Co Ciebie najbardziej zainteresowało w pracach Daniela?
Łukasz Ronduda: Odświeżający pomył na sztukę wywodzącą się ze wsi. Daniel zaczął rozwijać jedną z najciekawszych opowieści o Polsce, jaka powstała w ostatnich lat. Rozumiałem wrażliwość Daniela, ponieważ sam jestem z mniejszej miejscowości, a dokładnie Ostrowca Świętokrzyskiego. Bardzo identyfikowałem się z tym, co wtedy zobaczyłem i myślę, że „Wszystkie nasze strachy” to opowieść o takich osobach jak my, bo przecież większość polskiego społeczeństwa pochodzi z mniejszych ośrodków i ma w sobie pewnego rodzaju pęknięcie. Bohater filmu jest rozdarty pomiędzy światami i już na zawsze to w nim zostanie.
Po studiach artystycznych w Krakowie wróciłeś do rodzinnej wsi i zostałeś artystą chłopskim. Malowałeś murale na ścianach wiejskich zabudowań, stworzyłeś na polu park rzeźb z maszyn rolniczych, otworzyłeś dla lokalnej społeczności partycypacyjną Galerię Kapliczka, nawiązującą do formy przydrożnej kapliczki. Dlaczego wróciłeś na wieś?
Daniel Rycharski: Przyciągnęła mnie chęć nawiązania kontaktu z rodzinną miejscowością i odkryciem socjologiczno-antropologicznym wsi, bo w tamtym czasie dużo czytałem na ten temat. Zdecydowałem się przenieść z ciasnej dziupli w Krakowie, z małej pracowni w starej kamienicy do Kurówka, które traktowałem jak laboratorium sztuki w kilometrach, i na stałe tam osiąść.
Życie Daniela okazało się idealnym materiałem na film. Jak przeniosłeś je na język filmu?
Łukasz Ronduda: Do pracy nad scenariuszem zaprosiłem Katarzynę Sarnowską, Michała Oleszczyka i oczywiście Daniela, który był źródłem informacji. Na początku podjęliśmy decyzję, że w centrum narracji stawiamy pracę „Krzyż”, bo wszyscy nie mogliśmy o niej przestać myśleć. Powstała ona w celu zorganizowania drogi krzyżowej w intencji ofiar homofobii. Potem opracowywaliśmy koncepcję bohatera, który jest złożony z wielu doświadczeń, dlatego też zespół scenarzystów składał się z różnych osobowości i ten film jest tym, co my czujemy. Ważny okazał się ferment między nami piszącymi, bo „Wszystkie nasze strachy” opowiadają o napięciach wewnątrz człowieka, zarówno społecznych, jak i tożsamościowych. Konflikt był czymś, co najbardziej nas interesowało. On dziś jest obecny w Polsce, a film może stać się wskazówką, jak wyjść poza klincz.
Dawid Ogrodnik jako Daniel Rycharski
Fot.: Jarosław Sosiński / NIEZAREJESTROWANY
Bycie współczesnym artystą, katolikiem i gejem jest w Polsce trudne. Ty uparcie odmawiasz przykrojenia swojej tożsamości do jednej z uproszczonych ról. W jaki sposób starasz się je łączyć?
Daniel Rycharski: Chodzi o budowanie mostów. Mam dosyć konfliktu. Sztuka może być narzędziem, które służy do wzruszeń i estetycznych doznań, ale też głęboko wierzę, że udało mi się zrobić kilka projektów, które już wpłynęły na rzeczywistość. Często mówię, że moje prace łączą świat wsi i dużego miasta, są rodzajem duchowego aktywizmu poprzez użycie symboli religijnych.
Niektórzy zarzucają, że w swojej sztuce je wykorzystujesz.
Daniel Rycharski: A mi się wydaje, że symbole religijne mogą być medium, bo wszyscy w Polsce doskonale je znamy i nie jest ważne czy jesteś rolnikiem czy profesorem. Dla mnie jako artysty jest to świetny język do mówienia o wykluczeniu osób LGBT+.
Łukasz Ronduda: Dodałbym, że stworzyliśmy film religijny odnawiający przekaz chrześcijaństwa poprzez postawę Daniela, tego w jaki sposób traktuje wiarę. My wszyscy wyrastamy z religii, porzucamy czasem wiarę, gdy wyjeżdżamy do dużych miast, ale nasycenie rytuałami pozostaje.
Daniel wypracował w rodzinnej wsi akceptację dla swojej homoseksualnej tożsamości, ale nie jest akceptowany przez Kościół. Na czym chciałeś się skupić tworząc „Wszystkie nasze strachy”?
Łukasz Ronduda: Daniel i środowisko Wiary i Tęczy, czyli osób wierzących LGBT+ było dla nas inspiracją, bardzo się przejmowaliśmy ich sytuacją. Z jednej strony ze względu na głęboką wiarę są wykluczani z wielkomiejskich, liberalnych środowisk LGBT+, które są ateistyczne, z drugiej Wiara i Tęcza jest wykluczana z Kościoła ze względu na orientację seksualną.
Film ma zwrócić uwagę na tragizm ich sytuacji. Zgadzam się z Danielem i też uważam, że jest nadzieja na pojednanie. Brakuje mi dziś opowieści łączących, jesteśmy za bardzo spolaryzowani. Zależało nam na pokazaniu konkretnych ludzi, jak Daniel, prawdziwych, czujących, dających szansę na wyjście z dzielącego konfliktu.
Czy czułeś to przesłanie po obejrzeniu siebie na ekranie?
Daniel Rycharski: Tak, po obejrzeniu filmu miałem poczucie samotności. Nie przynależę w pełni do świata sztuki w Warszawie, ani też do świata konserwatywnego Kurówka. Ta samotność jest uniwersalna i doświadcza jej wielu ludzi.
Łukasz Ronduda: I właśnie uniwersalizm był jednym z kryteriów przy tworzeniu „Wszystkich naszych strachów”, dlatego odwołaliśmy się do gatunków filmowych. Myśleliśmy o tym filmie jako westernie i filmie religijnym. Chodziło o stworzenie działającej na emocje historii, a na głębszym poziomie pokazanie twórczości Daniela i sprawy, o którą walczy.
Czuję, że dla ciebie, kuratora Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie to było nowe doświadczenie.
Łukasz Ronduda: Tak, zdałem sobie sprawę, że moje poprzednie filmy „Performer” i „Serce miłości” były skupione na sztuce artystów, kategorii sztuki bezinteresownej wyjętej z relacji społecznych. A teraz dzięki poznaniu Daniela i tego, jak bardzo jest oddany ludziom, powiedziałbym w chrześcijański sposób. Widząc, jak dzieli się bezinteresowną miłością do bliźniego uznałem, że chcę stworzyć film o relacjach sztuki ze społeczeństwem.
,,Wszystkie nasze strachy” fot. Jarosław Sosiński
Fot.: Jarosław Sosiński / materiały prasowe/Kino Świat
Daniel, a ty jak oceniłeś występ Dawida Ogrodnika? Zobaczyłeś siebie na ekranie?
Daniel Rycharski: O tak, zdecydowanie, ale muszę ci powiedzieć, że wcześniej były inne propozycje aktorów. Gdy Dawid przyjechał do Kurówka to poznałem go lepiej, spędziliśmy razem cały dzień.
O czym rozmawialiście?
Daniel Rycharski: O wierze, wsi, sztuce. Po tych rozmowach dotarło do mnie, że to dobry kandydat. Co więcej jest wierzący, pochodzi z małej miejscowości, zajmuje się sztuką i jesteśmy równolatkami. Kiedy teraz zobaczyłem go na ekranie, poczułem emocjonalną więź. Zagrał bardzo dobrze.
Co dla ciebie znaczy tytuł „Wszystkie nasze strachy”?
Daniel Rycharski: On wziął się z wystawy „Strachy”, która odbyła się w 2019 roku w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Centralna praca nawiązywała do motywu wiejskich strachów, chochołów i dziwnych postaci ustawianych na polach do odstraszania dzikich zwierząt. Kilkanaście Strachów stworzonych zostało na podstawie symbolu krzyża, na który nakładałem ubrania dyskryminowanych osób LGBT+.
Strachy to alternatywne archiwum mówiące o obecności ciał, które nie mieszczą się w wąsko zakrojonych ramach tożsamościowych. To też symboliczna praca opowiadająca o cierpieniu wywodzącym się z kręgów Kościoła, państwa, a czasem napędzana przez wrogo nastawionych ludzi. Dlatego tytuł „Wszystkie nasze strachy” rozumiem jako pokonywanie lęku przed samym sobą. Liczę, że film zmieni widzów.
Łukasz Ronduda: Widzę duży potencjał komunikacyjny w naszym filmie, dlatego chciałbym, aby uświadomił, że możemy kochać bezinteresownie.
Czytaj też: „Sprzątaczka”. Ten serial idealnie pokazuje, jak to jest być biedną w Ameryce
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS