“Byk” to drugi po “Pokorze” tekst dramatyczny Szczepana Twardocha. Warto wziąć poprawkę na to, że “Pokora” jest pełnowymiarową powieścią, zaadaptowaną później na scenariusz spektaklu w Teatrze Śląskim w Katowicach. “Byk” to monodram i tekst na wskroś teatralny. Trudno odebrać go inaczej, niż wyobrażając sobie gotowy spektakl, w którym tytułowy bohater ostro zwraca się raz do siebie, raz do publiczności.
“Byk” to krwisty monodram, który kipi od emocji. Powstał nieprzypadkowo i trafił na scenę wprost z rąk nieprzypadkowych twórców. W monodramie gra Robert Talarczyk, z którym Twardoch wcześniej współreżyserował “Pokorę”. W tekście dedykowanym teatrowi, Robert Talarczyk wciela się w Roberta Mamoka. Postać tyle znaną, co jak się później okaże, tyle kontrowersyjną, co rozdartą. Pięćdziesięcioletniego rozwodnika uwikłanego w poważny wizerunkowy skandal, z którego, jak sam czuje, nie ma dobrego wyjścia. Mamok zaszywa się w domu dziadka, gdzie wydawać by się mogło, zapędzony w kozi róg, prowadzi ognistą dysputę nie tyle sam ze sobą, co właśnie ze swoim dziadkiem, którego zawsze stawiał za wzór. I z pewnością z “Warszawką”, którą, a jakże, zna na wylot, ale jednocześnie szczerze nienawidzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
“Jest to więc dzieło niezwykłe z co najmniej kilku powodów, a jednym z nich jest z pewnością to, że jest na wskroś śląskie. Dwóch ważnych Ślązaków, bardzo cenionych ‘u siebie’, ale pilnie obserwowanych także poza granicami swej ‘małej ojczyzny’, przyjechało do stolicy i zrobiło mocny, znaczący spektakl. Opowiadają w nim Warszawie, a w zasadzie – także całej reszcie Polski, o tym, czym jest Śląsk, na czym polega jego specyfika etniczna, obyczajowa i językowa, co go od owej całej reszty Polski różni i dlaczego Śląsk jej nienawidzi – w spektaklu padają mocne słowa o ‘śląskiej ksenofobii’” – pisał w swojej recenzji spektaklu Przemek Gulda.
“Byka” Szczepana Twardocha posłuchacie w znakomitym wykonaniu Roberta Talarczyka w Audiotece.
“Byk” to chciałoby się powiedzieć – tekst z trzewi, pełen pasji, wściekłości, ale i bezradności. Tekst, w którym bohater szuka własnej tożsamości. Tekst również trudny – i nie dlatego, że pisany dużymi partiami po śląsku. Trudny do zrozumienia Ślązaka, ale też trudnego do przyjęcia wyrzutu. Adresatem jest wprawdzie “wielkomiejska” Warszawa, ale w domyśle przecież – cała Polska. Obrywa liberalna młodzież ze stolicy, mieszkańcy Warszawy z powstańczą rodzinną historią, zaangażowani artyści. Mamok wytyka wszystkim hipokryzję i kabotyństwo.
Swoisty manifest głównego bohatera to nie tylko pogarda wobec warszawocentrycznego spojrzenia na kraj i poniekąd rozpaczliwa emanacja śląskości. To – znowu – na wskroś osobisty tekst Twardocha. Czy raczej, jak pisał dalej Przemek Gulda, “typowa twardochowa opowieść, w której odnaleźć można stałe motywy jego pisarstwa. To historia życia silnego mężczyzny z pogmatwaną tożsamością: jest po części Polakiem, po części Ślązakiem, jego dziadek był w Wehrmachcie, a babkę zgwałcili Rosjanie.
Zdaje sobie sprawę, że śląski rodowód i wychowanie miały kluczowe znaczenie dla tego, kim jest dziś. Trochę tego nienawidzi, ale trochę jest z tego dumny. Nienawidzi też nie-Ślązaków, Polaków, chociaż zarazem bardzo zajadle stara się pokazać, że Polakiem jest wzorowym – “mówi po polsku całkiem bez akcentu”.
I tu figura “wzorowego Ślązaka” wybrzmiewa najbardziej. Mówiąc z przekąsem “dziwaka”, bo przecież “nie-polaka”, który jednak potrafi pięknie mówić po polsku, wzbudzając podziw rozmówców. To trochę – małpa w cyrku. Porównanie może brutalne (a z pewnością niesprawiedliwe), choć pasujące do ostrej w tożsamościowym temacie narracji Twardocha.
I choć to nie on jest bohaterem, to podchodząc do “Byka”, należy przyjąć jego wizję śląskości. Szorstką, w wielu aspektach radykalną, ale jednocześnie – wyjątkową. Jedyną w swoim rodzaju. I chociaż wywód Mamoka rysuje zamaszystą, grubą kreską, a słowem raz po raz okłada jak obuchem, to trudno się oderwać od tego tekstu.
Podobnie jak od audiobooka. Twórcy nie zrobili tu żadnej wolty. Wręcz przeciwnie – Mamok znów przemawia głosem Talarczyka. Krzyczy, szepcze, wyrzuca z siebie słowa w imponującym tempie i robiącą niemniejsze wrażenie energią. Ale nadal – to nie jest typowy audiobook. I nie mógłby nim być, przy takim ze wszech miar teatralnym tekście. Słuchając go, zwłaszcza w momentach, kiedy wtrąca się narrator, trudno pozbyć się wrażenia, że oto przedstawia nam didaskalia. Dopowiada to, czego nie widać. “Byk” w wydaniu audio to raczej teatr radia. Ci więc, którzy nie mają okazji zobaczyć spektaklu na żywo, mają okazję obcować ze znakomitym tekstem bez wychodzenia z domu.
Zresztą – wybierając właśnie tę pozycję w Audiotece, znajdziecie adnotację, mówiącą o tym, że aby w pełni doświadczyć słuchowiska, najlepiej słuchać go w słuchawkach. Mogę tylko potwierdzić. Dajcie się ponieść pełni produkcji, wytężcie wyobraźnię i poznajcie historię trudną, skomplikowaną, szczerą do bólu. Ale czy po Szczepanie Twardochu można spodziewać się czego innego? Raczej nie powinno, zwłaszcza że tekst porywa jeszcze bardziej na teatralnych deskach – a wystawiono go już 100 razy.
To nie jest pozycja dla tych, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z jego literaturą. Raczej dla tych, którzy świat i światopogląd Twardocha dobrze znają. I dla tych, którzy lubią historie pisane “z nerwem” i operowaniem językiem. Ciekawi? “Byka” znajdziecie w Audiotece.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS