Wokalistka Daria Kobierecka zwyciężyła w konkursie Nowa Nadzieja Jazzu 2023, odbywającym się w ramach XVI Novum Jazz Festival. Gwiazdą dwudniowej imprezy był legendarny gitarzysta Mike Stern, który zagrał z żoną Leni Stern, równie cenioną gitarzystką oraz doskonałymi polskimi muzykami. Nie brakowało też innych, niezwykle udanych koncertów, w tym zwyciężczyń konkursu ubiegłorocznego festiwalu, wokalistki Irki Zapolskiej i basistki Katarzyny Schmidt-Przeździeckiej.
Wieść o festiwalowym koncercie jednego z najwybitniejszych gitarzystów na świecie zelektryzowała fanów dobrej muzyki nie tylko z Łomży, ale 16 już edycja festiwalu obfitowała w szereg innych artystycznych wydarzeń najwyższej jakości. Tegoroczny NJF trwał tylko dwa dni, więc w sobotni wieczór w auli Diecezjalnego Instytutu Muzyki Kościelnej odbyły się aż trzy koncerty. Jako pierwszy wystąpił kwintet K S-P Project gitarzystki basowej i kontrabasistki Katarzyny Schmidt-Przeździeckiej. Młodzi muzycy, w tym grający nie tylko na saksofonach, ale również na klarnecie basowym Wojciech Braszak, wykonali autorski materiał liderki z przygotowywanej płyty, w tym balladę „Polar Sunrise”, którą zagrała podczas ubiegłorocznego konkursu. Na finał zabrzmiało słynne „Summertime”, ale w zupełnie innej, bliskiej fusion, aranżacji. Równie ciekawy był koncert kwartetu wokalistki Irki Zapolskiej, która zaprezentowała materiał ze swej autorskiej płyty „Perception Of Preception”.
Finałowy występ grupy Sławek Pezda Quartet również został oparty o płytę, ale zupełnie inną, ponieważ album „Tribute To Tenor Legends” jest hołdem lidera dla najwybitniejszych tenorzystów w historii jazzu, takich jak John Coltrane, Sonny Rollins, Janusz Muniak czy Wayne Shorter. Doskonale znany na festiwalu saksofonista, perfekcyjnie wspierany przez kolejnych, świetnie w Łomży kojarzonych muzyków: Mateusza Gawędę i Grzegorza Pałkę oraz Wojciecha Szwugiera, zagrał porywająco, potwierdzając, że klasyka zawsze pozostanie ponadczasowa, a już szczególnie w takiej interpretacji. Powyższa sekcja już w niedzielne przedpołudnie akompaniowała młodym konkursowiczom. Miało być ich 14., ale różne wydarzenia sprawiły, że przed jury w składzie: Mirosław Dziewa, Mirosław „Carlos” Kaczmarczyk, Jerzy Stelmaszczuk, Sławomir Pezda, Piotr Lemańczyk, Adam Golicki i Alec Orea stanęło ostatecznie pięcioro pianistów, dwóch perkusistów, kontrabasista, saksofonista, gitarzysta i wokalistka. Daria Kobierecka śpiewała jak ostatnia, ale zrobiła to tak, że oczarowała nie tylko publiczność i konkurentów, ale też jurorów, którzy jednogłośnie przyznali jej I nagrodę.
– Absolutnie nie spodziewałam się nagrody, gdyż muszę się przyznać, że pierwszy raz w życiu jestem na konkursie jazzowym – mówi Daria Kobierecka. – Nie spodziewałam się więc tej nagrody, ani nie wiedziałam jak będzie wyglądać ta formuła i jak będę się czuć w tym miejscu. Jestem więc naprawdę bardzo wdzięczna, uradowana i zaskoczona!
21-letnia wokalistka edukację muzyczną rozpoczynała już jako 6-latka w rodzinnym Sochaczewie, kształciła się również na Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, a obecnie kontynuuje studia na Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.
– Swoją przygodę z jazzem rozpoczęłam tak naprawdę dopiero na studiach, tak więc śpiewam jazz od 3-4 lat – mówi Daria Kobierecka. – Wcześniej byłam jednak cały czas związana z bardzo różną muzyką, bo szkoła muzyczna, więc muzyka klasyczna, ale też od zawsze interesowała mnie muzyka rozrywkowa – śpiewałam, grałam na saksofonie i fortepianie, więc ten saksofon troszkę mnie pokierował w stronę jazzową, ponieważ w szkole muzycznej był też big-band, co było moją pierwszą stycznością z muzyką jazzową, a teraz jestem nią coraz bardziej zafascynowana.
Sukces zapewniło jej porywające wykonanie „Social Call” Gigi Gryce i Jona Hendricksa oraz „I Konw You Know” Esperanzy Spalding – mimo tego, że komponuje, postawiła na cudze utwory.
– Ciężko było mi wybrać repertuar, więc stwierdziłam, że pokażę się w tym, w czym czuję się najlepiej, również na scenie, żeby pokazać siebie – cieszę się, że poszłam tą drogą i została ona w taki sposób doceniona – podkreśla Daria Kobierecka.
II miejsce zajął saksofonista z Białorusi Kiryl Levchuk, również studiujący w Katowicach i uczestniczący w ubiegłorocznym konkursie. Trzecim podzielili się perkusista Mikołaj Mańkowski (AM Katowice), który koniec końców w konkursie NJF 2022 nie wystąpił oraz pianista Szymon Wojnarowicz (AM Kraków), który został w nim wyróżniony. Wyróżniono również dwoje młodych artystów, kontrabasistę Mikołaja Kaniewskiego (absolwenta AM w Łodzi) i pianistkę Hanię Derej.
Jest ona kolejnym przykładem wielkiego talentu: liczy zaledwie 18 lat, a już studiuje w Amsterdamie kompozycję i aranżację jazzową, a w Krakowie dyrygenturę symfoniczną, zaś wcześniej uczyła się w szkole muzycznej w klasie fortepianu klasycznego oraz jazzowego. Pracuje z różnymi składami, nagrywa liczne płyty i komponuje – jeden z autorskich utworów, zatytułowany „Hope”, wykonała w konkursie, obok „Złudzenia” Mieczysława Kosza.
Część koncertową drugiego dnia festiwalu rozpoczął w wielkim stylu brazylijsko-polski kwintet. Pianista Alec Orea, kontrabasista Rubem Farias i perkusista Matheus Jardim, wsparci doskonale w Łomży znanymi, saksofonistą Maciejem Kądzielą i trębaczem Piotrem Schmidtem zagrali fenomenalnie, prezentując jedyne w swoim rodzaju połącznie jazzu z latynoskimi akcentami, co bardzo przypadło do gustu licznej publiczności. Słuchacze równie gorąco, mimo przedłużającej się przerwy na próbę, przyjęli gwiazdę wieczoru. Nikogo nie dziwiło, że główną postacią zespołu był Mike Stern, ale legendarny muzyk i wirtuoz nie okazał się liderem-dyktatorem. Dlatego jego żona, również gitarzystka Leni Stern, zaczęła koncert właściwie solowym utworem „Like A Thief”, a już w drugim „Out Of The Blue”, ognistym fusion trwającym kilkanaście minut, solówki grali nie tylko goście zza oceanu, ale też gitarzysta Rafał Sarnecki, basista Piotr Lemańczyk i perkusista Adam Golicki. Znamy tych wybornych muzyków doskonale, ale w towarzystwie takiego mistrza jazzowej gitary jak Mike Stern potwierdzili oni swą nawet już nie europejską, ale światową wręcz klasę.
Bis był tylko jeden, ale zaskakujący, „Red House” Hendrixa, podany w bluesowej wersji – blisko 90 minut tego koncertu minęło wszystkim błyskawicznie. Już po występie Mike Stern, albo jak sam siebie żartobliwie przedstawiał, Michael Sternicki, okazał się przesympatycznym człowiekiem bez cienia gwiazdorstwa, nie kryjącym zadowolenia z powodu tak życzliwego przyjęcia w Łomży czy z realizacji dźwięku, za którą odpowiadali Krzysztof Jodłowski, Przemysław Kamiński i Cezary Borusiewicz.
Niezmordowany twórca i dyrektor artystyczny festiwalu Mirosław Dziewa, zapraszając do Łomży Mike’a Sterna, nie tylko spełnił swoje marzenie, a przy okazji również wielu innych fanów, ale ma już pomysły na kolejną edycję Novum Jazz Festival – trzeba tylko trzymać kciuki, żeby udało się je zrealizować, dzięki czemu łomżyńskie święto jazzu Radia Nadzieja stanie się jeszcze bardziej rozpoznawalne w kraju.
Wojciech Chamryk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS