1 i 2 listopada są w polskiej tradycji tak zakorzenione, że nawet komuna musiała tu iść na ustępstwa – urabiała język pod święto zmarłych w miejsce dnia Wszystkich Świętych, ale w filmach, teatrach, życiu codziennym trzeba było te płonące znicze na tysiącach polskich grobów widzieć i pokazywać. Właśnie – znicze! Po śmierci Jana Pawła II świat obiegła krótka euforia na punkcie świec zapalanych na grobach ludzi, wtedy właśnie Ojca Świętego, ktorego przygotowania do pogrzebu obserwował cały świat – złoty czas producentów zniczy dotyczył więc nawet eksportu za granicę i choć zwyczaj nie zagrzał trwale miejsca, to jednak jego moc pokazała swoje jasne oblicze.
Przy tym wszystkim 1 i 2 listopada są świętami osobistymi, nie potrzebują celebry państwa, nie ma tu defilad, przemówień polityków, nie ma capstrzyków i koncertów, jest osobista wyprawa na groby zmarłych, bliskich, ważnych.
Ujęła to po pisarsku Zofia Kossak, gdy w „Roku Polskim” zapewniała, że
rocznice Boże mają charakter uniwersalny. Obejmują całą ludzkość. Dzień 1 listopada stanowi przyjęcie uniwersalizmu przez ludzi.
Uniwersalizm miał polegać też na tym, że kanonizowani i beatyfikowani są nie tylko patronami naszych imion ale i niejako demokratycznym – w sensie: równościowym – przekrojem społeczeństwa.
Wszyscy święci! Pochodzący ze wszystkich ras, wszystkich narodów, wszystkich epok, stanów, zawodów… Intelektualiści, mędrcy, władcy, badacze, pastuszkowie, żebracy, możni tego świata i proletariusze, rycerze i zakonnicy, starzy, młodzi, dzieci, dziewice, matki, żony, wdowy (…). Wśród tej rzeszy nie ma lepszych ani gorszych, przednich i poślednich.
Dla tych, którym 1 i 2 listopada zlały się w jedno święto, Zofia Kossak wyjaśnia:
Nazajutrz po Wszystkich Świętych świta Dzień Zaduszny. Te dwie uroczystości dopełniają się wzajemnie jak głos i echo, światło i cień, wieniec zwycięstwa i wieniec cierniowy.
Ciekawe że „Dzień Zaduszny”, ma tyle lat co państwo polskie, o czym w jednym miejscu autorka „Krzyżowców” pisała wspominając jak bardzo dusza słowiańska odnajduje się w cmentarnych i funeralnych tradycjach, ale też przypomina początki święta.
Dzień Zaduszny jako uroczystość kościelna z X wieku, zapoczątkowana przez świętego ODylona, opata Beneyktynów w Cluny. Piękny fresk Rozena w katedrze ormiańskiej we Lwowie przedstawia chwilę, gdy, zgodnie z legendą, rój dusz czyśćcowych otacza ciało zmarłego opata, witając u progu wieczności swego opiekuna.
Początek listopada w naszej ciszy i zadumie nad zmarłymi, bliskimi, których opłakujemy, w naszej katolickiej wierze we wszystkich świętych, ma też ten wymiar narodowy, wspólnotowy, który jest kolejnym składnikiem polskiej tożsamości. Tyleż tu bodźców – mijamy na cmentarzach ważne postacie lokalnych dziejów, a czasem ogolnonarodowych bohaterów, widzimy się z przodkami, przypominamy sobie ich uczestnictwo – choćby skromne – w historycznych zawierurach, mówią do nas daty, stare zdjęcia, wspomnienia z dzieciństwa.
Stanowczo wiele jeszcze musi zrobić zsekularyzowany świat, by wypłukać z nas piękno odziedziczonych po poprzednich pokoleniach tradycji i obyczajów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS