Podcast: | (Duration: 46:58 — 43.8MB)
Subscribe: | |
Konto oszczędnościowe dla dziecka? Lokata? Fundusz? Co wybrać chcąc systematycznie odkładać pieniądze dla dziecka? Przedstawiam kilka strategii.
Mówi się, że „od przybytku głowa nie boli”, ale osoba, która wymyśliła to przysłowie chyba nie miała wiele wspólnego z “przybytkiem”. Głowa potrafi boleć – zwłaszcza wtedy, gdy zastanawiamy się, jak zagospodarować nadwyżki finansowe i jak zabezpieczyć przyszłość swoją i dzieci. Dylematów z tym związanych nie mają tylko ci, którzy beztrosko podchodzą do pieniędzy. Osoby rozsądne finansowo mają jednak czasami nie lada orzech do zgryzienia.
Niedawny start programu 500+ dla pierwszego dziecka spowodował kolejną falę maili z Waszymi pytaniami dotyczącymi tego jak w optymalny sposób odkładać pieniądze z myślą o przyszłości dziecka.
Już kilka lat temu pisałem , ale myślę, że warto odświeżyć ten temat – zwłaszcza, że dzisiaj mam bardziej asekuracyjne podejście. Wynika to w dużej mierze z obserwacji umiejętności inwestycyjnych rodaków (nie oszukujmy się – bardzo niskich). W dzisiejszym odcinku znajdziecie więc kilka strategii oszczędzania z myślą o dzieciach, przy założeniu braku umiejętności inwestycyjnych i z dużym naciskiem na bezpieczeństwo zgromadzonego kapitału.
UWAGA: ten odcinek podcastu przeznaczony jest dla osób, które uważają, że NIE POTRAFIĄ inwestować. Jeśli uważasz, że już potrafisz, to po prostu inwestuj na dogodne dla Ciebie sposoby i nie trać czasu na słuchanie tego odcinka. 🙂
Oszczędzanie dla dziecka – podcast w formie audio i wideo
Możesz posłuchać podcastu lub obejrzeć wideo na YouTube.
Oglądając wideo oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.
W tym odcinku usłyszysz:
- Jak rodzice opisują swoje potrzeby w zakresie oszczędzania dla dzieci?
- 5 założeń systemu systematycznego oszczędzania na przyszłość dzieci.
- Dlaczego należy zachować maksymalną ostrożność rozmawiając z doradcami finansowymi?
- Dlaczego nie zawsze jest sens inwestować?
- Kiedy rodzice NIE powinni odkładać pieniędzy dla dzieci?
- Co warto zrobić zanim rozpocznie się oszczędzanie dla dziecka?
- Priorytety oszczędzania dla dzieci.
- 3 podstawowe i bezpieczne sposoby odkładania pieniędzy dla dziecka.
- Jakich stóp zwrotu oczekiwać od kont oszczędnościowych, lokat, obligacji skarbowych oraz rynków kapitałowych?
- Jaką jedną książkę o inwestowaniu warto przeczytać?
- Ile aktywnie zarządzanych funduszy nie osiąga lepszych rezultatów niż średnia rynkowa?
.
Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:
Poniżej znajdziesz pełny tekstowy zapis tego odcinka podcastu. Format PDF zostanie udostępniony z opóźnieniem (ale wszystko jest poniżej). 🙂
Jak oszczędzać dla dziecka?
Na początek zacytuję Wam kilka listów od Czytelników. Sebastian napisał do mnie tak:
Cześć Michał,
Od dłuższego czasu śledzę Twój blog, i dziękuję Ci za rzetelne i przydatne treści w nim zawarte.
Być może dobrym pomysłem byłby artykuł dotyczący oszczędzania na przyszłość dziecka. Od kilku tygodni jesteśmy szczęśliwymi rodzicami Filipa. Rozpatrujemy, w jaki sposób najlepiej rozpocząć oszczędzanie dla niego, a dokładnie za pomocą jakiego instrumentu finansowego. Przeglądam oferty i ciężko znaleźć odpowiedź.
Myślę, że najlepszą opcją byłaby lokata z możliwością dopłaty / konto oszczędnościowe. Konta oszczędnościowe są dość nisko oprocentowane na ten moment. Ciężko znaleźć lokatę, która umożliwia dopłatę środków, a pewnie część rodziny zadeklaruje drobne comiesięczne przelewy. My sami też planujemy odkładać pewne kwoty w każdym miesiącu.
Nie wiem, czy temat wydaje się z Twojej perspektywy interesujący, ale myślę, że grono odbiorców mogłoby być całkiem spore.
Z kolei Marcin napisał tak:
Witam
Niedawno zostaliśmy szczęśliwymi rodzicami Janka i się tak zastanawiamy nad oszczędzaniem dla niego. Myślimy żeby co miesiąc wpłacać 100–200 zł na jego lokatę, fundusz lub konto oszczędnościowe.
No właśnie – co wybrać? Okres to 16–20 lat i nie wiemy co lepsze i bezpieczniejsze.
Co w tym temacie Panie Michale poradzisz?
No i ostatni mail od Izy, która napisała tak:
Cześć,
Dopiero od niedawna czytam Twojego bloga, ale zdążył już wnieść dużo pozytywnych zmian w moich finansach domowych. Jako matka 2 dzieci (10 i 8 lat) cały czas martwię się o ich przyszłość. Czy mógłbyś doradzić jakie produkty finansowe są godne uwagi pod kątem oszczędzania dla dzieci: lokata, fundusze inwestycyjne, a może coś innego?
Systematyczne oszczędzanie dla dziecka – specyfika
Na podstawie kilkudziesięciu Waszych listów i najcześciej powtarzających się oczekiwań związanych z oszczędzaniem dla dziecka, opracowałem listę wymagań związanych z taką formą oszczędzania:
1) Szukacie prostych i nieskomplikowanych produktów oszczędnościowych. Idealny jest taki scenariusz, w którym raz wybieracie „sposób oszczędzania” i nie musicie już później nad niczym się zastanawiać. Idealne rozwiązanie to „ustawić raz i zapomnieć”.
2) Ważna jest dla Was regularność i systematyczność wpłat. Nie chcecie wpłacić raz większej kwoty, ale po prostu systematycznie, co miesiąc wpłacać 100, 200 czy 500 zł miesięcznie z myślą o przyszłości dziecka. Ale jednocześnie bez każdorazowego zastanawiania się nad sposobem rozdysponowania tych środków (patrz punkt 1).
3) Wielu z Was myśli o tym zaraz po narodzinach dziecka, ale zdarzają się i takie osoby, które już mają starsze dzieci i dopiero teraz zastanawiają się, jak odłożyć coś dla nich na przyszłość. Krótko mówiąc – macie przed sobą perspektywę powiedzmy max 20 lub kilkunastu lat oszczędzania, a w niektórych przypadkach zaledwie kilku lat oszczędzania.
4) W większości nie macie sformułowanego celu oszczędzania. Nie ma w tym nic złego. Po prostu pragmatycznie chcecie co miesiąc odkładać stałą kwotę z założeniem, aby Wasze dzieci miały łatwiejszy start w dorosłym życiu. To także jest dobra motywacja i moim zdaniem wcale nie trzeba tu na siłę szukać celów takich jak np. „odkładam na studia wyższe dziecka” itp. Grunt żebyście robili to systematycznie.
5) Wiele osób podkreśla, że ważne jest dla nich bezpieczeństwo odkładanych środków. Oczywiście chcecie, aby te pieniądze pracowały i jak najlepiej zarabiały, ale z drugiej strony – nie akceptujecie utraty kapitału. Powtórzę: w większości nie akceptujecie utraty nawet części zgromadzonego kapitału. To ma kluczowe znaczenie dla wyboru sposobu odkładania pieniędzy dla dzieci.
Zanim pójdziemy dalej, chcę nieco szerzej naświetlić problem.
Jak zainwestować pieniądze z 500+
Niestety większość z nas nie potrafi inwestować. Nie pogłębiamy swojej wiedzy w tym obszarze i jednocześnie dosyć naiwnie wierzymy, że specjaliści nas wyręczą w odpowiednim dobieraniu form inwestowania naszych pieniędzy. Nie ukrywam, że jestem co do tego sceptyczny. I o ile sam potrafię znaleźć rzetelnych specjalistów, którym naprawdę zależy na wynikach klientów, to niestety trzeba ich ze świecą szukać i nawet, przy mojej sporej wiedzy, mam czasami duże trudności w rozpoznaniu, czy mam do czynienia z prawdziwym specjalistą o dużej etyce zawodowej, czy ze świetnym sprzedawcą, któremu zależy przede wszystkim na jego osobistym zarobku – co akurat rozumiem, bo każdy ma prawo zarabiać, ale nie akceptuję, gdy odbywa się to kosztem klientów.
Moja smutna konstatacja jest taka, że przeciętny oszczędzający ma dużo większą szansę trafić na nierzetelnych sprzedawców produktów finansowych, niż na tych, których nawet po latach będzie oceniał jako dobrze wykonujących swoją pracę. Znane są mi przypadki takich sprzedawców, którzy przez lata żyli z prowizji ze sprzedaży toksycznych polis inwestycyjnych, a teraz proponują tym samym klientom, którzy stracili przez nich oszczędności życia, że będą pomagać im odzyskiwać stracone pieniądze od towarzystw ubezpieczeniowych – oczywiście za sowitą prowizję w przypadku wygranej.
Te złe praktyki widać zarówno w działaniu pojedynczych sprzedawców, jak i całych instytucji finansowych. Przykładowo: osoby zarządzające funduszami w towarzystwach funduszy inwestycyjnych (TFI) potrafią wykręcać przyzwoite stopy zwrotu brutto, ale po naliczeniu kosztów instytucji finansowych, czyli opłaty za zarządzanie i przeróżnych prowizji, wynik netto dla klienta bywa bardzo niesatysfakcjonujący. Jeśli konkretny fundusz nie radzi sobie przez dłuższy czas z wychodzeniem na plus albo istotnie odstaje od konkurencji, to TFI zmienia jego nazwę i politykę inwestycyjną próbując w ten sposób zamiatać problem pod dywan.
Jestem zwolennikiem prostoty, przejrzystości i niskich opłat, a niestety nie odnajduję ich w ofercie polskich ubezpieczycieli proponujących przeróżne polisy oraz TFI oferujących dosyć kosztowne fundusze inwestycyjne, ale trzeba też powiedzieć, że sytuacja nieco się poprawia. Największą patologią nadal pozostaje sprzedaż polis, gdzie handlowcy na etapie sprzedaży obiecują klientom pomoc w późniejszym inwestowaniu, pokazują historyczne wykresy i na ich podstawie prognozują przyszłość (zawsze podkoloryzowaną). Niestety po przelaniu pieniędzy i zakupie jednostek klient zostaje zostawiony sam sobie. Ewentualne straty tłumaczy się potem tym, że “widziały gały co brały” i że po prostu klient wybrał złe fundusze, chociaż mógł wybrać inne, dokonać realokacji itd. Prawda jest jednak taka, że zdecydowana większość klientów po prostu nie wie co wybrać, bo samych polskich funduszy inwestycyjnych jest na rynku kilkaset, a jeśli doda się do nich fundusze dostępne w ramach polis UFK (czyli ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe), to robi się ich kilka tysięcy.
Czasami wręcz mam wrażenie, że brak rzetelnej edukacji klientów i uświadamiania ich o ryzykach inwestowania, to świadoma strategia działania instytucji finansowych, które zarabiają zawsze – niezależnie od tego, czy ich klienci zyskują czy tracą.
Dlaczego robię tak szeroki wstęp do tematu? Bo chcę po raz kolejny uczulić, że NIKT nie wyręczy Cię w opracowaniu własnej strategii zarządzania kapitałem i NIKT nie zdejmie z Ciebie odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Jeśli na czymś się nie znasz, to nie oszukuj się, że jest inaczej. Albo zdobądź wiedzę, albo odpuść. Oba te rozwiązania są OK. Nie każdy musi aktywnie inwestować. Czasami łatwiej jest po prostu zarobić pieniądze, odłożyć je i jedynie zadbać o to, aby chronić zgromadzony już kapitał – bez nastawiania na jego pomnażanie poprzez inwestycje obarczone ryzykiem.
Kiedy nie powinniście odkładać dla dzieci
Chcę też dokonać jednego bardzo istotnego zastrzeżenia – chociaż wiem, że część z Was może się z nim nie zgodzić lub wręcz oceniać to jako złą radę.
Uważam, że są pewne sytuacje, w których nie powinniście odkładać pieniędzy dla dzieci, bo ma to daleko mniejszy priorytet niż np. rozwiązanie Waszych problemów finansowych.
Taką pierwszą ewidentną sytuacją jest tkwienie w długach. Jeśli mamy długi, to najpierw trzeba się uporać z nimi i każdą możliwą nadwyżkę pieniędzy przeznaczać na ich spłatę. Dopiero po wyjściu nad zero można myśleć o oszczędzaniu. Dlaczego to takie ważne? Bo po prostu nie ma sensu odkładać np. 500 zł miesięcznie dla dzieci na niskooprocentowane konto oszczędnościowe zarabiające np. 1,5% rocznie, a jednocześnie płacić odsetki od niespłaconego długu w wysokości np. 10% rocznie czy więcej. Po prostu lepszą inwestycją jest spłata długów. 🙂
Odradzam także odkładanie dla dzieci, jeśli nie macie jeszcze żadnych oszczędności. W takim przypadku kluczowe jest zadbanie o własne bezpieczeństwo finansowe i uzbieranie najpierw funduszu awaryjnego 1000 zł / 2000 zł, potem poduszki finansowej, a dopiero potem nadwyżki można odkładać dla dziecka. Więcej kolejności działań, priorytetach finansowych i zasadzie budowania poduszki finansowej możecie przeczytać w mojej książce lub w . Jeśli bowiem nie macie żadnych oszczędności, to zbyt łatwo jest wpaść w kosztowne zadłużenie, gdy pojawi się jakaś pilna potrzeba wydania większej kwoty.
I kolejna sytuacja: część z Was ma na głowie kredyty hipoteczne na nieruchomości, w których mieszkacie. Wcześniejszą spłatę takiego kredytu można przyrównać do inwestycji o gwarantowanej stopie zwrotu. Jeśli nie potrafimy inwestować w taki sposób, aby systematycznie przebijać zyskami oprocentowanie kredytu hipotecznego, to zdecydowanie warto najpierw spłacić kredyt hipoteczny a dopiero potem zastanawiać się nad tym, jak ulokować nadwyżki finansowe (oczywiście zachowując swoją poduszkę finansową).
Wiem, że to się może wydawać nieintuicyjne, ale po co płacić co miesiąc np. 4,4% odsetek bankowi w racie kredytowej, zamiast nadpłacić od razu część kapitału w postaci 20 000 zł, które trzymamy na lokacie oprocentowanej np. na 2,5% rocznie? W takim przypadku natychmiast zarabiamy więcej spłacając kredyt – zwłaszcza, że z tytułu odsetek od naszej lokaty płacimy jeszcze podatek Belki, a więc de facto zarabiamy tylko 2% rocznie. Jeśli jednak spłacimy pieniędzmi z lokaty część kredytu, to zarobimy dwa razy więcej na odsetkach, których nie będziemy musieli już płacić. A im szybciej pozbędziemy się kredytu, tym szybciej będziemy w stanie odkładać większe kwoty dla dzieci.
Często jest tak, że szukamy inwestycji o stopie zwrotu typu 4% podejmując nadmierne ryzyko i narażając się na straty, a spłacając kredyt hipoteczny w zasadzie bez żadnego ryzyka możemy zarobić gwarantowane 4% albo i więcej. Dlatego sugeruję nawet, by najpierw spłacić kredyt hipoteczny, a dopiero potem zabrać się za oszczędzanie dla dzieci – chociaż wiem, że niektórzy mogą mieć z tym problem na poziomie emocjonalnym. W finansach wygrywają jednak najczęściej Ci, którzy działają systematycznie, zgodnie z planem, na chłodno i minimalizują wpływ emocji na swoje decyzje. 🙂
Priorytety oszczędzania dla dziecka
I tu dochodzimy do kolejnego punktu: zanim przejdę do omówienia, gdzie moim zdaniem warto lokować oszczędności, to przedstawię kluczowe założenia dla przyjętego przeze mnie toku rozumowania. Oto definicja takiego idealnego moim zdaniem programu systematycznego oszczędzania:
1) System musi dawać przewidywalność. Musimy rozumieć jak działa i musimy wiedzieć, jakiej stopy zwrotu możemy oczekiwać.
2) System musi chronić kapitał. Chcemy dziecku przekazać co najmniej tyle ile odłożymy – bez względu na okres oszczędzania. Priorytetem jest zapewnienie bezpieczeństwa wpłaconej kwoty, a nie pomnażanie kapitału. Zero ryzyka, pełna gwarancja i dostosowane do tego poziomu bezpieczeństwa zarobki.
3) System powinien dawać elastyczność. Z jednej strony musimy mieć łatwość dopłacania środków, ale z drugiej – nie możemy być uwięzieni w tym programie. Musimy mieć możliwość wypłacenia pieniędzy w razie ważniejszej potrzeby, np. na sfinansowanie leczenia itp. – optymalnie bezstratnie.
4) System powinien chronić przed inflacją. Priorytetem przy takim oszczędzaniu jest, aby system zarabiał co najmniej tyle ile wynosi inflacja.
5) System powinien być łatwy w obsłudze, z możliwością automatyzacji wpłat i bez konieczności wykonywania manualnych działań.
6) Zero dodatkowych wymogów. Możliwość rozpoczęcia oszczędzania w dowolnym momencie, przerwania w dowolnym momencie i ew. kontynuowania od dowolnego momentu.
Niestety nie wszystko co bezpieczne pozwala dobrze zarobić, ale podkreślę, że jeśli nie rozumiemy ryzyk związanych z inwestowaniem, to lepiej w ogóle nie inwestować. Skupmy się więc na produktach prostych i chroniących kapitał.
Tu nie będzie żadnego zaskoczenia. W zasadzie do dyspozycji mamy trzy produkty.
1) Konto oszczędnościowe dla dziecka
Dla jasności: nie myślę tutaj o koncie oszczędnościowym założonym dla dziecka, a koncie rodzica, które po prostu służy do odkładania środków dla dziecka. To pierwszy i najbardziej oczywisty produkt. Po prostu zakładamy takie konto – kierując się np. stale aktualizowanym rankingiem kont oszczędnościowych publikowanym na moim blogu pod adresem .
Wybierając produkt warto szczegółowo wczytać się w regulamin, bo większość kont oszczędnościowych oferuje atrakcyjne oprocentowanie tylko przez krótki okres po założeniu konta. Przykładowo 2,7% w stosunku rocznym, ale tylko przez trzy miesiące w ramach promocji dla nowych klientów. Potem oprocentowanie spada np. do 0,60% w skali roku (właśnie tak jest w banku Millennium).
Można jednak posłużyć się pewnym fortelem – założyć oddzielne konta dla żony i męża, a następnie na zmianę aktywować na tych kontach udział w promocji na nowe środki. Właśnie tak to działa w banku Millennium. Czyli najpierw przez ok. 3 miesiące trzymamy środki na koncie żony, a następnie w całości przerzucamy je na kolejne 3 miesiące na konto męża, które dotychczas było puste. Taki oscylator w zasadzie gwarantuje nam możliwość korzystania z podwyższonego oprocentowania na zmianę na obu kontach. Mechanizm tej promocji szczegółowo opisywałem już w artykule .
I chociaż ustawienie zlecenia stałego przelewu z konta ROR na konto oszczędnościowe w innym banku to prosta operacja, to jednak efektywne oszczędzanie na takich kontach wymaga żonglowania środkami, a więc nie spełnia wymogu pełnej automatyzacji. Osobie zabieganej łatwo przeoczyć terminy końca promocyjnego oprocentowania i w efekcie – zarobimy mniej niż oczekiwaliśmy. Niemniej jednak – jeśli odkładamy co miesiąc małe kwoty, np. 100 zł, to konto oszczędnościowe może być taką dobrą „poczekalnią” dla pieniędzy, zanim uzbieramy nieco większe kwoty wymagane do założenia lokat terminowych.
Konto oszczędnościowe dla dziecka – ranking
Przypominam, że na blogu znajduje się stale aktualizowany ranking kont oszczędnościowych w polskich bankach. Oczywiście są to konta oszczędnościowe dla osób pełnoletnich, ale z powodzeniem mogą być wykorzystywane do odkładania środków z myślą o przyszłości dzieci.
2) Lokata dla dziecka
Kolejnym produktem oszczędnościowym są właśnie lokaty. Ja lubię lokować pieniądze w Idea Banku (oczywiście do limitu gwarancji BFG, czyli do równowartości 100.000 EUR na osobę), bo bank ten słynął z najwyższego oprocentowania lokat i dodatkowo w ostatnim roku gotowy był płacić więcej próbując ochronić się przed odpływem kapitału w związku z aferą KNF. Ale oczywiście pieniądze można lokować równie dobrze w innych bankach – tu też polecam zerknięcie do na moim blogu.
Lokaty bankowe mają ten plus, że z góry wiadomo jakie odsetki zapłacą a pieniądze można ulokować na dłuższy okres. 3, 6, 12 albo i więcej miesięcy. Ja preferuję lokaty 3- i 6-miesięczne i mniej więcej z taką częstotliwością przeglądam rynek i wybieram najatrakcyjniejsze na daną chwilę lokaty.
Można sobie wyobrazić, że taka prosta strategia oszczędzania dla dziecka mogłaby wyglądać następująco:
- Co miesiąc dopłacamy stałą kwotę na konto oszczędnościowe.
- Jak już zbierze się konkretna suma – bo do założenia większości lokat potrzeba co najmniej 500 zł – to zakładamy lokatę bankową.
- Można także działać tak, że jak nam się kończy poprzednia lokata bankowa, to zakładamy kolejną powiększając ją o te środki, które udało nam się zebrać na koncie oszczędnościowym w tzw. międzyczasie.
Minusem lokat jest to, że nie dają one elastyczności. Do trwającej już lokaty nie można dopłacać pieniędzy. Zerwanie lokaty przed czasem także skutkuje zazwyczaj utratą wszystkich wypracowanych w jej okresie odsetek, co ma znaczenie szczególnie, jeśli lokujemy pieniądze na dłuższy czas, np. 2 lata. Można zminimalizować to ryzyko zakładając zamiast jednej lokaty na większą kwotę, kilka na mniejsze kwoty. Wtedy w razie nagłej potrzeby można zlikwidować tylko jedną czy dwie z lokat, a pozostałe mogą dalej wypracowywać odsetki.
Teraz, gdy nagrywam ten podcast, to najlepsze lokaty bankowe oferują oprocentowanie 3–4% rocznie, ale dla małych kwot, na krótki okres czasu i zazwyczaj tylko dla nowych klientów banków. Standardowe na nowe środki dostępne są z oprocentowaniem typu 2,5% do 2,7% rocznie. W teorii wygląda więc to fajnie, ale praktyka nie jest już taka różowa i to dobry moment, aby wspomnieć o czynniku obniżającym rentowność kont oszczędnościowych i lokat.
Inflacja w 2017 r. wynosiła 2,0%, a w 2018 r. 1,6%. Na koniec lipca 2019 r. inflacja rok do roku wynosiła 2,9%, a więc widać, że rośnie w sposób powodujący, że na lokatach bankowych de facto nie zarabiamy. Trzeba bowiem pamiętać, że od odsetek z lokat trzeba zapłacić podatek od zysków kapitałowych. Aby więc wyjść na zero po uwzględnieniu inflacji, to lokata musiałaby być na 3,6% rocznie. No szczerze nie da się obecnie znaleźć lokat dających takie oprocentowanie przez cały rok (zwłaszcza dla większych kwot).
To najbardziej namacalny przykład, że zapewnienie stuprocentowego bezpieczeństwa środków po prostu kosztuje.
Oszczędzanie dla dziecka – ranking lokat bankowych
W przypadku lokat bankowych kluczowe jest, aby na bieżąco lokować środki na tych, które w maksymalnym stopniu chronią nas przed negatywnym wpływem inflacji. Coraz trudniej to robić, więc tym bardziej warto korzystać ze stale aktualizowanego rankingu lokat bankowych. 🙂
3) Obligacje skarbowe dla dziecka
Na niską inflację jest jednak sposób. Każdy z nas może bowiem kupować obligacje skarbowe emitowane przez Ministerstwo Finansów i gwarantowane przez państwo polskie. Niektóre z obligacji, czyli 4-letnie COI, 10-letnie EDO oraz rodzinne obligacje 6-letnie ROS i 12-letnie ROD indeksowane są inflacją. Oznacza to, że mają one stałą, z góry określoną marżę odsetkową, która powiększana jest dodatkowo o współczynnik inflacji w ostatnim roku.
Przykładowo: sierpniowe obligacje 10-letnie płacą 2,70% w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, a w kolejnym marża wynosi 1,5% + inflacja. Jeśli inflacja rzeczywiście wyniesie 2,9%, to skarb państwa wypłaci nam za drugi rok 2,9% + 1,5% stałej marży, czyli 4,4% odsetek. Więcej niż na typowej lokacie. Oczywiście od tych odsetek potrącony zostanie podatek od zysków kapitałowych, a więc rzeczywista rentowność wyniesie około 3,6%. To jednak nadal więcej niż inflacja.
Tu od razu zasadne jest pytanie, czy na zakupie obligacji skarbowych można stracić. Owszem. Jeśli inflacja będzie wysoka i przekroczy 6,5% rocznie, to pomimo sumarycznych odsetek na poziomie 8% rocznie i tak będziemy „w plecy” po naliczeniu podatku Belki. Oprocentowanie netto wyniesie bowiem 6,48%, a więc na pożyczonych państwu pieniądzach będziemy tracić pomimo tego, że odsetki indeksowane są inflacją.
Dla jasności: każdy rodzaj obligacji ma inne warunki i inną marżę. Niektóre wypłacają odsetki co roku (tak jest z obligacjami 4-letnimi) a inne akumulują i kapitalizują odsetki, i wypłacają je dopiero po wykupie obligacji (tak jest z „dziesięciolatkami”). W przypadku tych, które kapitalizują odsetki efektywna rentowność będzie wyższa, bo podatek od zysków kapitałowych potrącany jest dopiero na koniec oszczędzania.
Oczywiście w dowolnym momencie możemy umorzyć obligacje, czyli „sprzedać” je państwu. Przy wcześniejszym wykupie obligacji potrącana jest opłaca manipulacyjna, np. w przypadku obligacji 10-letnich jest to 2 zł za każdą obligację (w podcaście omyłkowo powiedziałem, że “tracimy wtedy odsetki z bieżącego okresu rocznego” – wybaczcie).
Kolejnym plusem obligacji skarbowych jest to, że minimalny zakup to zaledwie 100 zł. Oznacza to, że nawet odkładając dla dzieci relatywnie niskie kwoty, można na bieżąco lokować je w obligacjach.
Dla osób, które korzystają z programu 500+ zostały przygotowane specjalne obligacje rodzinne o znacząco lepszym oprocentowaniu. Do wyboru są obligacje 6-letnie i 12-letnie. 6-latki płacą 2,80% w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, a w kolejnych rocznych okresach odsetkowych marża wynosi 1,75% + inflacja, z roczną kapitalizacją odsetek.
Z kolei 12-latki płacą aż 3,20% w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, a w kolejnych rocznych okresach odsetkowych marża wynosi 2,00% + inflacja, z roczną kapitalizacją odsetek. Przy takim wyższym oprocentowaniu pozwalają one zarabiać nawet jeśli inflacja skoczy do 9% w skali roku.
Minusem obligacji rodzinnych jest jednak fakt, że maksymalna kwota, jaką można w nich ulokować, wynosi tyle, ile otrzymaliśmy od państwa w ramach programu 500+.
Ja w tych trudnych czasach, w których na lokatach już tracimy a ryzyko wzrostu inflacji rośnie, jako bezpieczną formę lokowania pieniędzy lubię najbardziej 10-letnie obligacje EDO.
Obligacje skarbowe – więcej informacji
Systematyczne oszczędzanie dla dziecka czy… inwestowanie
Wiedząc, że dzisiaj na obligacjach skarbowych możecie zarobić 1,5%–2% powyżej inflacji w relatywnie prosty sposób, warto spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie: jak duży musiałby być zysk z innej formy inwestowania, abyście zdecydowali się podjąć ryzyko utraty chociażby części zainwestowanego kapitału?
Inaczej mówiąc: wiedząc, że bez wysiłku można mieć 1,5%–2% powyżej inflacji, to jak duży zysk uzasadniałby wejście np. w inwestycję, na której można stracić 20% rocznie? Czy np. dwukrotnie większy zysk, czyli 3–4% rocznie powyżej inflacji, to już jest coś co zachęciłoby Was do podjęcia takiego ryzyka? Niestety nie odpowiem za Was na to pytanie, bo każdy musi poszukać odpowiedzi samodzielnie.
Żeby jednak złapać poziom odniesienia to powiem, że średnia roczna stopa zwrotu z indeksu amerykańskiej giełdy S&P500 wynosi w długim okresie około 7%–8% już po uwzględnieniu inflacji. Właśnie takiej stopy zwrotu należy oczekiwać od niskokosztowych funduszy ETF (notowanych na giełdach) odzwierciedlających ten indeks. Przy czym dotyczy to uśrednionych wyników w długim okresie, bo roczne wahnięcia w jedną lub drugą stronę potrafią wynosić dolne kilkadziesiąt % i nie każdy jest w stanie wytrzymać taką huśtawkę w krótkich okresach.
Jaki mógłby być następny krok?
Zastanawiałem się, czy nie opowiedzieć Wam więcej o bardziej zaawansowanych sposobach odkładania dla dzieci. Mógłbym oczywiście drążyć temat aktywnie zarządzanych funduszy inwestycyjnych, tarczy podatkowej w postaci kont IKE i IKZE (gdzie na upartego także można lokować oszczędności z myślą o dzieciach, tylko jest pewien problem z ich wcześniejszą wypłatą), kupowania ETF-ów, inwestowania dywidendowego w akcje konkretnych firm, np. w ramach edukacji dzieci kupienia im akcji Hasbro czy innych firm, które dzieci znają. Korciło mnie też żeby poopowiadać Wam o zasadach budowy prostych portfeli inwestycyjnych, czy też np. pospekulować czy warto jest dzisiaj kupić po prostu nieruchomość na kredyt, którą wynajmiecie i być może kiedyś przekażecie dziecku lub sprzedacie, ale… to wszystko są tematy zbyt złożone dla osób, które po prostu oczekują bezpieczeństwa, nie znają się na inwestowaniu i po prostu chcą odkładać po kilka stówek miesięcznie bez zawracania sobie głowy stałą opieką nad swoją inwestycją.
Jeśli jednak korci Was żeby środki odkładane dla dzieci zarabiały więcej, to mam do Was jedną wielką prośbę: obiecajcie sami sobie, że zanim zainwestujecie kapitał w sposób narażający go na straty, to przeczytacie i zrozumiecie przynajmniej jedną książkę na temat inwestowania. Nawet Wam ją zasugeruję – sięgnijcie po „Inteligentnego Inwestora” Benjamina Grahama. To inwestycyjny ojciec Warrena Buffetta. I chociaż autor aktualizował tę książkę po raz ostatni chyba w 1973 roku, czyli wtedy kiedy ja się urodziłem, to zasady w niej przedstawione są aktualne do dzisiaj.
Myślę, że jeśli nie będziecie w stanie przez nią przebrnąć, to będzie to najlepszy test pokazujący, że po prostu powinniście się powstrzymać od inwestowania na rynkach kapitałowych. Nie żartuję! Większość dramatów związanych ze straconym kapitałem wynika właśnie z nadmiernej wiary we własne możliwości, braku strategii i założeń inwestycyjnych oraz – nawet jeśli one są – to z braku konsekwencji w ich realizacji i ulegania emocjom. To się przytrafia także profesjonalistom!
A gdyby z kolei korciło Was inwestowanie w polskich funduszach inwestycyjnych, to ja absolutnie nie bronię Wam tego robić, ale najpierw wejdźcie na stronę i dokładnie prześledźcie historyczne wyniki funduszy, zobaczcie ile z nich traci pieniądze klientów i zastanówcie się, czy naprawdę posiadacie wystarczające kompetencje w zakresie wyboru właściwych funduszy, którym powierzycie swoje oszczędności. To tylko z pozoru jest łatwe.
Nie mam statystyk dla rynku polskiego, ale efektywność amerykańskich aktywnie zarządzanych funduszy inwestycyjnych dobrze obrazuje raport . Z danych na koniec 2018 r. wynika jednoznacznie, że, pomimo trwającej w USA hossy, w okresie ostatnich 5 lat aż 88% wszystkich aktywnie zarządzanych funduszy inwestycyjnych osiągnęło gorsze wyniki niż indeks S&P Composite 1500 odpowiadający szerokiemu rynkowi. Wniosek jest prosty. Jeśli macie kompetencje do wyboru odpowiednich rynków i sektorów, to .
Dla jasności: ja tu nie udzielam żadnych porad inwestycyjnych. Po prostu dzielę się prostymi wnioskami i wręcz przestrzegam przed zbyt pochopnym wystawianiem swojego kapitału na uszczuplenie (a właściwie to przeznaczonego dla Waszych dzieci a nie dla Was). Bezpieczeństwo przede wszystkim!
Odkładanie pieniędzy dla dziecka – podsumowanie
Podsumowując: jeżeli myślicie o odkładaniu z myślą o dzieciach, to wydaje mi się, że priorytetem powinna być ochrona zgromadzonego kapitału, a nie wysiłki w kierunku pomnażania odłożonej kwoty. Odkładając po 200 zł miesięcznie przez 18 lat, zaoszczędzicie 43.200 zł. Zwiększając kwotę do 500 zł miesięcznie, Wasze dziecko przy starcie w dorosłe życie będzie miało do dyspozycji aż 108.000 zł.
Oczywiście otwartym pozostaje pytanie ile warte będą te pieniądze za 18 lat, ale umiejętnie chroniąc je przed inflacją, np. właśnie z wykorzystaniem obligacji skarbowych, jesteście w stanie zapewnić zbliżoną siłę nabywczą tych pieniędzy jak dzisiaj. A pokażcie mi dziecko, które nie chciałoby dostać od rodziców 100.000 zł na swoją osiemnastkę…
Tyle na dzisiaj. Temat niby banalny i oczywisty, ale chciałem jeszcze raz utwierdzić Was w przekonaniu, że „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” – a niestety w przypadku wielu inwestorów łapanie tego gołębia kończy się tym, że gołąb odlatuje, a inwestor spada z dachu i łamie nogi lub nawet kręgosłup, bo wcześniej nie chciało mu się zastosować kilku zasad bezpieczeństwa i nauczyć, jak się łapie takie gołębie.
Gdyby którekolwiek z omawianych dzisiaj zagadnień, wymagało według Was rozwinięcia, to bardzo proszę o informację w komentarzach.
Mam nadzieję, że pomimo banalności temat był dla Ciebie przydatny. Dziękuję za wspólnie spędzony czas i życzę Ci skutecznego przenoszenia Twoich celów finansowych na wyższy poziom. Do usłyszenia!
Skąd pobrać podcast
Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:
A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS