Możliwość podejmowania indywidualnych decyzji daje nam przynajmniej wpływ na nasz los. Oczywiście decyzje stają się bardziej skomplikowane, gdy dotyczą ryzyk zbiorowych lub społecznych – takie wybory są dzisiaj domeną polityków. Czy kraj powinien iść na wojnę? Czy państwo powinno ratować finansowo jakąś branżę? Czy politycy powinni nałożyć wysoki podatek węglowy, by spowolnić zmiany klimatu? Na tego rodzaju decyzje pojedynczy obywatele nie mają zbyt dużego wpływu, natomiast każdy z nas może ponieść dotkliwe konsekwencje wynikające z tych decyzji. Przykładem niech będzie globalny kryzys finansowy z 2008 r. czy niekompetentne reakcje na pandemię COVID-19 – tak oto błędna polityka skutkuje drenażem kont bankowych i zagraża bytowi oraz życiu milionów ludzi. Reakcje zbiorowe okazują się znacznie trudniejsze od tych indywidualnych. Trudne może być nawet samo dojście do decyzji, gdy politycy kłócą się i ścierają ze sobą czy to na szczeblu krajowym, czy międzynarodowym.
Jako ekonomista zajmuję się ryzykiem i jego konsekwencjami. W 2006 roku widziałem kosmicznie wysokie ceny nieruchomości, niebezpieczne poziomy zadłużenia hipotecznego oraz boom w budownictwie. Nowe domy niemalże błagały, by ktoś je kupił. Ostrzegałem, że ta bezprecedensowa bańka wkrótce pęknie, stając się zaczątkiem globalnej recesji i kryzysu finansowego. Mówiłem o tym publicznie, czym nie przysparzałem sobie przyjaciół. Moi krytycy próbowali ze mnie szydzić, nadając mi przydomek „Doktor Zagłada”. Bagatelizowali moje wezwania i apele o ostrożność. Gdy wydarzenia potoczyły się zgodnie z moimi przewidywaniami i rozpoczął się globalny kryzys finansowy, ceny nieruchomości w Stanach Zjednoczonych (i w innych krajach, w których nadmuchano podobne bańki) spadły, co miało ogólnoświatowe konsekwencje dla instytucji finansowych i gospodarek.
Ryzyko i zagrożenia są wszędzie. Są jednak takie, które działają powoli, ale i takie, które są znacznie bardziej niebezpieczne od reszty. Część z tych najbardziej niebezpiecznych to jednocześnie zagrożenia oddziałujące najwolniej, co jeszcze bardziej utrudnia zbiorowe reagowanie na nie. (…) Chciałbym zwrócić uwagę na największe zagrożenia, jakie czyhają na nas na tej planecie – na te, które oddziałują powoli i szybko, na te, które mogą wyrządzić nam szkody już niedługo albo nieco później. Nazywam je megazagrożeniami i definiuję jako poważne problemy, które mogą spowodować duże straty i cierpienie, a przy tym nie da się ich szybko ani łatwo rozwiązać.
Terminu megazagrożenie nie używam w odniesieniu do wojny, nawet jeśli wojna wywołuje olbrzymie cierpienia, czego dowodzi niedawna brutalna agresja Rosji na Ukrainę. Wojny istnieją tak długo, jak długo spisywana jest historia ludzkości, a pewnie nawet dłużej. Niektóre są lokalne, inne są światowe. Jedne przebiegają szybko, inne ciągną się latami. Wojna nie jest jednak wyzwaniem nowym, a unikanie wojen nie jest tym, na czym się znam, nawet gdybym wziął pod uwagę również megazagrożenia geopolityczne, mogące doprowadzić do wojen między mocarstwami i wywołać dotkliwe konsekwencje humanitarne, gospodarcze i finansowe. Megazagrożenia stanowiące przedmiot mojego zainteresowania to ogólne wyzwania o charakterze gospodarczym, finansowym, politycznym, geopolitycznym, branżowym, technologicznym, zdrowotnym czy klimatycznym. Niektóre z nich, jak choćby te geopolityczne, mogą doprowadzić do zimnych, a w konsekwencji także do niszczycielskich prawdziwych wojen. (…) Uważam, że stajemy obecnie wobec dziesięciu takich megazagrożeń. Są to zagrożenia tak wielkie i tak bezpośrednie, że potrzebujemy jasnej i konkretnej wizji działań. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec sytuacji, w której one nas zniszczyłyby.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS