Zaczęło się od Mariny, pracownicy Łukasza Wawrzeńczyka. – Przyszła zapłakana, że rodzina pod Żytomierzem siedzi w piwnicy, nie wie, co z nimi będzie. Powiedziałem, żeby znalazła kierowcę, ja dam autokar – opowiada.
Wojna na Ukrainie. Autobusy z Warszawy jeżdżą po ludzi do miast, gdzie nie ma pociągów
Wawrzeńczyk jest przedsiębiorcą, prezesem Grupy Profika, która zajmuje się m.in. ubezpieczeniami i ma sporo pojazdów specjalistycznych, w tym autokarów, które w czasach pokoju udostępniają klientom jako pojazdy zastępcze. Dlatego po wybuchu wojny jego firma, jak wiele innych, wysłała kierowców po uchodźców do przygranicznych miejscowości. – Podczas tych kursów nasłuchaliśmy się od uchodźców, że pomoc potrzebna jest też w głębi kraju. Lwów sobie poradzi, ma pociągi. Ale z wielu miast nie ma jak się wydostać – opowiada Wawrzeńczyk.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS