A A+ A++

Międzynarodowa Federacja Samochodowa po GP Azerbejdżanu bardzo poważnie podeszła do tematu związanego z podskakiwaniem bolidów i już przed GP Kandy zapowiedziała wdrożenie słynnej dyrektywy technicznej TD-039.

Mimo delikatnego poślizgu, ta wejdzie w życie zaraz po przerwie wakacyjnej. Na torze w Spa bolidy będą kontrolowane pod kątem oscylacji aerodynamicznych, a każdy, kto przekroczy wskaźnik referencyjny, nazwany AOM, będzie zgłaszany do sędziów zawodów, którzy będą mogli nawet zdyskwalifikować takiego zawodnika.

Oprócz dyrektywy, FIA zapowiedział jednak także długofalowy proces zmiany przepisów technicznych i tak w myśl pierwotnego planu od przyszłego sezonu podłoga bolidu oraz dyfuzor miałyby się znaleźć 25 mm wyżej.

O ile Mercedes bardzo zabiega o taką zmianę, o tyle takie podejście nie podoba się przede wszystkim Red Bullowi i Ferrari, które od samego początku starają się obalić tezę, że zmiany są konieczne ze względów bezpieczeństwa, a tylko w ten sposób FIA bez zgody ekip może je wprowadzić na przyszły sezon.

Co ciekawe oba czołowe zespoły mistrzostw świata w tej sprawie mogą liczyć na poparcie mniejszych ekip, które z kolei obawiają się o znaczny wzrost koszty wynikający z konieczności przeprojektowania swoich aut pod wymogi nowych przepisów.

Doszło do tego, że część zespołów zawiązało nawet w tej sprawie sojusz, który poważnie rozważa podjęcie kroków prawnych jeżeli FIA faktycznie zdecyduje się na wdrożenie pod przykrywką dbania o bezpieczeństwo przepisów w pierwotnym kształcie.

Jeżeli wierzyć doniesieniom, to dzisiaj FIA ma podjąć w tej sprawie decyzję. Wiadomo, że na stole leży również kompromisowa propozycja, którą można byłoby ratyfikować normalną procedurą głosowania z uzyskaniem tzw. superwiększości. Tutaj w grę wchodziłoby podniesienie podłogi o tylko 10 mm, ale nie wiadomo jak na takie postawienie sprawy zareaguje teraz FIA, która wbrew pozorom ponownie postawiła się w bardzo trudnej sytuacji.

Przewodniczący FIA w ostatnich dniach spotykał się z przedstawicielami ekip F1, próbując się wsłuchać w ich głosy. Pytanie jakie teraz wszyscy sobie zadają, to czy FIA pozostanie nieugięta i będzie forsowała swoje pierwotne stanowisko, czy może jednak przychyli się do propozycji łagodniejszej zmiany przepisów.

Toto Wolff z Mercedesa twardo popiera FIA, mimo iż W13 od czasu wyścigu w Azerbejdżanie znacząco ograniczył kwestię podskakiwania. Austriak wyciągnął jednak na wierzch wnioski z raportu komisji medycznej FIA w tej sprawie.

“Mamy to całe gadanie o lobbowaniu w jedną i drugą stronę, ale fundamentalnie, o czym my tutaj mówimy? FIA pracowała nad porpoisingiem w komisji medycznej. Z raportu lekarzy wynika, że częstotliwość drgań 1-2 Hz przez kilka minut może prowadzić do uszkodzenia mózgu. My mamy do czynienia z 6-7 Hz przez kilka godzin.”

“Odpowiedź jest bardzo prosta: FIA musi coś zrobić” przekonywał Wolff.

Szef Mercedesa uważa również, że po tym jak w ostatnich wyścigach ekipy nie miały problemy ze zjawiskiem porpoisingu, nie można twierdzić, że zniknął on już definitywnie z krajobrazu Formuły 1.

“Nadal uważam, że fundamentalnie FIA nie ma wyboru i jak dla nas, trzeba coś z tym zrobić” mówił. “Nie chcę tego w Spa, lub na jakimś innym torze w dalszej części sezonu, gdzie nawierzchnia nie jest tak gładka jak tradycyjnego toru wyścigowego. Nic nie zrobiliśmy, a ludzie mówią: jest już zbyt późno.”

“Argumentują to tym, że nie mieliśmy w ostatnich kilku wyścigach porpoisingu czy podbijania. Nie ma to jednak znaczenia, gdyż tory Silverstone, Paul Ricard i ten w Austrii i tak nie są torami, na których takie zjawisko jest szczególnie widoczne.”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWork-life balance w Polsce. Zmiany w kodeksie pracy
Następny artykułNie trzeba składać wniosku do ZUS-u o wypłatę czternastki