A A+ A++

Lata temu, zakładając wielospecjalistyczne gabinety medyczne, poszukiwałam inwestorów do swojej spółki. Mając stosunkowo niewielkie doświadczenie, nie zdawałam sobie sprawy, jak istotne są kwestie formalne, a przede wszystkim zatrudnienie bardzo dobrego prawnika. Byłam przekonana, że skoro sama nigdy nie chciałam działać na niekorzyść osób trzecich, również inni nie będą tego robić w stosunku do mnie. W związku z tym podpisałam umowę, która – jak się później okazało – nie była dla mnie korzystna. Efekt? Moi wspólnicy podnieśli kapitał zakładowy, tym samym zmniejszając moje udziały do kilku procent. A byłam przecież założycielką i pomysłodawczynią całego przedsięwzięcia. Tak naprawdę to, co zbudowałam samodzielnie od zera, zostało mi poniekąd odebrane. Dziś wiem, jak istotne jest dokładne czytanie dokumentów, które podpisujemy, mając na uwadze wszelkie luki oraz tak zwane kruczki prawne. A inwestycja w świetnego adwokata jest jedną z najlepszych, jakie możemy sobie zapewnić. Jak się na szczęście okazało, był to przykry koniec pewnego etapu, ale i początek nowego. Jakiś czas później – już samodzielnie – założyłam klinikę in vitro, w tamtym momencie pierwszą tak nowoczesną w Poznaniu. I właśnie ten biznes, założony z potrzeby serca, okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. A co najważniejsze, lekarze, którzy pracowali ze mną w poprzedniej przychodni, pozostali w moim zespole. I wspólnie moglibyśmy kontynuować to, co zaczęliśmy. Na własnych zasadach. W innym miejscu, jednak z jeszcze lepszymi rezultatami. W tamtym czasie wiedziałam, że otoczyłam się wyłącznie zaufanymi osobami, które podzielają moją wizję.

Lekcja związana z czytaniem umów była także lekcją spokoju. Na początku swojej przygody nieustannie się zamartwiałam – również tym, co nigdy się nie wydarzyło. Jak każdy. Pojawiały się bezsenne noce, a moją głowę regularnie opanowywały myśli o tym, co się stanie, jeśli nie wyjdzie. Zdarzało się także, że niepowodzenia odreagowywałam na innych. Z perspektywy czasu wiem, jak ogromny błąd popełniałam. Stres nie powinien zostać przeniesiony na naszych bliskich czy współpracowników. To jedynie go pogłębi, wprawi nasze otoczenie w zakłopotanie, a tym samym problem eskaluje. Kto wie, być może do rozmiarów znacznie większych, niż moglibyśmy nawet przypuszczać. Dziś spoglądam na swoje niepowodzenia z dużo większym dystansem. Dystansem, prawdopodobnie dzięki któremu udało mi się stworzyć kolejne, rentowne biznesy. Ostatni z nich – spółka baby.link – to bez wątpienia najprzyjemniejsza przygoda spośród moich zawodowych dróg. Najprzyjemniejsza, gdyż pełna dojrzałości, opanowania i spokoju. Nie oznacza to oczywiście, że wprowadzenie innowacyjnej usługi na rynek medyczny jest proste. Wymaga czasu i cierpliwości – jak wszystko. Zmieniło się jednak moje nastawienie. Dziś wiem na przykład, że czasami lepiej jest odpuścić, przekazać dany projekt osobom, które lepiej się na tym znają, zapytać o wsparcie profesjonalistów. Nie odpuszczaj, walcz, ale pamiętaj, że nikt z nas nie jest alfą i omegą. I wszyscy popełniamy błędy.

Pamiętamy na koniec, że dramatyczne sytuacje to śmierć bliskiej osoby, wypadek, ciężka choroba, ale nie biznesowa porażka. To wyłącznie cenna lekcja. Pew … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGmina likwiduje punkty przedszkolne. “To nie ma sensu”
Następny artykułMałgorzata Ohme ma ciekawą teorię (i doświadczenia) na temat tego, z kim się sypia po 40…