Wyniki watykańskiego śledztwa w sprawie byłego kardynała McCarricka znane są wtajemniczonym od ponad roku. Amerykańscy katolicy stracili do Franciszka cierpliwość do tego stopnia, że zawiesili na jednej ze stron internetowych zegar pokazują zwłokę Watykanu w publikacji zapowiedzianego raportu. Dokumentu o tyle ważnego, że miał on ujawnić, jak to się stało, że ten pedofil i homoseksualny predator dostąpił najwyższych zaszczytów, które mogą przypaść duchownemu.
Jakby tego było mało, natychmiastowej publikacji raportu od wielu miesięcy domagali się duchowni, którzy nie mają zamiaru firmować skompromitowanej instytucji. Kiedy raport już opublikowano, Amerykanie stanęli przed pytaniem: Jak dalej funkcjonować w Kościele pomimo jego ciemnych kart?
Przychylny zazwyczaj argentyńskiemu papieżowi publicysta „National Catholic reporter” Thomas Reese grzmiał niedawno, że ludzie chcą wiedzieć, kto promował McCarricka. A co za tym idzie, kto w Stanach Zjednoczonych i w Rzymie wiedział o jego występkach i od kiedy?
Co wiedzieli papieże?
„Raport, który miałby odpowiedzieć na te pytania, został zamówiony przez Franciszka. Gdzie są jego ustalenia? Domyślam się, że Watykan (w tym być może Franciszek) ociąga się, ponieważ raport sprawi, że ostatnie dwa pontyfikaty, zwłaszcza papieża Jana Pawła II, będą wyglądać źle. Co wiedzieli ci papieże? Co wiedzieli ludzie wokół nich? Dlaczego proces lustracji nominacji McCarricka w trzech diecezji (Metuchen, Newark i Washington) oraz jego awans na kardynała nic nie ujawnił?” – dopytywał dziennikarz.
Tytuł raportu, który przygotowali amerykańscy prawnicy, brzmi dość enigmatycznie. Przedmiotem jego jest bowiem – jak czytamy – „wiedza instytucjonalna i proces decyzyjny Stolicy Apostolskiej w odniesieniu do byłego kard. Theodore’a E. McCarricka”.
Zhańbiony kardynał ustąpił ze stanowiska w 2018 r. Rok później wydalono go ze stanu duchownego. Stało się to po tym, jak Kongregacja Nauki Wiary uznała go za winnego „kuszenia w sakramencie spowiedzi” i popełnienia „grzechów przeciwko szóstemu przykazaniu z nieletnimi i dorosłymi”, z nadużyciem władzy jako czynnikiem obciążającym.
Amerykanie do dziś nie mogą podnieść się z wielkiej traumy, bo był przecież czas, kiedy to właśnie McCarrick wydawał się twarzą odnowy amerykańskiego kościoła katolickiego, który tonął w brudach pedofilskich skandali. Obecnie katolicy zza oceanu chcą zrozumieć, dlaczego przez wiele lat kardynał pozostawał bezkarny, a nawet awansowany do godności arcybiskupa Waszyngtonu i kardynała – pomimo wiedzy o jego ekscesach związanych z nadużyciami wobec młodych seminarzystów oraz księży.
Powszechna wiedza
Przygotowanie raportu zostało sprowokowane przez arcybiskupa Viganò. Ten pełniący funkcję nuncjusza apostolskiego w USA w latach 2011 – 2016 r. niespełniony hierarcha, który liczył kiedyś na kapelusz kardynalski, oskarżył Franciszka o tuszowanie nadużyć, których dopuszczał się kardynał McCarrick. Chodziło o seminarzystów, wobec których kardynał wykorzystywał stosunek zależności. W kościele doszło do otwartej walki. Viganò nieprzypadkowo wybrał czas konfrontacji z Franciszkiem – doszło do niej, kiedy ten kajał się przed uczestnikami IX Światowego Spotkania Rodzin w Dublinie. Viganò twierdził, że Franciszek wiedział o wykorzystywaniu seksualnym seminarzystów przez McCarricka.
Dziś już wiemy, że w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku wiedza o skłonnościach homoseksualnych przyszłego kardynała Theodora Edgara McCarricka była na tyle głośno, że mówiono o nich daleko dalej niż tylko w murach seminarium diecezjalnego w Newark. McCarricka dzielił łóżko z klerykami, zapraszając czasem nawet pięciu na raz, by spędzili z nim weekend w zacisznym domku na plaży.
Niedawno dowiedzieliśmy się też o tym, że kardynał dopuszczał się również czynów pedofilskich. Jego ofiarą jest James Grein, który skarżył się na przyszłego kardynała (bez żadnego efektu) w latach osiemdziesiątych w osobistej rozmowie z Janem Pawłem II. Skargi w sprawie McCarricka pisał również Bonifacy Ramsey, profesor w seminarium diecezjalnym w Newark. Trafiły one do Watykanu i nikt nie wyciągnął z ich treści – pokazujących skłonność do nadużyć tego hierarchy – żadnych konsekwencji.
Czy to przełom?
10 listopada opasły raport trafił nie tylko do rąk amerykańskich biskupów, ale również do dziennikarzy i osób zainteresowanych z całego świata. Czy stanowi przełom?
I tak i nie. Tak, bo stoi za nim autorytet Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej i samego papieża Franciszka. Ale też nie, bo dla ofiar i ich obrońców nie przynosi żadnych rewelacji. Oni to wszystko wiedzieli od lat. Teraz ta wiedza przestaje być wiedzą dla wtajemniczonych. Każdy może się z przedstawionymi w nim faktami, nazwiskami i trwającym dziesięciolecia mechanizmem tuszowania zbrodni pedofilskiej zapoznać.
Jednak najważniejsza lekcja, jakiej dostarcza raport McCarricka, to wgląd nie tylko w systemowe zamykanie ust ofiarom i wyciszanie dokonanych na nich nadużyciach seksualnych, ale też w mechanizmy promowania seksualnych drapieżców i metod ich awansu. Korupcja i zmowa milczenia, o które sporo wiedzieliśmy, otrzymały potwierdzenie w sprawozdaniu przygotowanym przez sam Watykan.
Dziennikarz National Catholic Reporter Joshua McElwee swoją analizę liczącego 450 stron raportu zatytułował jednoznacznie: „Wybuchowy watykański raport dotyczący McCarricka obwinia głównie Jana Pawła II”. Spokojna lektura tego obszernego tekstu nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości.
Błyskotliwa i dla wielu niezrozumiała kariera Theodore’a McCarricka, pozbawionego w lutym 2019 roku godności kardynalskiej i wydalonego ze stano kapłańskiego, nie byłaby możliwa bez osobistego zaangażowania wybranego w 1978 roku na papieża Karola Wojtyły. Istotną rolę w tym procederze odegrał również osobisty sekretarz Jana Pawła II, dzisiejszy emerytowany kardynał Stanisław Dziwisz.
Odbeatyfikowanie Karola Wojtyły?
Jan Paweł II pojawiał się w dokumencie 111 razy, nazwisko Dziwisza 45 razy. Nazwisko innego wpływowego purpurata kardynała Angelo Sodano pojawia się 26 razy. To wymowna statystyka. Na dokładną analizę zawartości raportu trzeba poczekać. Jedno jest pewne. Mit nieskazitelnego papieża i jego dobrodusznego sekretarza rozleciał się jak domek z kart. Co ważne, ten bezlitosny ogląd obu tych postaci zawdzięczamy jednej z najważniejszych agend watykańskich – Sekretariatowi Stanu Stolicy Apostolskiej. Czy to oznacza początek procesu „odświęcenia” i odbeatyfikowania Karola Wojtyły? Naszym zdaniem na to pytanie jest jeszcze za wcześnie. Jednak możemy powiedzieć, że na pomniku Największego Polaka pojawiła się poważna rysa.
W raporcie zawarto bardzo ważną konkluzję. Jan Paweł II osobiście podjął decyzję o powołaniu McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu w listopadzie 2000 r. Polski papież miał świadomość, że postać kardynała budzi kontrowersje z uwagi na jego homoseksualne nadużycia wobec kleryków. Czy wiedział o tych zachowaniach już wcześniej, gdy mianował go biskupem Metuchen w 1981 r. oraz arcybiskupem Newark w 1986 roku?
Już w latach dziewięćdziesiątych pojawiło się wiele zarzutów: listy dotyczące pedofilii z „siostrzeńcami” i historie nadużyć w jego rezydencji, w domu na plaży w New Jersey. Jak dziś wiemy, kardynał O’Connor w liście do nuncjusza przesłanym do Rzymu ostrzegał, że nominacja McCarricka będzie nieroztropna. Papież uwierzył jednak McCarrickowi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS