A A+ A++

Kim byli Mazurzy, kim byli Warmiacy? Tutejszymi, Niemcami, Polakami? Wszystkimi po trochu? Czy i co łączyło ich poza polskimi nazwiskami? Na te pytania wielu ludzi udzielało wielu odpowiedzi. Teraz próbuje na nie odpowiedzieć Beata Szady w książce “Wieczny początek. Warmia i Mazury”.

Poprawna propagandowa odpowiedź z okolic roku 1945 na pytanie „Kim byli Mazurzy, kim byli Warmiacy?” brzmiała: Warmiacy i Mazurzy to polscy chłopi z Mazowsza, którzy siłą i podstępem zostali zgermanizowani. A teraz znowu staną się Polakami. Co ciekawe, taką propagandę uprawiano nawet w czasach późnego socjalizmu, kiedy po Warmiakach i Mazurach zostały już tylko Warmia i Mazury z nazwy.

Moja wiedza o Warmiakach, a szczególnie Mazurach i tym kim się czuli, kiedy byli u siebie większością jest ułomna. Przez lata wydawało mi się, że są po prostu Polakami, tylko trochę dziwnie mówiącymi. W olsztyńskim II liceum za moich czasów uczyło się kilku Warmiaków, których znałem. Od języka chyba bardziej wyróżniało ich to, że mieli lepsze ciuchy, bo każdy z nich miał w “rajchu” jakąś rodzinę. Zresztą w latach 70 ubiegłego wieku obnoszenie się ze swoją narodowością (także polską) nie było mile widziane, bo łatwo można było zostać “nacjonalistą”, “rewizjonistą” czy “banderowcem”. Większość z tych moich licealnych znajomych wyjechała. Wśród nich Arnold, z którym się trochę przyjaźniłem, a który mówił, że i on i jego rodzice czują się Polakami, ale większość rodziny wybrała już wcześniej Niemcy i teraz wyjeżdżają oni, bo ich wieś już nie jest ich. Bo ta ichnia polskość była jednak inna, od tej wileńskiej czy mazowieckiej.

W swojej książce Beata Szady opowiada losy kilku Warmiaków i Mazurów. I opowiada bardzo ciekawie. Jej odpowiedź na pytanie, kim byli Warmiacy, a szczególnie Mazurzy w 1945 roku wielu się nie spodoba. Bo, jej zdaniem, w przeważającej większości czuli się Niemcami. Nawet jeżeli ich pierwszym językiem był polski. Choć wcale niekoniecznie tak go nazywali. Dla wielu Mazurów i Warmiaków to nie był bowiem język polski, ale “tutejszy”.

To zjawisko w 1945 roku zauważył Lucjusz Dura, naczelnik wydziału osiedleńczego Urzędu Pełnomocnika Rządu RP na Okręg Mazurski. — Z ludności tej pozostała dziś nieliczna garstka, u wielu wypaczyli Niemcy ich duchową konstrukcję do tego stopnia, że mówią po polsku, a uważają się za Niemców — stwierdził na pierwszym zjeździe starostów powiatowych, który odbył się w Olsztynie w lipcu 1945 roku.

Skądinąd z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia wcześniej na pograniczu polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim, ale z odwróconymi rolami. Bo tam często deklarowano polskość po ukraińsku lub białorusku, ale oba języki nazywano “tutejszymi”. A Zenon Martyniuk, dzisiejszy król disco polo, dzieckiem będąc, wygrywał konkursy piosenki białoruskiej. Podlaską wieś Gredele, skąd pochodzi, sto lat temu zamieszkiwało 100 proc. prawosławnych.

Ale wracajmy do Warmiaków i Mazurów. Choć z kuzynami spod Ostrołęki łączył ich język, a Warmiaków także wiara, to dzieliła ich pamięć historyczna. Może pamiętacie państwo sienkiewiczowskiego Kmicica, który po nawróceniu stanął po stronie Rzeczypospolitej i poszedł do Prus przywołać do porządku wiarołomnego elektora Fryderyka Wilhelma, który sprzymierzył się przeciw Polsce ze Szwedami. Kmicicowi Tatarzy zabijali lub brali w jasyr przede wszystkim Mazurów. A polskie wojska obróciły w perzynę Ełk, Pisz, Węgorzewo, a w Giżycku ocalał tylko zamek, kościół i ratusz.

— W polskim hymnie śpiewamy “Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy”, a w 1813 roku lud pruski jednoczył się przeciwko francuskiemu despocie pod sztandarami armii króla Prus — pokazuje inną różnicę Sebastian Mierzyński w swoim artykule zamieszczonym w książce towarzyszącej wystawie “Wersal, plebiscyt i co dalej na Warmii i Mazurach”.

Pamiętać trzeba o tym, że Mazurzy i Warmiacy to byli chłopi, którzy, podobnie jak ich kuzyni zza miedzy, jeszcze w połowie XIX wieku nie mieli poczucia narodowego. Ich niemiecką świadomość uformowała dopiero industrializacja, niemiecka armia i udział w wojnie prusko-francuskiej 1870 roku. A potem Wielka Wojna. W 1918 roku większość Mazurów i spora część Warmiaków uważała się po prostu za Niemców. Większość rozmówców Beaty Szady to są właśnie tacy przed- i powojenni Niemcy. Warmiacy i Mazurzy, ale Niemcy.
Kiedy rozmawiamy o tym, dlaczego Warmiacy i Mazurzy odwrócili się od Polski, to padają wtedy dwa argumenty. W 1920 roku stało się tak za sprawą bolszewików, a w 1945 rodzimych komunistów. Na pewno gdyby plebiscyt odbywał się po bitwie warszawskiej 1920 roku, to jego wyniki byłyby inne. Na pewno wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej, gdyby w 1945 roku na te ziemie przyszła Polska nieczerwona.

Erwin Kruk (1941-2017), Nieobecność, 2015 rok: Ci, którzy upomnieli się o swoje,
Wyjechali lub odeszli
Albo zrównali się z prochem
Na ginących cmentarzach

Ale zapominamy wszyscy o pewnym sporym fragmencie Mazur, który w 1920 roku stał się jednak częścią Polski. O Mazurach działdowskich i klęsce, jaką poniosła tam II Rzeczpospolita. Działdowo z około 60 mazurskimi wsiami w II RP znalazło się w styczniu 1920 roku. Jak pisze Andrzej Sakson w swojej pracy “Mazurzy – społeczność pogranicza” Polska na działdowskich Mazurach “poniosła dotkliwą klęskę”. W 1921 roku na 24 tysiące mieszkańców było tam 18 tysięcy Mazurów. W 1931 roku już tylko 6 tysięcy. Pozostali wyjechali do Niemiec.

Zatem kim są bohaterowie książki Beaty Szady? Właściwie to nie jestem nawet pewien czy można ich nazywać polskimi czy niemieckimi Warmiakami i Mazurami. Może jednak po prostu Polakami i Niemcami?
Beata Szady opisuje między innymi losy ludzi znanych z już wcześniej z innych publikacji, jak choćby Herbert Monkowski, Niemiec (niemiecki Warmiak?) z Olsztyna, który urodził się w 1934 roku, a wyjechał do Niemiec z rodziną w roku 1966. — Nam się tutaj nie wiodło źle. Ale nie było Niemiec. Była Polska, a my nie byliśmy Polakami. My chcieliśmy być Niemcami. Tymi, którymi byliśmy przez całe życie — tłumaczy autorce książki.
Monkowski nie tęsknił za Polską i Olsztynem, ale w 1980 roku zaangażował się w pomoc dla Polski.
Gdy wyjeżdżał do Niemiec, obiecał sobie, że nigdy do Polski nie wróci. Z pomocą humanitarną wrócił ponad 30 razy.

Z kolei Herbert Sobottka przyszedł na świat w 1933 roku w Giżycku jako syn Paula i Helene. Po wojnie jego rodzina nie wyjechała do Niemiec, a on w 1951 roku stał się Herbertem Sobotko. Swoje nazwisko odzyskał dopiero w 2010 roku, ale 8 lat później urzędnicy spolszczyli mu imiona rodziców, na Pawła i Helenę. Jego rodzice odzyskali swoje imiona w marcu 2019 roku.
Ale sam Sobottka wyznaje, że nie czuje się Niemcem. — To nie ma znaczenia, czy czuję się Polakiem czy Niemcem — mówi. — Mieszkam tu, pracuję i żyję w tym kraju. To wystarczy, żeby być Polakiem. To jest ważne, nie odczucia — przekonuje.

— Nie wiem nawet kim jestem – Mazurką, Niemką, Polką czy w ogóle żadną. Zbyt wielki okres historii dzielił nas od was tam znad Narwi i Wisły. Po wielowiekowej rozłące z wami wiele powstało różnic między nami, mimo wspólnego języka, tej samej ziemi — to wypowiedź nauczycielki, Mazurki z Ełku z lat 50, którą w swojej książce “Mazurzy – społeczność pogranicza” cytuje Andrzej Sakson.
Dzisiaj na Mazurach chyba już nikt nie zadaje sobie takich pytań. Nie ma kto…

Korzystając z okazji chciałbym przypomnieć to, co powiedziałem zimą tego roku przy grobie Seweryna Pieniężnego w czasie uroczystości, jaką w ramach VII Dni Seweryna Pieniężnego zorganizował olsztyński oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich pod przewodnictwem ks. Ireneusza Stanisława Bruskiego:: Nazwiska tych dzielnych ludzi: ze Związku Polaków w Niemczech, nauczycieli i księży i po prostu warmińskich i mazurskich polskich chłopów powinny zostać ocalone dla potomnych. I wyryte na olsztyńskiej Ścianie Sławy.
Niestety takiego miejsca w Olsztynie nie ma. Miejsca, gdzie każdy mógłby oddać cześć Pieniężnemu i wszystkim Warmiakom i Mazurom, którzy walczyli o to, by tutaj była Polska.
Jesteśmy im to winni, bo po I wojnie światowej w ówczesnych Prusach Wschodnich, już sama publiczna deklaracja, że jest się Polakiem, była aktem odwagi.


Beata Szady, Wieczny początek. Warmia i Mazury, Wydawnictwo Czarne 2020

Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPomaganie przez trenowanie
Następny artykułPoznań: Mikael Ishak przechodzi testy medyczne w Lechu