Wraz z wycofywaniem się Rosjan z okolic Kijowa i koncentracją wysiłków w Donbasie wojna na Ukrainie zmienia swój charakter – powiedział w rozmowie z portalem NV Agił Rustamzade, azerski wojskowy i ekspert w zakresie obronności.
Nowy charakter wojny na Ukrainie
W jego opinii przestanie ona mieć charakter konfliktu manewrowego i asymetrycznego, w którym strona ukraińska mogła wykorzystać swe asymetryczne przewagi w postaci większej ruchliwości małych, lekkich oddziałów lepiej poruszających się w znanym sobie terenie, a stanie się wojną w większym stopniu pozycyjną. Trzeba będzie, jak argumentuje, walczyć łeb w łeb, a ukraińskie siły zbrojne, chcąc myśleć o zwycięstwie i wyparciu Rosjan z własnej ziemi, będą musiały atakować, a to oznacza, że muszą liczyć się z większymi stratami, bo takie ponosi się w natarciu, niźli dotychczas. Rosjanie będą wykorzystywać swą przewagę w sile ognia, a koncentrując wojska na krótszym froncie mogą okazać się trudniejszym przeciwnikiem. W opinii Rustamzade wynik tego starcia nie jest przesądzony, choć po tym, jak Ukraina przeprowadziła mobilizację w pierwszych dniach konfliktu, można mówić, iż ma liczebną nad Rosjanami przewagę. Generalnie rzecz biorąc, Kijów, w opinii azerskiego analityka, ma szanse na odniesienie sukcesu, ale wiele zależeć będzie od tego, jaki i w jakich ilościach sprzęt otrzyma od Zachodu. Rosjanie przegrupowują swe siły i w perspektywie tygodnia rozpoczną, najprawdopodobniej ofensywę w Donbasie, a Zachód – jego zdaniem – jest już opóźniony z dostawami dla Ukrainy bardziej zaawansowanych i cięższych systemów uzbrojenia. Podobnie uważa Jurij Butusow, ukraiński dziennikarz i ekspert wojskowy, były doradca ministra obrony, zdaniem którego można niedługo spodziewać się rozpoczęcia natarcia Rosjan w Donbasie, wzdłuż linii Siewierodonieck – Łużnoje i Izium – Barbienkowo. Wojna jeszcze potrwa, a kwiecień, jak napisał, będzie miesiącem długich i ciężkich walk na południu Ukrainy. Przy czym Butusow przestrzega przed nadmiernym optymizmem argumentując, że „musimy być realistami – mimo naszych zwycięstw i porażki Rosjan pod Kijowem armia rosyjska pozostaje poważnym przeciwnikiem, zachowując wielką przewagę technologiczną, amunicyjną, lotniczą i rakietową”.
Pomoc dla Kijowa
Wydaje się, że w gruncie rzeczy podobnymi przesłankami kierują się Amerykanie rozszerzając pomoc wojskową dla Kijowa. Przedstawiciele Pentagonu poinformowali w trakcie wczorajszego spotkania z mediami, że Waszyngton będzie koncentrował się obecnie, w tym w ramach współpracy z sojusznikami, na dostawach bardziej zaawansowanego sprzętu dla Ukrainy. Wprost mówiono o pochodzących jeszcze z czasów ZSRR czołgach, które obecnie znajdują się nadal na wyposażeniu państw współtworzących w przeszłości Układ Warszawski. Dostawy mają rozpocząć się, jak zapowiedziano, „wkrótce”, a sama decyzja podjęta została w odpowiedzi na apele prezydenta Zełenskiego o dostarczenie sprzętu umożliwiającego przejście siłom zbrojnym Ukrainy do ofensywy. Nie chodzi wyłącznie o czołgi, bo wczoraj pojawiła się też informacja – w gruncie rzeczy potwierdzająca głębokość przełomu, który dokonał się w myśleniu niemieckich elit (osobną kwestią jest pytanie czy mamy do czynienia z trwałym zjawiskiem) – iż Berlin zgodził się na sprzedaż Ukrainie 58 transporterów opancerzonych typu PBV-501 Panzer, które są zmodernizowaną wersją BWP-1. Dostawy w tym wypadku nie będą zapewne szybkie, bo pojazdy te znajdują się w Czechach i w świetle doniesień mediów wymagają napraw i drobnych remontów, aby móc uczestniczyć w walkach, ale sama decyzja jest ważna. Premier Australii również zapowiedział dostawy transporterów opancerzonych na Ukrainę w odpowiedzi na apel Zełenskiego. Warto też uzupełnić informacje o mających się lada moment rozpocząć nowych dostawach sprzętu wojskowego dla Kijowa o doniesienia, iż obejmować one mają – prócz pojazdów opancerzonych i czołgów – również naprowadzane laserowo systemy rakietowe, drony bojowe (chodzi zapewne o amunicję krążącą), noktowizory, amunicję i bezpieczne środki łączności. Nie ma jeszcze mowy o MiG-ach, ale ewolucja zaangażowania Zachodu i wzrost skali pomocy jest oczywisty i zapewne niedługo usłyszymy, że i ta idea poddana jest poważnym analizom. Tym bardziej, że – jak oświadczył w Tallinie Jean-Yves Le Drian, szef francuskiej dyplomacji – pomoc wojskowa dla Ukrainy winna zostać zwiększona, a „pozbawienie Rosji nadziei wygrania tej wojny” określił on mianem „celu strategicznego” Zachodu.
Należy być raczej przygotowanym na to, że wojna na Ukrainie nie zakończy się szybko, a w tym kontekście – ważniejszym niż można przypuszczać – jest analiza przyczyn dotychczasowych porażek Rosjan. Czy nastąpiły one dlatego, że siły zbrojne Rosji to „kolos na glinianych nogach”, bardziej armia defiladowa niż realny potencjał którego należy się bać, a eksperci zachodni przez lata piszący co innego ulegli sugestywności rosyjskiego PR-u czy raczej prawdziwą jest teza, że dotychczasowe niepowodzenia spowodowane są innego rodzaju czynnikami, a Moskwa w dziedzinie wojskowej ma nadal duży potencjał. Analizą pierwszego etapu wojny na Ukrainie zajęli się eksperci brytyjskiego think tanku strategicznego RUSI. Warto poświęcić nieco uwagi ich ocenom.
Błędy Rosji
Zastanawiają się oni jakiego rodzaju błędy intelektualne stały się powodem „spartaczonej inwazji” Rosjan – jak piszą w tytule swego opracowania. Sam Cranny-Evans i Sidharth Kaushal są zdania, co już było przedmiotem analiz ekspertów wojskowych, że jednym z głównych powodów rosyjskich niepowodzeń w ataku na Kijów było to, iż operacja zrealizowana została z pogwałceniem zasad sztuki wojennej. Polegało to na niedopasowaniu założeń operacyjnych i taktycznych operacji do sił, którymi dysponują Rosjanie. Na to nałożyły się oczywiste problemy z logistyką i morale nacierającego wojska, niska jakość dowodzenia i łączności, w efekcie przyczyniając się do klęski. Jak zauważają brytyjscy eksperci Moskwa dysponuje armią, której główna siła skoncentrowana jest w komponencie lądowym. „Armia rosyjska – argumentują, – którą niektórzy opisywali jako armię artyleryjską z dużą liczbą czołgów, zazwyczaj nie posuwa się naprzód bez znaczącego przygotowania ogniowego, które było nieobecne na wczesnej fazie konfliktu, oraz innych znaczących wysiłków w walce z użyciem sił połączonych”. Na to nałożyły się błędy taktyczne polegające na wysłaniu do walki słabo chronionych i słabo ubezpieczanych formacji powietrzno-desantowych (brak wsparcia artyleryjskiego i pancernego) oraz pancernych (brak wsparcia piechoty). Rosjanie przystąpili też do wojny bez uprzedniego przygotowania pola walki elektromagnetycznej i z ograniczonym, początkowo wykorzystaniem możliwości precyzyjnych uderzeń. Jaki były przyczyny popełnienia przez Rosjan błędów w planowaniu wojny przeciw Ukrainie? Dotychczas większość ekspertów przyjmuje założenie, że czynnikiem decydującym była błędna ocena przeciwnika, zarówno zdolności ukraińskich sił zbrojnych jak i wytrwałości kierownictwa politycznego państwa. Spodziewano się niewielkiego oporu i dlatego zaplanowano „krótką wojnę”. Sam Cranny-Evans i Sidharth Kaushal stawiają jednak inna, niezwykle interesująca hipotezę. Otóż ich zdaniem Rosyjscy sztabowcy zaplanowali wojnę w zgodzie z tym co przez lata sami pisali na temat tego jak wyglądał będzie konflikt nowej generacji, określany również mianem asymetrycznego, o mniejszej intensywności działań i to co w pierwszej fazie zawiodło, to właśnie ta rosyjska teoria wojny nowej generacji, której niewolniczo hołdowano. Piszą, że „Główną cechą tego nurtu (w rosyjskim myśleniu o wojnie – przyp. M.B.) była wiara w zdolność do zintegrowania wyrafinowanych zdolności uderzeniowych dalekiego zasięgu z niekinetycznymi środkami, w tym wojną z informacyjną, kultywowaniem piątej kolumny i erozją zdolności wrogiego państwa, w sposób, który może ograniczyć czas trwania (wojny – MB), a w szczególności intensywność akcji kinetycznej i walki naziemnej. Ignorowano tę część literatury wojskowej, która zasadniczo kładzie nacisk na zajmowanie i utrzymywanie pozycji. Zasadniczo ten odłam rosyjskiej myśli wojskowej wyrażał przekonanie, że zaatakowane państwo docelowe może zostać wewnętrznie zniszczone przed konfliktem, co zarówno zmniejszać miało poziom ryzyka, jak i dawać możliwość projekcji siły.” Milcząco zakładano, pomijając głosy krytyki, że wojskowe i niewojskowe metody oddziaływania na przeciwnika sumują się, powodując skumulowany efekt który oznaczać miał redukcje zdolności do obrony. To założenie, jak argumentują Brytyjczycy, okazało się błędne i dlatego użyte przez Rosjan siły okazały się niewystarczające a zdolność Ukrainy do oporu większa niż to założono. Niedocenione „jednoczącego” efektu jaki agresja wojenna wywołała w ukraińskim społeczeństwie i państwie i założenie, że widoczne przed wojną czynniki dezintegracyjne wraz z rozpoczęciem działań zbrojnych ulegną wzmocnieniu i przyspieszeniu przyczyniło się do porażki w pierwszej fazie.
Kolejnym błędem, który popełnili Rosjanie, była zła ocena oddziaływania nowych narzędzi walki na potencjalnego przeciwnika. Są one mniej „pewne” niźli tradycyjne środki, wymagają dłuższego czasu oddziaływania i nigdy nie dają 100 % gwarancji skuteczności. Zarówno próby destabilizacji wewnętrznej przez użycie V kolumny czy działanie w cybersferze mogą spotkać się ze skutecznym przeciwdziałaniem. Trudno też sterować złożonymi procesami o charakterze społecznym i psychologicznym. „Wreszcie rosyjscy autorzy wojskowi – zauważają brytyjscy eksperci – pisząc o zjawiskach takich jak tzw. kolorowe rewolucje, zdają się przywiązywać zbyt dużą wagę do sprawczości wielkich aktorów (państw – MB) i ich zdolności do kształtowania warunków w mniejszych państwach, lekceważąc jednocześnie sprawczość elit i ludzi zaatakowanego państwa.” Wszystko ta razem wzięte, zarówno posiadanie przez Rosję sieci wpływów i niejawnego oddziaływania na Ukrainie jak i wiara rosyjskich sztabowców w zmieniający się charakter działań wojennych mogło doprowadzić do złego zaplanowania operacji i niewystarczającego zastosowania sił, którymi Moskwa dysponowała. Jeśli bowiem przyjęto, a wiele na to wskazuje, że tak było, iż asymetryczne środki oddziaływania, których Rosja używała przed rozpoczęciem wojny (propaganda, agentura, dywersja, wojna psychologiczna etc.) w momencie inwazji „zagrają” czyniąc Ukrainę państwem niezdolnym do dłuższego oporu, to zaangażowanie tradycyjnych środków wojskowych mogło być mniej intensywne, a planowana kampania krótsza, co z kolei skłaniało do lekceważenia kwestii związanych z logistyką.
Kolejnym elementem rosyjskiego myślenia o współczesnej wojnie, który mógł mieć wpływ na to w jaki sposób Moskwa zaplanowała kampanię przeciw Ukrainie, była przesadna wiara, datująca się jeszcze od czasów marszałka Ogarkowa, ale obecna również w przemyśleniach bardziej współczesnych rosyjskich teoretyków w rodzaju Slipczenki i Gierasimowa, w siłę i znaczenie precyzyjnych uderzeń rakietowych. Rosyjscy eksperci wypracowali w ostatnich latach podejście teoretyczne w myśl którego bezkontaktowe uderzenia artylerii precyzyjnej w pierwszej fazie wojny mogą przesądzić o jej rezultacie gwarantując zwycięstwo. Wynikało to z błędnego, w opinii Sama Cranny-Evansa i Sidharth Kaushala, odczytania przebiegu i czynników zwycięstwa Zachodu w wojnach przeciw Jugosławii i Irakowi. Rosyjscy eksperci docenili fazę przygotowawczą tych kampanii polegająca na zmasowanym ostrzale artyleryjskim i uzyskaniu dominacji w powietrzu lekceważąc jednocześnie główny, zdaniem brytyjskich aktorów, czynnik zwycięstwa jakim było z jednej strony groźba użycia sił lądowych lub ich rzeczywiste wejście do gry. Ten drugi czynnik – odpowiednio zaplanowane i przygotowane wejście sił lądowych był lekceważony w związku z opisywaną wcześniej teorią wojny asymetrycznej, a przesadne przywiązywanie wagi do siły i znaczenia uderzeń rakietowych dodatkowo ten błędny element oceny wzmacniało. „Wydaje się, że fiksacja na punkcie „wojny bezkontaktowej” – piszą brytyjscy eksperci – przenikała rosyjskie myślenie od późnej epoki sowieckiej i mogła wzmocnić założenia dotyczące strategii krótkiej wojny”.
Te uwagi, jak trzeźwo zauważają Cranny-Evans i Kaushal, nie powinny skłaniać do lekceważenia innych błędów popełnionych przez rosyjskich sztabowców, dają jednak odpowiedź na temat głównych przyczyn „strategicznej pomyłki” jaką było niedocenienie przeciwnika. Jest bowiem zjawiskiem potwierdzonym historycznie to, że ugruntowana wiara w charakter przyszłej wojny, tego w jaki sposób będzie ona przebiegała i jakie będą główne czynniki zwycięstwa, sprzyja zarówno „sortowaniu” i nie przyjmowaniu do wiadomości informacji będących w kolizji z tymi ugruntowanymi przekonaniami jak i ich lekceważeniu. Przypomina trochę wiarę Francuzów w siłę ich Linii Maginota.
Brytyjscy eksperci nie stawiają pytania, które w tym kontekście jest oczywiste i odpowiedź na które może przesądzić o wyniku wojny na Ukrainie. Chodzi mianowicie o kwestię czy rosyjscy sztabowcy zrewidowali już te błędne, jak się w oczywisty sposób okazało, założenia i czy obecna, kolejna faza wojny przebiegać będzie w oparciu o inne, bardziej tradycyjne założenia. Jeśli tak będzie, to w większym stopniu obserwować będziemy konflikt przypominający, choć przy użyciu mniejszych zasobów, długotrwałą wojnę „na wyniszczenie” zarówno potencjałów wojskowych jak i ekonomicznych walczących stron. W takim wariancie o wyniku starcia na frontach wschodniej Ukrainy przesądzi skala wsparcia wojskowego, którego Zachód udzieli Kijowowi. Jeśli uruchomiony zostanie program przypominający Lend-Lease Act, to sukces może być po stronie Zachodu. Innymi słowy, rezultat starcia Ukrainy z Rosją zależy od postawy Waszyngtonu, Londynu, Paryża, Berlina i Warszawy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS