Była 94. minuta meczu Serbii z Portugalią w eliminacjach mistrzostw świata, a na tablicy wyników remis 2:2. W pewnym momencie Nuno Mendes zagrał piłkę do Cristiano Ronaldo, który uderzył ją w kierunku bramki, obok wychodzącego bramkarza. Futbolówkę wybił jeden z serbskich obrońców, natomiast nie zdążył tego zrobić przed linią. Ta sytuacja umknęła sędziom i trafienie nie zostało uznane. W meczach eliminacyjnych nie ma jednak systemu VAR i Goal-line Technology, przez co arbiter nie miał możliwości zmiany decyzji. Portugalia pozostała zatem bez wygranej, która w tej sytuacji jej się należała.
Opaska Cristiano Ronaldo trafiła na aukcję charytatywną
Wściekły Ronaldo po ostatnim gwizdku sędziego zdjął ze swojego ramienia kapitańską opaskę i rzucił ją na murawę. Po meczu piłkarz napisał na Instagramie: “Cały naród został skrzywdzony”, a sędzia spotkania Danny Makkelie przyznał się do błędu i powiedział, że od razu po meczu przeprosił Portugalczyków. To nie zmieniło już nic w kwestii wyniku spotkania. Okazało się jednak, że wokół opaski Ronaldo powstała osobna historia.
Opaskę zobaczył Djordje Vukićević, serbski strażak, który tego wieczora pracował jako ochroniarz blisko murawy. Wyczuł okazję, żeby zrobić coś wyjątkowego. – Stałem niedaleko, rzucił ją dwa metry ode mnie. Dostałem zgodę, żeby ją zabrać, a potem wspólnie z całą ekipą ochrony zgodziliśmy się, że musi pójść na pewną akcję – mówił Vukićević w rozmowie dla telewizji RTS.
Chodziło mu o aukcję charytatywną dla Gavrila Djurdjevicia, półrocznego dziecka, które cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Na jego leczenie potrzebne jest 2,5 miliona euro, więc Vukićević uwierzył, że wystawienie opaski Cristiano Ronaldo na aukcję może pomóc zebrać wymaganą kwotę. – Przed meczem zobowiązałem się, że jeśli uda mi się cokolwiek na nim “zdobyć”, przekażę to na aukcję dla Gavrila. Cóż, jakbym to przewidział, dostałem szansę i ją wykorzystałem – stwierdził strażak.
Kosmiczne oferty mogą zagrozić aukcji
Wyglądało to na piękną bajkę ze szczęśliwym zakończeniem. Pierwsze sumy pojawiły się minuty po założeniu aukcji w serwisie Limundo w niedzielę wieczorem. Udało się zebrać 23 miliony dinarów, czyli około 200 tysięcy euro. Ale już godzinę później zaczęło się dziać coś dziwnego: aukcja doszła do równowartości jednego miliona euro, a kwota, którą oferowano za opaskę, nie przestawała rosnąć. Co minutę na stronie pojawiały się nowe konta, które oferowały coraz więcej pieniędzy.
Nad ranem stawka przekroczyła równowartość dwóch milionów euro, ale szybko spadła do zaledwie 14 milionów dinarów. To efekt złamania zasad serwisu, który działa w prosty sposób: jeśli w określonym czasie nie przedstawi się możliwości opłacenia zaproponowanej stawki, niezaakceptowane oferty są usuwane. Niestety, to nic nie zmieniło. Aukcja trwa i nadal pojawiają się na niej kosmiczne oferty – w tym nawet bilion dinarów, czyli około 8 milionów euro.
Serbskie media podkreślają, że ta “nieodpowiedzialna zabawa” może zrujnować szansą na pomóc choremu dziecku”. “Nie wyobrażamy sobie, co musi czuć rodzina Gavrila. Takie działanie jest nie tylko niesmacznym żartem, ale także realnym zagrożeniem dla pomocy w jego sprawie. Potrzebne jest pół miliona euro, a taka ‘zabawa’ może doprowadzić do sytuacji, że dziecku nie uda się pomóc. Wstydźcie się robić tak okropne rzeczy!” – nawołują dziennikarze portalu noizz.rs.
Obecnie ostatnią kwotą zaoferowaną za opaskę jest 6 milionów dinarów, bo wiele ofert pomocy zostało zweryfikowanych negatywnie. Aukcja zakończy się w piątek 2 kwietnia o godzinie 9:39.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS