A A+ A++

Ma długą, niezwykle bogatą, różnorodną przeszłość zawodową i wciąż ambitne plany na przyszłość. Andrzej Kowalski od nieco ponad tygodnia pełni obowiązki dyrektora świdnickiego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej. Karierę rozpoczynał jednak w służbach mundurowych.

– Mam za sobą 35 lat pracy z czego 28 w policji. Od 1997 roku zajmowałem różne stanowiska kierownicze, kończąc karierę jako Komendant Miejski Policji w Zamościu.  Po zakończeniu służby podjąłem pracę w Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie na stanowisku kierownika zespołu psychologów zajmującego się działaniami interwencyjno-terapeutycznymi. Jego zadaniem było udzielanie psychologicznego wsparcia w szczególnie trudnych sytuacjach, na przykład rodzinom ofiar wypadków śmiertelnych czy też osobom pozostającym w traumie po samobójstwie bliskiej osoby. Po 5 latach postanowiłem sprawdzić się na innym polu i wystartowałem do konkursu na dyrektora Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Radecznicy. Po półtora roku zostawiłem szpital w bardzo dobrej formie finansowej. Na koniec 2022 roku mieliśmy dodatni wynik na poziomie 3 mln zł. Proces uzdrawiania sytuacji tej placówki był bolesny, ale udało się uniknąć najgorszego, czyli zwolnień. Wydaje mi się, że sukces polegał na umiejętności osiągania kompromisów. Udało nam się również spełnić warunki Ministerstwa Zdrowia na przystąpienie do programu pilotażowego Centrów Zdrowia Psychicznego. Dostaliśmy z ministerstwa ryczałt, który pozwolił nam zbilansować koszty funkcjonowania szpitala. Po przejściu do Świdnika czeka mnie kolejne wyzwanie, ponieważ profile obu placówek są zupełnie różne.

-Jak znajduje Pan nasz szpital pod względem organizacji i finansów?

– Sytuacja jest trudna, podobnie jak w przypadku znacznej większości szpitali powiatowych, ponieważ jego działalność nie bilansuje się finansowo. Niekoniecznie wynika to z braku zdolności zarządczych dyrektorów, bo ogromny wpływ na powstanie tej sytuacji miały skutki COVIDU. Nadrobić ten czas będzie niezwykle trudno, jeśli w ogóle jest to możliwe. Niewykluczone, że jedyną szansą byłaby decyzja o oddłużeniu szpitali.  Natomiast widać również, że nasz szpital ma potencjał, mimo, że jest blisko Lublina. Możemy być konkurencyjni dla lubelskich lecznic, oczywiście nie we wszystkim, bo ze szpitalami klinicznymi nikt nie jest w stanie konkurować, ale na pewno w tych obszarach, w których jesteśmy już aktywni. Oddziały wewnętrzne, chirurgia, nowo wprowadzana ortopedia, która już bardzo dobrze nam wychodzi… Porodówki nie muszę chwalić, bo broni się sama. Warunki są rewelacyjne: nowe, czyste pomieszczenia, doskonały sprzęt. Widać, że oddział został potężnie doinwestowany, szkoda tylko, że jak w całym kraju, jest coraz mniej porodów.

– A jakie zauważył Pan niedostatki?

– Jeden z oddziałów wewnętrznych powinien zostać wyremontowany. To pierwszy cel, jaki sobie wyznaczyłem. Trzeba też odświeżyć inne oddziały. Natomiast podstawowym problemem jest brak miejsca.

– Byłoby sensacją na skalę światową, gdyby udało się Panu zdobyć pieniądze na nowe skrzydło czy budynek. Czy widzi Pan tę ścianę, którą trzeba będzie przebić głową?

– Ale rozwiązałoby to wszystkie problemy. Można by przenieść i stworzyć prawdziwą rehabilitację, powiększyć z 38 do co najmniej 70 łóżek  Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, ulokować administrację. Nie uważam tego za rzecz całkowicie niemożliwą. Przy dobrej woli wszystkich stron jesteśmy w stanie przebić ten mur.

– Wracając do życiorysu, co uważa Pan za swój największy sukces zawodowy?

– Moje dotychczasowe zajęcia miewały skrajnie różną specyfikę. Praca w mundurze to polecenie i wykonanie. W cywilu natomiast do gry wchodzą negocjacje, które czasem utrudniają wykonanie zadania. Natomiast mój osobisty sukces polega na tym, że potrafię się zaaklimatyzować różnych warunkach i szybko zmienić profil pracy. Poza naturalnymi zdolnościami wymaga to dużo nauki. W tym celu podjąłem studia MBA w dziedzinie zarządzania w służbie zdrowia, które mam nadzieję ukończyć w lutym.

– Jakie cele wyznaczył Pan sobie na najbliższe miesiące, powiedzmy pół roku, kiedy ogłoszony zostanie konkurs na dyrektora SP ZOZ?

– Chciałbym zrestrukturyzować administrację i porozumieć się ze wszystkimi związkami zawodowymi w celu zawarcia kompromisu tak, żeby każdy zrozumiał, że to ważny zakład pracy zatrudniający wielu pracowników i żeby nikt nie musiał z tego zakładu odchodzić. Powinniśmy rozwijać zespół o dobrych lekarzy. Zdaję sobie sprawę, że konkurencja Lublina to nie tylko konkurencja odległości, ale również wysokości płac. Jednak dobrzy lekarze przyciągną pacjentów, a za nimi przyjdą pieniądze z NFZ . Kiedy tak się stanie, szpital będzie zarabiał. Chciałbym też wpoić pracownikom zasadę, że lekarz, pielęgniarka, każdy pracownik szpitala są bardzo ważni, ale najważniejszy jest pacjent, również z ekonomicznego punktu widzenia. Jeśli będzie miał szybki dostęp do leczenia odpowiedniej jakości, wyrobi sobie dobrą opinię o szpitalu to przyjdą następni , a wraz z nimi pieniądze. Powiemy, że szpital to przede wszystkim lecznica, ale równie ważne jest myślenie i dbałość o ekonomiczne podstawy jego funkcjonowania. Liczę na dobrą współpracę z naszym organem założycielskim, czyli starostwem powiatowym, jak i władzami miasta, o których słyszałem wiele dobrego w kontekście finansowego wsparcia dla szpitala.

– A gdyby udało się za pół roku wygrać konkurs? Co Dalej?

– Wszystko, co da się określić mianem „rozwój”.

Andrzej Kowalski Głos Świdnika SP ZOZ

Last modified: 6 października, 2023

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSUKCES CZŁUCHOWSKIEGO JUNIORA W CHODZIE SPORTOWYM
Następny artykułKonfederacja przedstawiła kandydatów do Sejmu i Senatu. Mówili o pięciu najważniejszych postulatach