Kirill Kondrashev ma 15 miesięcy. Choruje rdzeniowy zanik mięśni (SMA 1). Na terapię genową potrzebuje 9 mln zł. Zbiórka na portalu siepomaga.pl [LINK] trwa od sierpnia 2020 roku, a na razie z tej ogromnej kwoty udało się zebrać dopiero niecałe 300 tys. zł. Czasu jest mało, bo Kirill waży już ponad 10 kg i zbliża się do wagi, przy której nie można podać potrzebnego leku.
– Kirill ma 15 miesięcy i pochodzi z Ukrainy, gdzie takich dzieci jak on się nie leczy i umierają po cichu. Rodzice Kirilla opuścili swój kraj porzucając wszystko w jednej chwili i przeprowadzili się do Warszawy, by ratować swoje dziecko – opisuje Ewelina Szpytma, wolontariuszka zaangażowana w zbiórkę.
Podawany lek pomaga, ale nie leczy
Zaczęło się od tego, że kiedy Kirill miał półtora miesiąca rodzice zauważyli, że nie porusza on nóżkami. Skonsultowali się z lekarzem, wykonali badania krwi i moczu, ale wszystko było w normie. Dopiero w badaniach genetycznych okazało się, że chodzi o rdzeniowy zanik mięśni. Na Ukrainie dla dziecka ratunku nie było, więc rodzice zostawili wszystko, co tam mieli i wyjechali do Polski szukać ratunku dla syna.
Teraz ich dni są wypełnione rehabilitacją i ćwiczeniami oddechowymi. W Warszawie chłopiec dostaje Spinrazę – lek wspomagający, podawany w lędźwiowy odcinek kręgosłupa. Spinraza jest refundowana przez dwa lata. Wymaga ciągłego, ponownego podawania, ale nie leczy, bo w przypadku Kirilla pierwsza dawka została podana już po wystąpieniu objawów choroby.
– Kirill jest dzieckiem leżącym, nie trzyma sam główki, nie porusza nóżkami oraz nie potrafi sam siedzieć. SMA odbiera mu sprawność. Chłopczyk już wymaga stałej, całodobowej opieki – dowiadujemy się od wolontariuszki.
“Zrobimy wszystko, by nie cierpiał”
Zamiast zabawek przy łóżeczku chłopca jest mnóstwo sprzętu medycznego. – W domu zamiast tupotu małych stópek rozlega się szum maszyny, wspomagającej oddychanie. Paski podtrzymujące maskę tlenową często ranią główkę naszego synka – opowiadają jego rodzice. – Nie dane jest nam wspólne łobuzowanie czy granie w piłkę. Najważniejsze jednak jest to, że nasz synek żyje. Jest z nami. Zrobimy wszystko, by nie cierpiał.
Ewelina Szpytma narzeka, że zainteresowanie zbiórką jest niewielkie, a odbiór mało przychylny, bo chłopiec nie jest Polakiem.
Wolontariusze prowadzą też grupę z Licytacjami dla Kirilla na Facebooku [LINK].
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS