W pierwszym sezonie pracy z reprezentacją Polski Nikola Grbić nieraz słyszał pytanie, dlaczego wciąż stawia na Aleksandra Śliwkę. Kolejnego lata nikt już nie miał wątpliwości, jak ważną postacią dla zespołu jest przyjmujący, który pod nieobecność kontuzjowanego Bartosza Kurka stał się nowym kapitanem. Nie tylko zdobywał ważne punkty, ale też scalał drużynę mentalnie. Teraz sam potrzebuje odbudowy, bo nie dość, że Zaksa Kędzierzyn-Koźle, której przez ostatnie lata był liderem, zaliczyła fatalny sezon, to jeszcze on z powodu złamania palca pauzował ponad trzy miesiące.
Wprawa Grbicia. Śliwka zgłasza gotowość
Grbić ma już doświadczenie w przywracaniu do formy ważnych dla reprezentacji siatkarzy – ubiegłego lata postawił na nogi mającego za sobą słaby sezon Kamila Semeniuka. Wówczas gracz Sir Safety Perugii od samego początku pojawił się na zgrupowaniu i grał od pierwszych spotkań towarzyskich i Ligi Narodów. Teraz ta sama droga czeka Śliwkę.
Zawodnik, który z Zaksą trzykrotnie wygrał Ligę Mistrzów, środowy sparing z Niemcami w Katowicach (1:3) oglądał jeszcze od początku do końca z kwadratu dla rezerwowych. A jego kadrowi koledzy na parkiecie odbierali surową lekcję od drużyny Michała Winiarskiego. Ta wypunktowała wszystkie słabości ekipy Grbicia, a Serb sfrustrowany reagował coraz bardziej emocjonalnie – także w rozmowie z mediami.
Śliwka z kolei opowiadał wtedy dziennikarzom, że po dotychczasowych treningach z kadrą w Spale czuje, że jest na dobrej drodze, by wrócić do pełnej sprawności i formy.
– Oczywiście, to jest proces. Ale widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku i mam nadzieję, że fizycznie będę gotowy, aby np. jutro zaprezentować się na boisku i pomóc drużynie. Jestem gotowy od pierwszego dnia zgrupowania – zadeklarował.
W czwartek w Sosnowcu Grbić posłał go do gry już od pierwszej piłki i ani na chwilę nie zmienił. Pod tym względem potraktował go wyjątkowo – nikt inny nie rozegrał całego spotkania. Śliwka co prawda zaczął od zepsutej zagrywki, ale potem było już znacznie lepiej. Dość szybko zaczął prezentować jedno ze swoich firmowych zagrań, czyli przebicie piłki oburącz. Choć czasem było to tylko ratowanie sytuacji i nie było szans, by przyniosło punkt. W jednej z sytuacji jednak niespodziewanie z pozoru zupełnie niegroźne przebicie sprawiło, że dopisał do swojego konta kolejne tego dnia “oczko”. Ale było to zasługą niekiedy kompletnie pogubionych rywali. Ci momentami popełniali banalne błędy, którymi znacząco ułatwiali zadanie Polakom.
Rywale stracili liderów przez konflikt. Pierwszy poważny sprawdzian dopiero przed “kapitanem Śliwką”
Spotkanie to z pewnością stałoby na znacznie wyższym poziomie, gdyby Ukraińcy przystąpili do niego w najmocniejszy składzie. Zabrakło u nich jednak dwóch gwiazd – występującego w Perugii Oleha Płotnickiego i lidera Barkomu Każany Lwów Wasyla Tupczija. Oni i kilku innych siatkarzy z tego kraju są obecnie w konflikcie z władzami ukraińskiej federacji. Najjaśniejszym punktem drużyny, którą od niedawna prowadzi słynny Raul Lozano, jest teraz środkowy Projektu Warszawa Jurij Semeniuk. I choć błysnął on na początku meczu, to potem już coraz trudniej było mu się wybić przy słabej grze kolegów.
Polacy początkowo grali – tak jak w środę – bardzo nierówno. I gdyby nie “prezenty” rywali, to losy tego spotkania nie byłyby wtedy tak oczywiste. W pierwszym secie najjaśniejszą postacią był właśnie Śliwka, który obijał w swoim stylu też ręce blokujących. Dokładał z czasem też do tego efektowne pipe’y (ataki z drugiej linii ze środka boiska). Jego skuteczność na skrzydle zaczęła się obniżać – czasem miało to związek z tym, że dostawał bardzo trudne piłki. Niekiedy zaś wyraźnie brakowało mu jeszcze tej pewności i sprytu, którymi błyszczał przed kontuzją. Wtedy czasem zamykał oczy i ciężko oddychał.
Pojawiające się niekiedy problemy w ataku nadrabiał grą w obronie. Nieraz jego ofiarność pozwalała wyprowadzać skuteczne kontry i pozwalała odrabiać straty. Po wygraniu ważnych akcji uruchamiał się zaś “kapitan Śliwka”, który potrząsał mocno kolegami po udanych akcjach, chcąc ich jeszcze bardziej zmotywować do dobrej gry. Ostatecznie zakończył mecz z 17 punktami, najwięcej w całym zespole, 54-procentową skutecznością w ataku (15 “oczek”), dwoma blokami i 61-procentami pozytywnego przyjęcia.
Zadowolony z siebie po tym meczu może być na pewno Karol Butryn. Atakujący przez trzy sety zrobił swoje w ofensywie (12 pkt i 67 proc. skuteczności ataku), pomógł zagrywką i dołożył trzy bloki. Dobrze też szło zmieniającemu go Bartłomiejowi Bołądziowi. Co prawda pod kątem składu na igrzyska na pierwszym planie na tej pozycji wciąż wydają się być Bartosz Kurek i Łukasz Kaczmarek, ale Butryn i Bołądź – jak na razie sygnalizują, że do samego końca nie odpuszczą walki o olimpijską przepustkę.
Tym razem Grbić się nie denerwował, ale trudno było o nerwy przede wszystkim wobec nieporadności Ukraińców. Znacznie bardziej wiarygodną weryfikacją dla tej grupy z dwóch pierwszych sparingów będzie pierwszy turniej fazy interkontynentalnej LN, w którym wystąpi w przyszłym tygodniu. Wtedy też Śliwka będzie miał okazję do poważniejszego sprawdzianu, choć w jego wypadku kluczowe jest, by odbudował się na rozpoczynający się 27 lipca turniej olimpijski w Paryżu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS