZNAŃ:
fot. NewsPix
dane: via WyScout
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS