A A+ A++

83 lata temu rozpoczęła się krwawa wojna, która pochłonęła ponad 60 milionów ofiar, w tym prawie 6 milionów Polaków i na dziesięciolecia zmieniła obraz świata. Dziś lokalny konflikt za naszą wschodnią granicą, istotnie wpływa na znaczną część relacji światowych i zmienia rozumienie XXI wieku. Obrazy z Buczy czy Irpienia przywołują doświadczenia Ziemi Łomżyńskiej i budzą troskę o przyszłość.

U źródeł konfliktów zbrojnych zwykle leżą czynniki ekonomiczne, polityczne czy ideowe. Wojna dla wielu jest sposobem na rozładowanie napięć, które z czasem pojawiają się w relacjach, wewnętrznych, między państwami czy ośrodkami politycznymi. Często te napięcia są świadomie pobudzane i kreowane.

Wojna niesie zniszczenie, straty materialne i ludzkie, migracje a co za tym idzie ból jednostek i narodów. Skutkiem zdominowania przez przeciwnika może być unicestwienie państw czy nacji.  Polska wciśnięta między Niemcy a Rosję, przez wieki doświadczała „ambicji” sąsiadów, które skończyły się zaborami i utratą niepodległości. Formą obrony i racjonalnej polityki w tym kontekście są sojusze i układy, którymi wiążą się gracze sceny politycznej. Ich skuteczność i trwałość pozostaje jednak rzeczą otwartą. Historia pokazuje, że sam podpis na dokumencie nie wystarcza.

Wojny
„Osoby, które nie biorą bezpośredniego udziału w walkach – kobiety i mężczyźni, dzieci i starcy – są głównymi ofiarami konfliktów zbrojnych. Cierpią bezpośrednio, odnosząc rany i ponosząc śmierć, narażeni na ataki na godność i nietykalność, ale i pośrednio: tracąc rodziny, patrząc na krzywdę dręczonych na ich oczach bliskich, żyjąc poniżej granicy ubóstwa, bez jakiejkolwiek pomocy. Wir konfliktów obejmuje ich niezależnie od ich woli. Cywile stanowią 90% wszystkich śmiertelnych ofiar konfliktów zbrojnych” pisze Joanna Dobrowolska-Polak w publikacji „Ludzie w cieniu wojny”.

Łomża i szerzej Ziemia Łomżyńska przy każdej z toczących się wojen XX wieku płaciła daninę krwi i cierpienia. Profesor ANS Krzysztof Sychowicz przypomina, że w czasie I wojny światowej, przed nadejściem wojsk niemieckich, mieszkańcy Ziemi Łomżyńskiej zostawiając swój dobytek, zostali „ewakuowani” w głąb Rosji.

Rok 1920 usłany był zbrodniami wojsk bolszewickich na duchownych, przedstawicielach rodzin ziemiańskich i przede wszystkim niósł masowy rabunek i gwałty. Profesor Sychowicz zwraca uwagę, że rabunek systemowy i poszczególnych żołnierzy było wspólną cechą sowietów z 1920 roku, 17 września 1939 roku czy 1944 roku. 

Wojna to zbrodnie. Pierwszych w 1939 roku dopuszczał się okupant niemiecki, jeszcze w trakcie działań wojennych doszło do spalenia połowy Nowogrodu, czy spacyfikowana została wieś Rutki. Nie mniej  takich miejscowości było dużo więcej. 

– W czasie okupacji mamy do czynienia z aresztowaniami i mordowaniem inteligencji, czyli osób najbardziej zaangażowanych w obronę państwowości polskiej. Mamy tu przykłady nieodległego Jeziorka czy Giełczyna – podkreśla profesor.

Sychowicz wskazuje, że Polacy w 1939 roku nie zakładali walki na dwa fronty. „Zakładaliśmy walkę z Niemcami. Długo uważaliśmy, że podpisane porozumienia zarówno z III Rzeszą jak i ze Związkiem Sowieckim gwarantują nam nienaruszalność naszych granic. Do wojny z Niemcami zaczęliśmy przygotowywać się dość późno, ale stawialiśmy opór od pierwszych kilometrów naszej ziemi. Prowadziliśmy walki czy to w rejonie Myszyńca, który leżał bezpośrednio przy granicy z Prusami Wschodnimi, czy dalej pod Nowogrodem. W rejonu Prostek prowadziliśmy akcje zaczepne na Prusach, gdzie polskie oddziały weszły na teren Prus. Był to efekt bardziej propagandowy niż militarny, ale walczyliśmy o nieodległe Grajewo. Broniliśmy skrawków terytorium państwa polskiego m.in. półwyspu helskiego, Pomorza, Poczty Gdańskiej czy Westerplatte”. 

– Polacy byli mordowani od pierwszych dni wojny i te zbrodnie na ludności polskiej, szczególnie cywilnej, były prowadzone przez całą okupację przez obu okupantów – wskazuje profesor ANS Krzysztof Sychowicz.

Obrona na Wiśle
Po wojnie Polska, znalazła się w gronie państw satelickich Związku Radzieckiego. Leżąca na wschodzie Ziemia Łomżyńska była „bezpieczna” i oddalona od zachodu, z którym miałby być prowadzony ewentualny konflikt zbrojny. 

– W czasach Układu Warszawskiego NATO planowało obronę na Renie – mówi były senator i emerytowany pułkownik Ludwik Zalewski. – Niemcy mieli o to pretensje, bo jak to kawał terytorium oddać? Wówczas jednak zakładano, że wcześniej nie da się przeciwnika zatrzymać – wyjaśnia wojskowy.

W 1999 roku Polska wstąpiła do Sojuszu Północno-Atlantyckiego i źródło ewentualnego konfliktu znalazło się na wschodzie, niecałe 200 km od Łomży. 

– Pierwsza  zdecydowana linia obrony miała być na linii Wisły – tłumaczy płk Zalewski. – Jak rusza natarcie to nie jesteśmy w stanie od razu zatrzymać. Trzeba trochę czasu, żeby to ogarnąć i ewentualnie kontratakować. Co logiczne, pewna cześć terytorium kraju zostaje oddana. To było dla wojskowych zrozumiałe, a ma to związek z rozpoznaniem.

Cała więc Ziemia Łomżyńska przy ewentualnym konflikcie wpadłaby w ręce wroga. Jak to wygląda obecnie mogliśmy się przekonać na obrazach z Budczy, Irpienia czy innych miejsc w Ukrainie. 

– Rosjanie zbyt długo byli pod wpływem azjatów i im to w genach zostało – tłumaczy płk Zalewski. – Czy może być coś bardziej bestialskiego od Katynia, gdzie strzelano w tył głowy? To metody bandyckie, bo nie ma możliwości przeżycia – dodaje. Te „podłe” zachowania i metody zdaniem wojskowego nadal są obecne w armii rosyjskiej.

– Brutalność i korupcja w rosyjskiej armii była tam od zawsze – stwierdza.

Obrona na granicy
– Kiedyś była skryta mobilizacja i koncentracja sił. Nie wszystko dało się zauważyć – przybliża oficer. – Dziś, co doskonale widać było przed agresją na Ukrainę, mimo zapewnień, że to tylko ćwiczenia, dzięki rozpoznaniu, nasłuchowi elektronicznemu i wywiadowi myśmy widzieli, że te działania są pozorowane – tłumaczy wojskowy. 

My cywile wielokrotnie mogliśmy czytać o samolotach typu AEWAC krążącymi nad Polską, w tym także nad Łomżą. Ich zadaniem był nasłuch elektroniczny, który jak się okazuje, daje dużą przewagę. Dziś technologia, którą dysponuje NATO pozawala zajrzeć głębiej i dalej, na tyły wroga.

Zdaniem generała broni rezerwy dr. Mirosława Różańskiego, byłego Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych RP oraz Prezesa fundacji bezpieczeństwa i rozwoju STRATPOINTS, posiadanie informacji i wiedzy o zamiarach i działaniach potencjalnego agresora jest kluczowe. Kolejnym czynnikiem będzie posiadanie zdolności do obrony przed środkami zagrożenia przenoszonymi drogą powietrzną, czyli samoloty, systemy rakietowe czy bezzałogowe, za istotne przyjąć należy posiadanie zdolności do neutralizowania zagrożeń zanim zostaną one aktywowane przez agresora, nie dopuszczając, aby aktywne działania przeniosły się na nasze terytorium. Jego zdaniem nasze siły zbrojne „powinny być zdolne do identyfikowania i zwalczania zagrożeń jeszcze poza granicami kraju”. To wiąże się z budową systemu zbierania informacji we wszystkich możliwych przestrzeniach. To może być trudne i kosztowne, dlatego uczestniczenie we wspólnych projektch w ramach NATO, a coraz częściej mówi się także w ramach Unii Europejskiej, powinno być naszym priorytetem. Kolejnym etapem powinna być struktura zakupów odpowiedniej broni, która może te cele realizować. 

Kluczowe sojusze 
Oglądając obrazy z masakr dokonanych w XXI wieku przez Rosjan w Ukrainie nie mamy wątpliwości, że trakty są często tylko zasłoną dymną, a umowy międzynarodowe o traktowaniu jeńców czy cywilów pozostają pustą frazą. Ciągle widzimy grabieże, gwałty i masowe egzekucje podobne do tych z 1920 czy 1939 roku. Dlatego władze Polski nie mogą dopuścić do wkroczenia na nasze terytorium wroga. Należy zgodzić się z tezami generała Różańskiego zawartymi chociażby w publikacji Ilość = Jakoś(ć)?, który postuluje walczyć z wrogiem już na jego ziemi. 

Większość z nas ma przekonanie, że bez NATO, a szczególnie bez kilku kluczowych państw w tym Polski, Ukraina nie byłaby w stanie obronić się. Potencjał technologiczny, militarny i intelektualny wojsk NATO daje oparcie i nadzieję.

Amerykański generał z czasów II wojny światowej George Smith Patton Junior mówił, że „problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli pokrętnie”, a „celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skurwiele umierali za swoją”. 

Dostrzega to NATO. Po rosyjskim ataku na Ukrainę uruchomiło plany obronne, które umożliwiły zwiększenie obecności sił Sojuszu na wschodniej flance w ilości wcześniej niespotykanej.  Jak zauważa Wojciech Lorenz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, po raz pierwszy od kilku dekad USA przekazały pod dowództwo NATO grupę uderzeniową lotniskowca (lotniskowiec i towarzyszące mu jednostki). Wszystko to zwiększa zdolność NATO do rozpoczęcia działań obronnych na pełną skalę w dość krótkim czasie. 

– Wojna na Ukrainie pokazała kilka lekcji. Ten kto się broni, ten ma szansę być także bronionym – mówił premier Mateusz Morawiecki w nieodległym od Łomży Bemowie Piskim. – Co wróg by zrobił z terenami Podlasia, wschodniego Mazowsza czy Lubelszczyzny i Podkarpacia wiemy doskonale na przykładzie Buczy, Irpienia czy Hostomelu, czy setek innych miejsc gdzie dochodzi do barbarzyńskich zbrodni wojennych i na cywilach. Już wyciągnęliśmy wnioski – mówił premier, który z ministrem obrony narodowej gościł na poligonie. –  Rozwijamy naszą obecność na przesmyku suwalskim i na całej wschodniej rubieży. Właśnie tutaj będzie umacniana polska armia, tutaj będą rozlokowywane najnowsze rodzaje broni, które kupujemy i które produkujemy. Silna armia to dobrze wyposażona, ale składająca się ze zmotywowanych patriotów. Żołnierzy, którzy wierzą, że warto jest bronić swojej ojczyzny i będą jej bronić do ostatniej kropli krwi – podkreślał premier.

Zapewnienia z ust rządzących krajem są ważne. Należy jednak oddzielać zadania propagandowe, jakie wojsko także ma, od merytorycznych, żołnierskiego rzemiosła. Te pierwsze służą budowaniu poczucia bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia obywateli. Te drugie zapewniają realne bezpieczeństwo. Ważne, aby w gabinetach polityków, ale głównie w sztabach wojskowych zapadały mądre decyzje we współpracy z sojusznikami. Trudno byłoby zbudować Polsce taki nasłuch elektroniczny i wywiadowczy jaki posiadają Stany Zjednoczone. Groźby propagandy rosyjskiej, w ile to minut rakieta z obwodu kaliningradzkiego może dolecieć do Berlina Paryża czy Warszawy sprawiła, że pojawiają się pomysły wspólnej budowy tarczy antyrakietowej dla Europy. To dobrze.

Wojna w Ukrainie jest lekcją, którą musimy odrobić my wszyscy, rządzący i zwykli obywatele. Chodzi m.in. o zbliżający się krytyczny okres w dostępnie do energii i surowców energetycznych. To bomba z opóźnionym zapłonem.  

Marek Maliszewski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolsko-ukraińska szkoła w Warszawie znowu działa
Następny artykułJulian Alaphilippe prawdopodobnie nie wystartuje w mistrzostwach świata