Pocztowcy stawiają warunki. Ten podstawowy to dodatkowe pieniądze dla pracowników poczty. W przeciwnym razie mogą nie zgodzić się na dodatkową pracę i na dodatkowe narażanie swojego zdrowia. Poczta już nie takie rzeczy robiła, tylko żeby ludzie coś za to dostali, bo jak im ktoś powie, że dla idei – to jestem sceptyczny – mówi dziennikarzowi RMF FM Krzysztofowi Berendzie Andrzej Warpas, jeden z przewodniczących pocztowej Solidarności w Warszawie.
Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej uważa, że obecnie poczta nie jest przygotowana na przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji na tak wielką skalę. Jego zdaniem, konieczna byłaby pomoc innych służb, na przykład wojska.
Nowicki wylicza, że na poczcie pracuje około 23 tysięcy listonoszy, którzy teoretycznie musieliby oni roznieść 1300 pakietów do wyborców. Przy czym od pracy przy wyborach powinni zostać odsunięci ci, którzy są w najwyższej grupie ryzyka.
Lekko licząc ponad 1300 pakietów musiałoby być na jednego listonosza do dostarczenia i do odebrania. Jeśli chodzi o dzisiejszą sytuację, nie byliby oni w stanie tego zrobić. Chyba że dostaliby wsparcie. O wiele łatwiej byłoby to wykonać w miastach, o wiele trudniej na wsiach – argumentuje w rozmowie z reporterem RMF FM Markiem Wiosło.
Jacek Sasin przekonywał w czwartek w RMF FM, że wybory kopertowe są możliwe i realne do przeprowadzenia. W tej chwili w obowiązującym prawie funkcjonuje głosowanie korespondencyjne dla seniorów, czyli kilku milionów osób, oraz tych, którzy pozostają w kwarantannie. W związku z czym my już prowadzimy prace nad zorganizowaniem systemu głosowania korespondencyjnego i będziemy gotowi na to, żeby rozszerzyć to również na pozostałe osoby – zapowiadał w czwartek w rozmowie z dziennikarzami RMF FM Patrykiem Michalskim i Pawłem Balinowskim. <<< ZOBACZ TUTAJ >>>
Losy korespondencyjnego wybierania prezydenta wciąż się ważą. Rozwój wypadków w Sejmie możecie na bieżąco śledzić w naszej relacji na żywo.
Ze wstępnych szacunków rządu wynika, że 26 tysięcy listonoszy będzie musiało dotrzeć do co najmniej 14 milionów skrzynek pocztowych wszystkich Polaków uprawnionych do głosowania.
Po tym, jak wyborca odbierze ze swojej skrzynki kartę do głosowania z nazwiskami kandydatów na prezydenta, skreśli głos, po czym będzie musiał spakować zestaw do koperty i wrzucić całość do specjalnie zorganizowanej skrzynki pocztowej.
W tej chwili nie wiadomo, gdzie – jeśli pomysł wejdzie w życie – takie skrzynki będą ustawiane, ale już teraz rząd chce, by były one pilnowane przez służby mundurowe.
Rząd szacuje wstępnie, że to listowne głosowanie potrwa najprawdopodobniej trzy dni.
Problemem może okazać się zagwarantowanie, że dostarczane przez listonoszy pakiety wyborcze trafią tam, gdzie powinny, czyli tam, gdzie wyborcy faktycznie mieszkają – a nie tam, gdzie są zameldowani.
W teorii to dość proste: wyznacznikiem będzie tu bowiem spis wyborców, do którego – jak w przypadku każdych wyborów – możemy dopisać się w tej gminie, w której zamierzamy głosować. Do spisu trafia wówczas aktualny adres każdego wyborcy – i pod ten adres miałby trafić pakiet wyborczy.
Tyle teoria – w praktyce w sytuacji epidemii o sukces tej operacji będzie bardzo trudno, bowiem dopisanie się do spisu wyborców oznacza w wielu przypadkach konieczność stawienia się najpierw w urzędzie. Przez internet dopisać się mogą jedynie wyborcy posiadający tzw. profil zaufany.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS