Ziobro na wojnie z Unią
Solidarna Polska, która budowała swoją tożsamość na konflikcie z Unią Europejską i Niemcami, ma dziś poważny problem. Nagle ta „zła Unia” stała się głównym sojusznikiem Polski w sprawie sankcji na Rosję.
Radykalnego zwrotu w polityce wobec Putina dokonały także Niemcy, ogłaszając decyzję o zamrożeniu certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 i popierając odcięcie Rosji od systemu rozliczeń bankowych Swift.
W tej sytuacji Ziobrze trudno atakować Unię i Niemcy, co było głównym elementem jego polityki w ostatnich latach albo zapowiadać referendum w sprawie wyjścia Polski z UE na 2027 rok, o czym mówił poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski. Tym bardziej trudno będzie ludziom ministra sprawiedliwości powtarzać dyrdymały o „zgniłym Zachodzie” i „propagandzie LGBT”, czy „przerabianiu chłopców na dziewczynki” (europoseł Patryk Jaki), co było żywcem wyjęte z propagandy Kremla i wypowiedzi Putina.
W sytuacji zagrożenia ludzie popierają władzę
Cała ta antyunijna polityka Ziobry zbankrutowała. Trudno dziś ministrowi sprawiedliwości atakować premiera za zbytnią uległość wobec Unii, czy próby dogadywania się z Brukselą, gdy widać jak na dłoni, że tylko dzięki sojuszom w ramach UE i NATO możemy czuć się bezpieczni.
W przeciwnym razie Polska mogłaby podzielić los Białorusi, którą Putin już sobie podporządkował albo Ukrainy, którą właśnie najechał.
W sytuacji gdy premier i prezydent spotykają się z najważniejszymi politykami UE i NATO i ustalają, jak pomóc Ukrainie, Ziobro traci polityczny tlen. Wykorzystując efekt jedności, który chwilowo udało się w Polsce zbudować, PiS próbuje odbudować swoje notowania i niewykluczone, że – przynajmniej chwilowo – może zyskać większe poparcie. W sytuacji zagrożenia zewnętrznego ludzie zawsze gromadzą się wokół władzy.
Co zrobi Zbigniew Ziobro?
Dla Ziobry, który po wybuchu wojny na Ukrainie zniknął z mediów, ewentualne zbliżenie rządu PiS z Unią będzie poważnym problemem. Jeśli Jarosław Kaczyński będzie chciał wygasić spory z Brukselą, Ziobro może zapłacić za to nawet utratą stanowiska ministra sprawiedliwości. Oczywiście to by oznaczało poważne perturbacje dla obozu Zjednoczonej Prawicy i mogłoby się nawet zakończyć wcześniejszymi wyborami.
PiS bez 19 posłów Solidarnej Polski nie ma większości w Sejmie. Jednak tak być nie musi. Ziobro – nawet pozbawiony teki ministra sprawiedliwości – mógłby pozostać w rządzie na innym stanowisku. Pytanie brzmi, czy lider Solidarnej Polski by na to przystał, czy też wolałby wykorzystać to jako pretekst, by oskarżyć PiS o to, że leży plackiem przed Brukselą i zerwać koalicję.
Na tel fali Ziobro mógłby odebrać PiS najbardziej skrajnych wyborców. Jednak dziś – w sytuacji wojny, która nie wiadomo jak się potoczy – rozbijanie prawicy i antyunijna narracja mogłyby być dla Ziobry bardzo dużym ryzykiem.
Z badań, które zlecili ziobryści wynika, że prawicowi wyborcy chcą, by obóz Zjednoczonej Prawicy trwał i razem poszedł do kolejnych wyborów. Lepiej więc będzie dla Ziobry na razie się przyczaić i poczekać na rozwój wypadków.
Czytaj też: Kaczyński widzi się w roli męża opatrznościowego. Ale jest w niej niewiarygodny
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS