Bruno Muschalik zaginął najbardziej jak się da. Bez śladu. 9 sierpnia 2015 roku bliscy słyszeli go ostatni raz. Telefonował z Indii, kraju, który był celem jego życiowej podróży, takiej przed wejściem w dorosłość. Wszystko, co później o nim wiadomo, to informacje przekazywane przez świadków. 22 marca skończył 29 lat. Rodzice, Alina Muschalik i Piotr Muschalik wierzą, że żyje. Wśród wielu zaginionych w dolinie Parvati, jest najdłużej poszukiwaną osobą, wciąż jednym z cieni, którym to miejsce zawdzięcza swoją drugą, potoczną nazwę – Dolina Cieni.
– W Indiach byłem kilkanaście razy. Ostatni w tym miesiącu. Kolejny wyjazd był zaplanowany na 9 kwietnia, ale ze względu na pandemię, sprawy sądowe, jak wszędzie zostały odłożone na inny, spokojniejszy czas. To, że mogę tam podróżować, to zasługa wielu ludzi: naszych przyjaciół, moich kolegów, wykładowców Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach oraz innych osób, przejętych losem Bruna i naszym. Jesteśmy im ogromnie wdzięczni. Poszukiwania kosztowały ponad 250 tys. zł. Bez finansowego wsparcia, nie moglibyśmy ich kontynuować. Tymczasem nadal je prowadzimy, choć niedawno wydawało się, że dotarliśmy do kresu, że nie będzie podstaw, by indyjski wymiar sprawiedliwości nadal zajmował się sprawą – opowiada Piotr Muschalik.
Bruna szuka CID, odpowiednik polskiego CBŚP, śledztwo nadzoruje sąd. I to jest sukces. – W pierwszym roku sprawa należała do policji. Informowali mnie o tym, co robią, ale szybko zorientowałem się, że markują działania. Indyjski system prawny bardzo różni się od naszego. Kiedy jednak okazało się, że mogę złożyć skargę na sposób prowadzenia sprawy, zrobiłem to. Sąd Najwyższy uznał ją za zasadną i przekazał śledztwo CID. Łączyłem wiele nadziei z tą zmianą. Bruna i śladów po nim szukano z użyciem dronów, przeczesano okolicę, w której zaginął. Bez rezultatu. Odnaleziono jakieś przedmioty, ale nic, co należałoby do syna. Regularnie, przed sądem śledczy zdają raport z prowadzenia sprawy. Kiedy mogę, uczestniczę w rozprawach, czasami zastępuje mnie polski konsul. 9 kwietnia miałem być na miejscu, razem ze współpracującym ze mną detektywem – opowiada Piotr Muschalik.
Kilka tygodni wcześniej, przeczucia najbliższych, dotyczące śledztwa były najgorsze. Przypuszczali, że sąd z braku dowodów oraz kolejnych możliwości prowadzenia poszukiwań, zamknie je. – Jechałem z wnioskiem o ponowne przesłuchanie świadków, pewny, że zostanie oddalony. Tymczasem sąd nie tylko się do niego przychylił, ale do mojej listy dopisał kolejnych. Złożyłem go, bo jestem przekonany, że kolejne przesłuchania pomogą w nowych ustaleniach, że nie wszystko zostało powiedziane od razu.
Wątpliwości nie budzą zeznania kontrolera w busie, którym Bruno jechał do Doliny Parvati. Swoją relację, niezmienioną, powtórzył trzy razy. Wcześniej zabrzanin zawiadomił najbliższych, że właśnie tam się wybiera. Słowa kontrolera są kluczowe, bo wskazują miejsce poszukiwań. – Podobno widziały go później jeszcze inne osoby, m.in. obywatelki Izraela. Podczas jednego z moich pobytów w Indiach, przyszła wiadomość, że syn jest w świątyni oddalonej ode mnie o 1 km. Trudno opisać, co wtedy czułem. Wsiadłem na skuter i pojechałem tam. Na miejscu okazało się, że wskazana osoba to młody Ukrainiec, trochę podobny do Bruna. Dobrze zbudowany, z jasnymi oczami i włosami. To doświadczenie uświadomiło mi, jak mylne mogą być dotychczasowe informacje, wskazujące miejsca, w których podobno widziano Bruna. Dla Hindusów wszyscy Słowianie są do siebie podobni. O pomyłkę nie jest więc trudno.
Poszukiwania Bruna zaczęły się od razu, w chwili, gdy urwał się z nim codzienny kontakt. Organizowane jeszcze z Polski, z nadzieją, że zaraz wszystko się wyjaśni, a chłopak, w ustalonym terminie wyląduje w Polsce. – Myśleliśmy, że pojawi się na lotnisku, by wsiąść do samolotu w powrotną podróż. Fakt, że przestał do nas telefonować tłumaczyliśmy sobie tym, że zgubił komórkę. Kiedy jednak nie zameldował się na odprawie, nie zwlekaliśmy z działaniem. Wynająłem przewodnika po Dolinie Parvati, który również zajmował się szukaniem zaginionych osób. Niestety, nic dla nas nie zrobił. Nie otrzymałem od niego żadnej dokumentacji, potwierdzającej, że wywiązał się ze zlecenia. Jest na naszej liście świadków do ponownego przesłuchania.
Bruno do Doliny Parvati miał się wybrać za namową Hindusa, z którym się zaprzyjaźnił, prawdopodobnie trudniącego się naciąganiem turystów. Bo to miejsce, licznie odwiedzane przez turystów i pełne cieni tych, którzy tam zaginęli słynie z nielegalnych interesów: podejrzanych hoteli, narkotykowego rynku. – Chcemy, by i ten chłopak znów został przesłuchany. 9 kwietnia, przed sądem miały się odbyć pierwsze ponowne przesłuchania świadków. W rozprawie miał mi towarzyszyć współpracujący ze mną detektyw. Potrzebuję osoby z chłodną głową, bo w mojej kotłuje się za dużo emocji, a one zaburzają racjonale myślenie. Wierzę, że wkrótce pojawi się punkt zaczepienia, informacja, która pomoże wyjaśnić, co stało się z Brunem.
W poszukiwaniach zabrzanina, prowadzonych od prawie 5 lat nadzieja nigdy nie gasła. Stawała się mocniejsza, gdy pojawiał się nowy pomysł w dochodzeniu do prawdy. Jak wtedy, gdy w połowie 2016 roku, w tym samym miejscu zaginął 35 – letni Amerykanin. – Rodzina szukała go z dużym, finansowym zaangażowaniem. Mieliśmy nadzieję, że przy tej okazji znajdą tropy mogące pomóc w odnalezieniu Bruna. Niestety. Po miesiącu zakończono działania, a mężczyznę uznano za zmarłego. Nikt tak długo jak my, w Dolinie Parvati nie szuka swojego bliskiego.
Jakie są hipotezy dotyczące zaginięcia zabrzanina? Piotr Muschalik wyklucza tę o nieszczęśliwym wypadku podczas trekkingu. – Syn był wysportowany, ale nie interesowały go wyzwania, związane ze zdobywaniem trudno dostępnych miejsc. Chciał po prostu zwiedzić Indie, złapać oddech przed wejściem w dorosłość. Skończył Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach, znalazł dobrą pracę w Krakowie, wynajął tam mieszkanie. Pojechał sam, bo koledzy, którzy mieli z nim podróżować, zrezygnowali. Kiedy zaproponowałem mu swoje towarzystwo, odmówił. Tłumaczył, że sobie poradzi i akurat z tym trudno było polemizować. Bruno świetnie zna angielski, był dobrze zorientowany w świecie.
Rodzina i przyjaciele zabrzanina nadal prowadzą zbiórkę pieniędzy na kontynuowanie jego poszukiwań (https://zrzutka.pl/4wvf5r). – Marzymy, by wydostać Bruna z Doliny Cieni, z miejsca, w którym nic o nim nie wiemy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS