33-latek z Niwisk, wsi pod Zieloną Górą, zakatował sześciomiesięcznego szczeniaka. – Zrobił mu z mózgu galaretę – mówią wolontariusze Biura Ochrony Zwierząt. Prokuratorzy chcą, by mężczyzna trafił do aresztu. Powód skatowania psa przeraża.
Sprawa bulwersuje, bo w domu oprawcy mieszka sześcioletnie dziecko. Chłopiec wie, że wujek zakatował mu ulubionego psa. Ciężko to znosi.
– To sprawa, jakiej dotąd nie mieliśmy. Okrucieństwo niespotykane – mówi Izabela Kwiatkowska, szefowa Biura Ochrony Zwierząt. Wolontariusze kilka dni walczyli o życie szczeniaka, przewieźli go do całodobowej kliniki doktora Niedzielskiego we Wrocławiu. Ale lekarzom nie udało się uratować psa. Obrażenia czaszki były zbyt dotkliwe.
– Badanie tomografem wykazało wgniecenie kości czołowej z przemieszczeniem, pogruchotane kości zatoki czołowej i kości ciemieniowej, duży obrzęk mózgu, krwiaki i ogromne ciśnienie wewnątrzczaszkowe – wymienia Izabela Kwiatkowska. Stan psa nie pozwalał na operację, nie przeżyłby jej. Mężczyzna zadał kilka ciosów tępym narzędziem, które nie przecięło skóry, ale uszkodziło czaszkę i mózg.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS