Pod wpływem wydarzeń za wschodnią granicą państwa członkowskie UE zapowiedziały już zwiększenie budżetów na obronność, ale brak współpracy wiąże się z szeregiem ryzyk, m.in. większym rozdrobnieniem sektora obronnego. Dlatego instytucje unijne dążą do integracji państw członkowskich w tym zakresie.
Stąd m.in. pomysł przeznaczenia 1,2 mld euro na wspólne projekty badawczo-rozwojowe w obszarze przemysłu obronnego czy instrument wspólnych zamówień o wartości 500 mln euro na kolejne dwa lata. – Problem polega na tym, że obronność jest interesem żywotnym każdego państwa i stąd one bardzo niechętnie integrują te działania – mówi prof. Paweł Soroka.
Agresja Rosji na Ukrainę i groźby pod adresem innych państw skłoniły UE do zintensyfikowania wysiłków na rzecz wzmocnienia europejskich zdolności obronnych. Chodzi m.in. o zwiększenie wydatków na uzbrojenia, co już zapowiedziało wiele państw członkowskich, a także zacieśnianie współpracy w przemyśle czy realizację wspólnych zamówień. Zwiększone wydatki są konieczne ze względu na potrzebę uzupełnienia zapasów sprzętu obronnego przekazywanego walczącym Ukraińcom. Drugim ważnym czynnikiem są jednak nagromadzone w ostatnich latach luki i braki we wspólnych zasobach wojskowych. Z analizy Komisji Europejskiej wynika, że w 2020 i 2021 roku roczny poziom wydatków państw członkowskich na obronność wyniósł odpowiednio 200 mld i 220 mld euro. Wcześniejsza dekada była jednak okresem zdecydowanych cięć, które zostały spowodowane kryzysem gospodarczym i finansowym z lat 2008-2009. Lukę inwestycyjną, jaka w tym okresie powstała, KE szacuje na 160 mld euro.
To niedoinwestowanie budzi niepokój, gdy porównujemy nakłady na obronność z innymi regionami świata. W ciągu ostatnich 22 lat unijne wydatki na ten cel wzrosły o niecałe 20 proc. W tym samym czasie w USA wzrosły o 65,7 proc., w Rosji – o blisko 300 proc., w Chinach – o prawie 600 proc. Co istotne, europejskie wydatki na obronność charakteryzowały się mniejszą efektywnością i przynosiły niższe wyniki niż wydatki sojuszników i konkurentów, co było efektem braku współpracy między państwami członkowskimi. Przykładowo w 2020 roku w ramach wspólnych inwestycji wydano zaledwie 11 proc. środków na obronność, a 89 proc. wydano na szczeblu krajowym.
– Do tej pory wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony Unii Europejskiej w dużym stopniu jest motywowana przez interesy poszczególnych państw. One w pierwszym rzędzie kierują się własnymi interesami. Dlatego skala tej współpracy nie jest taka, jaka by mogła być, gdyby było większe zaangażowanie najważniejszych państw Unii Europejskiej, które posiadają znaczny przemysł obronny. Tutaj wiodącą rolę odgrywają cztery państwa, tzn. Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania, a przed brexitem także Wielka Brytania, która dużo wydawała na cele wojskowe i posiada bardzo znaczny potencjał wojskowy i doświadczenie w różnych operacjach wojskowych za granicą – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. Paweł Soroka, ekspert Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego.
Od kilku lat unijne instytucje dążą do ustrukturyzowania współpracy w dziedzinie obronności. Jednym z jej elementów było powołanie w 2017 roku Europejskiego Funduszu Obronnego.
– Powołanie EFO oznacza, że struktury Unii Europejskiej będą się dokładać do poszczególnych programów, Komisja Europejska będzie się w to angażowała i będzie te programy finansować. Jest to pewien krok do przodu – mówi ekspert ds. obronności.
W lipcu br. KE zapowiedziała przekazanie 1,2 mld euro na wspólne projekty w obszarze przemysłu obronnego w ramach EFO. 322 mln euro trafi na finansowanie 31 projektów badawczych, a 845 mln euro – na 30 dużych projektów mających na celu rozwój systemów i technologii na potrzeby zdolności obronnych. Wśród nich są prace nad kolejną generacją samolotów myśliwskich, czołgów i statków, a także projekty dotyczące chmury wojskowej, sztucznej inteligencji, półprzewodników czy cyberprzestrzeni.
Jak podkreśla ekspert, na przestrzeni ostatnich dekad jest wiele przykładów przedsięwzięć, które świadczą o sukcesie ponadnarodowej współpracy w ramach UE. Jednym z nich jest należący do najnowocześniejszych myśliwców na świecie Eurofighter Typhoon, który został skonstruowany przy współpracy brytyjskich, niemieckich, włoskich i hiszpańskich firm i dziś jest na wyposażeniu wielu państw unijnych i pozaunijnych. Inny przykład udanej współpracy to wojskowy samolot transportowy A400.
– Zostały też podjęte kroki, żeby zbudować czołg nowej generacji, który ma się nazywać Leopard 3. Tutaj się dogadali Niemcy z Francuzami – mówi prof. Paweł Soroka. – Ale w perspektywie ostatnich lat te wspólne programy przede wszystkim dotyczyły prac badawczo-rozwojowych w różnych dziedzinach związanych z budowaniem zdolności wojskowych Unii Europejskiej.
Budowanie zdolności wojskowych UE jest w pewnym stopniu ograniczone przez rozdrobnioną strukturę europejskiego przemysłu obronnego. Wiele podmiotów działa głównie na swoim rynku krajowym, przez co produkuje na niewielką skalę. Co więcej, nawet jeśli europejskie firmy oferują dany produkt lub rozwiązanie, wiele krajów zamawia je i importuje spoza Unii, pogłębiając w ten sposób zależność zewnętrzną.
Skala zagrożeń związanych z sytuacją przy wschodniej granicy UE spowodowała potrzebę rozszerzenia zdolności produkcyjnych europejskiego przemysłu, chociażby ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa dostaw oraz interoperacyjności sprzętu. Jednym ze sposobów na wzmocnienie sektora ma być instrument wspólnych zamówień. Komisja Europejska zapowiedziała, że w okresie 2022-2024 500 mln euro zostanie przeznaczone na zaspokojenie najpilniejszych i najistotniejszych potrzeb w zakresie produktów związanych z obronnością. Wspólne zamówienia mają ograniczyć konkurowanie między poszczególnymi państwami i ułatwić oszczędności kosztów. Przedstawiciele KE oceniają to jako duży krok w integracji obrony europejskiej i kamień milowy w tworzeniu Europejskiej Unii Obrony.
– Zamiary Komisji Europejskiej czy Wysokiego Przedstawiciela UE ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa to jest jedna sprawa, a druga sprawa to jest wola poszczególnych państw członkowskich. Gdybyśmy porównali integrację Unii Europejskiej na innych płaszczyznach, zwłaszcza gospodarczej, to w dziedzinie współpracy wojskowej ta integracja postępuje bardzo powoli. Wystarczy stwierdzić, że powstały tzw. grupy bojowe, ale one nigdy nie wzięły udziału w misjach, w operacjach zarządzania kryzysowego – mówi koordynator Polskiego Lobby Przemysłowego. – Do zrobienia jest bardzo dużo, ale problem polega na tym, że obronność jest zawsze interesem żywotnym każdego państwa i one generalnie bardzo niechętnie integrują te działania.
Plan pogłębiania integracji w dziedzinie obronności na najbliższą dekadę został przyjęty w marcu br. w formie dokumentu „Strategiczny kompas”. Dzięki jego realizacji UE ma mieć większe zdolności w obszarze bezpieczeństwa i obrony. Kompas koncentruje się na czterech obszarach: działanie, inwestowanie, partnerstwo i zabezpieczanie. Strategia zakłada m.in., że UE ustanowi zdolność szybkiego rozmieszczania do 5 tys. żołnierzy na potrzeby różnych rodzajów kryzysów, zwiększy mobilność wojskową i będzie prowadzić ćwiczenia taktyczne, a także zwiększy swoje zdolności w zakresie analizy wywiadowczej.
– Należy zwiększyć i zdynamizować wysiłki mające na celu tworzenie większych zdolności wojskowych do obrony państw. I ten europejski kompas temu służy – mówi prof. Paweł Soroka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS