A A+ A++

Chcesz odejść z etatu do własnej firmy? Super, ale warto zrobić to mądrze minimalizując ryzyko i marnowanie czasu. Podpowiadam jak.

Nie jest sztuką cisnąć papierami, obiecać sobie, że nie wróci się już na etat, założyć działalność gospodarczą… i marnować miesiące na poszukiwanie klientów i modelu biznesowego. Można ten proces przeprowadzić zdecydowanie lepiej.

Dzisiaj przedstawiam optymalny moim zdaniem scenariusz przygotowywania się do rozstania z etatem i dotychczasowym pracodawcą. Omawiam, jak można pokojowo przejść przez taki proces jednocześnie samemu wygrywając jego poszczególne etapy.

To przewodnik dla wszystkich tych osób, którym chodzi po głowie pomysł rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej, a jednocześnie – nie chcą palić za sobą mostów. 9 punktów, które dobrze sprawdziły się w moim procesie żegnania się z etatem.

Miłego słuchania! 🙂

Jak odejść z etatu do własnej firmy – w formie audio i wideo

Możesz posłuchać podcastu, przeczytać transkrypt zamieszczony poniżej lub obejrzeć wideo na YouTube.

Oglądając wideo oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.

9 etapów odejścia z etatu do własnej firmy

Cały proces mądrego rzucania etatu podzieliłem na 9 etapów, o których szczegółowo opowiadam w tym odcinku:

  1. Przygotowania i zaplanowanie własnego biznesu.
  2. Przetestowanie pomysłu na biznes.
  3. Prowadzenie firmy równolegle z etatem.
  4. Praca zdalna lub na część etatu – czyli redukcja pracy etatowej.
  5. Przygotowanie mentalne do rozmowy o odejściu z etatu.
  6. Rozmowa z szefem i zaplanowanie odejścia.
  7. Przekazanie obowiązków.
  8. Ostatni dzień = czas pożegnań.
  9. Detox, czyli urlop po zakończeniu pracy etatowej.

Transkrypt, czyli podcast do czytania

Transkrypt podcastu dostępny jest w dwóch formatach: PDF do pobrania i wersja tekstowa do czytania na blogu (po rozwinięciu).

.

Witam Cię w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Ja nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności. Opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.

Dzień dobry powakacyjnie! Dzisiaj rozpocząłem kolejny sezon podcastowy. Chcąc nie chcąc, ta przerwa wakacyjna była dosyć długa w moim przypadku. I dziś temat, który może spodobać się tym osobom, które poświęciły dużo czasu na wakacyjnych przemyśleniach na temat swojej przyszłości „jak zrobić kolejny krok do przodu”.

Tak się składa, że gdy ja wyjeżdżałem kiedyś na wakacje, to wracałem z takimi refleksjami, że nadszedł moment, by wykonać jakiś ruch w swoim życiu, że to, co było, minęło, że może czas zamknąć jakiś rozdział i pójść do przodu. I często pod koniec wakacji dochodziłem do wniosku, że może tę moją karierę należy w jakiś sposób przekierować. Czasami te przemyślenia sprowadzały się do tego, że dochodziłem do wniosku, że trzeba byłoby zmienić pracę lub tylko pracodawcę, czyli przejść z jednego etatu do drugiego. Ale pamiętam, że taki najgorszy okres dla mnie, taki najbardziej challenge’ujący, czyli najbardziej zmuszający do pewnego działania, to była myśl o tym, że mógłbym w końcu przestać pracować na etacie i zacząć prowadzić własną firmę. Przestawienie się mentalne na bycie przedsiębiorcą, by odciąć ten bezpieczny odcinek mojego życia i zostawić go za sobą, jest trudne, bo jednak etat daje w miarę stałą i gwarantowaną pensję, a bycie przedsiębiorcą to pójście w niepewność. Wiele osób obawia się tego, ja także bałem się wtedy tego. I dlatego podsumuję dzisiaj moje przemyślenia na ten temat. Pomogę Wam przygotować się do rzucenia pracy w optymalny, najbardziej bezpieczny sposób. Mam nadzieję, że to Wam pomoże, szczególnie w tym momencie, w którym Wy sami będziecie się nad tym zastanawiali.

Na początek kilka zastrzeżeń i założeń:

  1. D się głównie swoimi przemyśleniami jako pracownika etatowego, który pracował w małej firmie, średniej firmie – zatrudniającej do 50 pracowników, i na którym ciążyła dosyć duża odpowiedzialność. To odchodzenie z etatu było trudne nie tylko dla mnie, ale i dla pracodawcy. Pamiętajcie, każdy z nas ma trochę inną sytuację. Więc to, co mówię, musicie w jakimś stopniu dostosować do swojej sytuacji.
  2. Omawiam scenariusz, w którym to my chcemy odejść z etatu. Nie jesteśmy zwalniani przymusowo czy wyrzucani z pracy. Inicjatywa wychodzi z naszej strony, a nie ze strony pracodawcy. Nie chcemy też odchodzić w atmosferze skandalu. Nie zależy nam na tym, by sytuację postawić na ostrzu noża, natomiast chcemy rozstać się z pracodawcą spokojnie – tu jest kolejne założenie, że pracodawca jest „normalny”.

W tym odcinku nie będę omawiał tematu samego odejścia, motywacji do tego oraz powodów, ale samą jego procedurę. To Wam zostawiam przemyślenia na temat tego, dlaczego chcecie odchodzić i jak utwierdzić się w tym przekonaniu. Być może kiedyś poświęcę temu oddzielny odcinek…

W przypadku odchodzenia z etatu mamy do czynienia z dwiema różnymi sytuacjami. Możemy planować przejście do innego pracodawcy, czyli zmieniamy pracę. Ale możemy również odejść w celu utworzenia własnej firmy bądź kontynuowania tej, którą już mieliśmy na boku – czyli całkowite porzucenie etatu.

Zastrzegam, że przechodzenie z firmy do firmy opiera się na dość prostym scenariuszu. Myślę, że wiele osób przechodziło przez to w swoim życiu. Ale jest tu jedna ważna zasada – do takiego odejścia trzeba się dobrze przygotować. Należy poszukać sobie nowego pracodawcy, zanim rozstaniemy się z poprzednim. Często powtarzam: trzeba poszukiwać pracy stale. Przynajmniej raz na pół roku warto podejmować wysiłek pójścia na rozmowy kwalifikacyjne. Nawet jeśli nie macie potrzeby i wydaje się Wam, że praca, którą wykonujecie, jest absolutnie super i nie chcecie jej zmieniać, to jednak, by nie zardzewieć w tym, co robimy oraz dodać sobie pewności siebie i przekonania, że mamy wartość na rynku pracy, że ktoś jest gotowy zapłacić nam te same bądź większe pieniądze. Dodaje to pewności siebie w sytuacji problematycznej, gdy okaże się, że oziębiła się Wasza dobra relacja z obecnym pracodawcą. Mając alternatywę, możecie szybko i sprawnie znaleźć nową pracę w tym, co Was interesuje, za prawdopodobnie większe pieniądze. Tę praktykę zdecydowanie polecam.

Przejdę teraz do tego, co jest przedmiotem tego odcinka, czyli odejścia z etatu w celu prowadzenia własnej firmy. Wynotowałem tu dziewięć kluczowych punktów.

Punkt pierwszy to faza przygotowań, która jest absolutnie kluczowa. Jeśli pracujemy na etacie i powzięliśmy decyzję, żeby robić w życiu coś innego już jako przedsiębiorca, to trzeba się do tego dobrze przygotować i to z wielu powodów. Pierwszym powodem jest to, że bycie przedsiębiorcą i samodzielne finansowanie własnej działalności jest czymś dużo bardziej złożonym od wykonywania pracy etatowej, poleceń innych i otrzymywania co miesiąc za to wynagrodzenia. Niestety, ta faza jest często pomijana. Początkujący przedsiębiorcy często zakładają, że „jakoś to będzie”, czyli „rzucę pracę na etacie, rozpocznę prowadzenie własnej działalności i wymyślę sobie wtedy, co będę chciał tak naprawdę robić”. I zaczynają się kłopoty.

Dlatego, jeszcze pracując na etacie, warto policzyć, ile ten biznes może nas kosztować. Przygotować sobie taki prosty arkusz, w którym spiszemy wszystkie koszty prowadzenia planowanej firmy czy działalności. Jeśli jest to działalność usługowa, to ile zapłacimy księgowej, ile do ZUS-u, ile za sprzęt kupowany jednorazowo, za serwis internetowy czy sklep internetowy. Te wartości warto wpisać do Excela i podsumować, aby zobaczyć, ile pieniędzy potrzeba nam na uruchomienie biznesu i przetrwanie pierwszych trzech miesięcy. I jeśli ktoś jest osobą rozsądną, to nie powinien patrzeć tylko w perspektywie trzech miesięcy, tylko spróbować uzmysłowić sobie, jak te koszty w firmie wyglądają w dłuższym okresie, np. dwunastu miesięcy lub nawet dwóch lat. Wiadomo, że w takim arkuszu nie uwzględnicie wszystkiego, niemniej jednak warto próbować. Można wziąć tę sumę, którą wyliczyliście, i dla pewności przemnożyć razy dwa, a i tak prawdopodobnie się pomylicie.

Więc kluczowe jest, by przynajmniej przyzwyczaić się do takiej myśli, że przez ten pierwszy okres działania firmy będziecie palili po prostu pieniądze. I skądś trzeba je wziąć. Czyli praca etatowa powinna polegać na tym, że odkładamy pieniądze na fundusz własny, taką poduszkę bezpieczeństwa, która pozwoli nam przetrwać te pierwsze miesiące, pierwsze lata prowadzenia własnej firmy.

Gdy zakładałem swoją działalność gospodarczą i planowałem odejście z etatu, to założyłem, że muszę mieć pieniądze na dwa lata finansowania życia mojej rodziny. Skąd takie asekuracyjne i bezpieczne podejście? Jestem ojcem, mężem. Rodzina była wtedy na moim utrzymaniu, więc musiałem mieć pewność, że będziemy normalnie żyć i funkcjonować przez dłuższy okres czasu, nawet jeśli firma nie będzie jeszcze zarabiała. Jeśli Wasze miesięczne koszty wynoszą 3 tys. zł, to musicie mieć 36 tys. zł na pokrycie pierwszego roku działania Waszej firmy w przypadku, gdy Wasza firma miałaby nie zarabiać. Często jest też tak, że z uruchomieniem firmy wiążą się koszty, ale Wy jesteście w stanie na bieżąco uzyskiwać pewne przychody, więc bezpiecznie uznać, że te przychody będą pokrywały koszty, czyli nie będziecie w stanie z firmy wyciągać czystego zysku. Więc ta poduszka pokrywająca koszty życia jest jak najbardziej potrzebna.

W ramach przygotowań warto sprawdzić, czy nie przysługują Wam jakieś dotacje z tytułu rozpoczęcia pierwszej działalności gospodarczej. Wszystko zależy od regionu, w którym działacie, gdzie ta firma będzie otwierana itd., ale można takie pieniądze również pozyskać. Niektóre z takich dotacji są udzielane osobom bezrobotnym. Więc warto zastanowić się, czy w ramach przejścia z etatu do własnej firmy stać się bezrobotnym. Wiąże się to z tym, że być może trzeba będzie udać się na kursy dokształcające dla bezrobotnych w urzędzie pracy itp. Więc pytanie otwarte: czy to jest w ogóle gra warta świeczki? Ja tylko mówię, że takie możliwości są. Więc warto je zweryfikować w fazie przygotowań.

Kolejna kwestia to opracowanie pewnej strategii działania. Brzmi to bardzo poważnie, ale sprowadza się do odpowiedzi na kilka prostych pytań. Co ta nasza firma będzie robiła? Jak? Kto jest docelowym klientem? Jakie usługi będzie oferowała? W jaki sposób będzie je sprzedawała? To wszystko możecie wykonać, pracując jeszcze na etacie. Bo to jest praca koncepcyjna po godzinach. Pomaga zweryfikować, czy ta strategia w ogóle ma sens.

Dlaczego warto tę fazę przygotowań realizować równolegle z etatem? Gdy już uruchomicie firmę, gdy będziecie musieli płacić składki zusowskie, płacić za księgowość i nie będziecie mieć etatu na głowie, to skupicie się w stu procentach na realizacji tych działań, które mają szansę przynieść szybko pieniądze do firmy. Czyli zamiast takiej rozbiegówki, kiedy będziecie zastanawiali się nad tym, co można byłoby robić, komu, jak i dlaczego, natychmiast przystąpić do działania.

Punkt drugi to przetestowanie pomysłu na biznes. Ta faza też jest często pomijana. Wydaje nam się, że jesteśmy tak świetni, wspaniali, że jak coś wymyślimy, to na pewno ktoś będzie chciał nam za to zapłacić pieniądze. A to jest tak, jak to się kiedyś brzydko mówiło, „Windows prawda”. I wcale nie trzeba mieć firmy, aby testować swoje pomysły biznesowe. Można zrobić to wcześniej. Jest świetna książka na ten temat Gotowi na startPata Flynna. Opowiada o tym, jak testować sposoby biznesowe, zanim wyda się furmankę pieniędzy na ich realizację. A z kolei w mojej książce  pokazywałem, w jaki sposób testowałem moją koncepcję na to, czym ma być blog, zanim jeszcze zdecydowałem, że odchodzę z etatu – blog uruchomiłem w lipcu 2012 r., a dopiero później podjąłem decyzję, że odchodzę z etatu.

I niektórzy uważają, że muszą założyć firmę, gdy zaczynają wydawać pieniądze związane z planowaną działalnością. Czyli np. chcecie kupić dobry aparat fotograficzny, więc uważacie, że musicie założyć firmę, by wziąć fakturę na firmę i wrzucić to w koszty. Moim zdaniem nie za szczególnie jest sens zakładać firmę, dopóki nie macie pierwszych przychodów. Czyli nawet jeżeli pojawiają się takie koszty, to wystarczy brać na nie faktury imienne, jeszcze nie prowadząc własnej firmy, a później zrobić coś takiego, co nazywa się remanentem początkowym. I w momencie gdy otwieracie swoją działalność gospodarczą, wszystkie rzeczy związane z Waszą firmą możecie wnieść niejako do firmy i potraktować jako koszt początkowy rozpoczęcia Waszej działalności, co oczywiście obniży Wam podatki w tych pierwszych miesiącach, bo formalnie będziecie na minusie. Więc takie działania są możliwe. I ta faza przygotowawcza służy m.in. temu, żeby wykonać jak najwięcej działań, zanim będziecie mieli własną działalność gospodarczą.

Punkt trzeci – własną firmę można prowadzić równolegle z etatem. I to polecam. To jest taka hybryda, która z jednej strony daje Wam stałe pieniądze z etatu, a z drugiej pozwala mieć tę działalność umożliwiającą fakturowanie pierwszych klientów. Firma może jeszcze wiele nie zarabiać, może w ogóle nie zarabiać, ale jednocześnie cały czas uzyskujemy przychody z etatu. I nie chodzi mi o to, by wykonywać to w czasie swojej pracy, tylko to jest okres przejściowy, w którym oprócz pracy na etacie poświęcamy swój wolny czas, by rozwijać swój biznes. Plus tego jest taki, że mając własną działalność gospodarczą i równolegle pracując na etacie, płacimy w tej działalności gospodarczej tylko składki zusowskie zdrowotne, czyli ubezpieczenie zdrowotne, które kosztuje miesięcznie w tej chwili ok. 320 zł, z czego większość można odliczyć od podatku dochodowego jako ulgę w podatku dochodowym. Więc odchodzi nam płacenie składki emerytalnej, rentowej, chorobowej, funduszu pracy, bo to jest pokrywane w ramach naszego etatu – oczywiście solidarnie przez pracodawcę i przez nas. Ale my w każdym razie tych pieniędzy nie widzimy, tzn. otrzymujemy wynagrodzenie netto z tytułu etatu na nasze konto.

Kolejny koszt twardy, który pojawia się przy prowadzeniu działalności gospodarczej, to usługa księgowa. Jeżeli nie chcemy robić księgowości sami – a odradzam robić ją samemu, lepiej zlecić to biuru rachunkowemu – to taka usługa w przypadku działalności gospodarczej kosztuje 80-100 zł miesięcznie. Ja korzystam od dawna z usługi , czyli internetowego biura rachunkowego. Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że niczego więcej nie potrzebuję. Oczywiście w tej chwili płacę więcej, bo mam więcej dokumentów, ale w tej początkowej fazie mojej firmy, płaciłem bodajże 80 zł czy 100 zł miesięcznie. Można powiedzieć, że w takich kosztach jak 400-450 zł miesięcznie w zasadzie możecie mieć własną firmę, możliwość wrzucania w koszty Waszych zakupów i fakturowania Waszych klientów. I to wszystko może być realizowane równolegle z etatem.

Jest jeszcze jeden plus tego, że firmę rozwija się równolegle z etatem. Jeżeli wiecie, że brakuje Wam jakichś kompetencji, a jednocześnie one są w pewnym sensie wspólne dla tej pracy etatowej i dla Waszej firmy czy potrzeb firmowych, to czemu nie udać się na dodatkowe szkolenia, które np. w całości albo częściowo może sfinansować Wasz dotychczasowy pracodawca. Czemu nie udawać się na konferencje, które mogą poszerzać Wasze kompetencje? To jest kwestia tego, jak dogadacie się z Waszym obecnym pracodawcą i czy on potrafi dostrzec korzyści dla swojej firmy z tytułu tego, że Wasze kompetencje wzrosną. Szczerze powiem, że znam takie osoby, które własną firmę równolegle z etatem ciągną przez wiele, wiele lat. I to nie jest złe rozwiązanie. To pozwala mieć to bezpieczeństwo. Minus jest taki, że żeby aktywnie zaangażować się w jedno i drugie, to nie mamy absolutnie wolnego czasu.

Po czwarte – praca zdalna lub praca na część etatu, aby móc rozwijać swoją własną firmę. Niektórzy pracodawcy pozwalają na to, abyście np. przez jeden dzień w tygodniu nie przyjeżdżali do biura firmowego, tylko pracowali zdalnie. Macie dzięki temu więcej czasu przynajmniej o czas dojazdu do firmy. I możecie przeznaczyć go na rozwój własnej działalności. Jeżeli macie pracę zadaniową i jednocześnie potraficie sprawnie wywiązywać się z zadań, które macie do zrealizowania, to wygospodarujecie więcej czasu na to, by rozwijać swój własny biznes. Inny przypadek jest taki, kiedy np. prosicie pracodawcę i on jest otwarty na to, by zredukować Wasz etat np. do czterech piątych, wtedy przez tydzień roboczy cztery dni pracujecie dla swojego pracodawcy, a jeden dzień – nad własnym biznesem. Zyskujecie w ten sposób cztery dni w miesiącu. Prawdopodobnie będzie się to wiązało ze zmniejszeniem Waszego wynagrodzenia, bo jest mniejszy wymiar etatu, ale z drugiej strony nie rzucając etatu, zyskujecie czas na to, aby pracować i rozwijać własną firmę.

I dodam, że warto w tym wszystkim być uczciwym. Z jednej strony nie ma co się afiszować. Sporo tu zależy od firmy, w jakiej pracujecie. Jeżeli pracujecie w korporacji, która ma bardzo rygorystyczne warunki w umowie o pracę, np. co do prowadzenia własnej działalności gospodarczej, to może pojawić się sytuacja konfliktowa, ale w wielu firmach takich zapisów nie ma. I możecie otworzyć własną firmę i pochwalić się tym swojemu pracodawcy… albo nie. To zależy od tego, czy działalność, którą będziecie realizowali, jest dzielnością konkurencyjną w stosunku do pracodawcy, czy nie. Bo jeżeli nie, to nie ma potrzeby afiszowania się z tym jakoś szczególnie. Ale z drugiej strony, jeżeli nic nie stoi na przeszkodzie, by powiedzieć o tym pracodawcy, to myślę, że to jest dobry ruch. Bo tego wymaga pewna uczciwość w stosunku do osób, które płacą nam za swoją pracę.

Ja nie chciałem być podejrzewany o to, że wykonuję jakieś inne zadania w czasie, który powinienem przeznaczyć na pracę etatową. Więc starałem się bardzo oddzielać jedno od drugiego, nawet robienie wpisów na bloga, komentowanie go – robiłem poza godzinami pracy. Oczywiście mój czas był nieregulowany, niemniej jednak zwracałem uwagę, by to nie było rażące, żeby tego typu działanie z mojej strony nie pojawiało się. A już na pewno nie można ukrywać faktu prowadzenia firmy, jeżeli zostaniemy wprost o to zapytani. I nie powinniśmy ukrywać, co ta firma robi. Warto uczciwie powiedzieć, czym zajmujemy się, czy to jest konkurencyjne, czy nie, w jakim obszarze. Wydaje mi się, że w większości przypadków nie powinno być z tym problemu, jeżeli to, co robicie na etacie, nie pokrywa się z tym, czym zajmuje się Wasza firma.

Jeżeli ta sytuacja równoległej pracy na etacie i rozwijania własnej firmy już trochę trwa i jesteście gotowi wykonać następny krok i zrezygnować z etatu, to wchodzi punkt piąty – przygotowanie mentalne do rozmowy o odejściu z pracy. To bardzo ważne. Bo taka rozmowa nigdy nie jest łatwa. Mogą wydarzyć się na niej różne rzeczy, paść słowa, które trudno będzie wycofać. Więc im lepiej się do tego przygotujecie, tak samo jak przygotowaliście się do myśli dotyczącej własnej działalności, tym lepsze efekty uzyskacie. W pewnym sensie najpierw trzeba przepracować ten pomysł. Czyli musicie się pogodzić z tym, że rzeczywiście chcecie odejść z etatu. Trzeba się również wykazać pewną empatią, zrozumieniem, że jest się osobą, która jest pracownikiem danego pracodawcy, w którego on inwestował w mniejszym lub większym stopniu, a na pewno zainwestował swój czas i pieniądze. I że ta sytuacja dla tego pracodawcy jest obiektywnie trudna. Im lepszy jest pracownik, tym trudniej jest się z nim pożegnać. Firmy polegają na dobrych ludziach, na pracownikach pomagających firmom rosnąć.

I trzeba przygotować się na różne scenariusze, w jakich może potoczyć się taka rozmowa. Musimy umieć odpowiedzieć na pytanie, dlaczego chcemy odejść z etatu. Czyli musimy przygotować sobie argumenty, które będą wiarygodne. Druga ważna rzecz to to, jak będziemy reagowali na sytuacje, w której pracodawca będzie chciał nas na siłę zatrzymać w firmie. I co będzie, jeśli zaproponuje nam bardzo dużą podwyżkę albo dodatkowe korzyści w postaci udziałów w firmie, nowego samochodu służbowego itp. Czy będziemy potrafili to odrzucić bądź wycofać z tej decyzji? A jeśli tak, to na jakich warunkach? To wszystko trzeba sobie przepracować wcześniej.

Powiedziałem o tych argumentach, którymi będziemy uzasadniać chęć odejścia z firmy. Kluczowe jest to, by używać takich argumentów, które nie uderzają w żaden sposób w pracodawcę. Nie sprowadzać tej rozmowy do szukania winnego całej zaistniałej sytuacji. Nawet jeżeli obiektywnie jest tak, że mamy jakieś zarzuty do pracodawcy, to nie powinniśmy na takiej rozmowie ich wyciągać. My przychodzimy tam w konkretnym celu, chcemy wypracować jak najlepsze warunki naszego odejścia z firmy. Polaryzowanie takiej sytuacji, stawianie wszystkiego na ostrzu noża, niczego nie ułatwia, a tylko utrudnia. Więc moja wskazówka jest taka, żeby przede wszystkim mówić o własnych emocjach, własnych potrzebach, o własnych pomysłach na swoją przyszłość – to jest coś, z czym drugiej stronie trudno dyskutować. Bo jak my mamy pomysł na siebie, to powiemy o tym, co jest dla nas ważne, a druga strona nie może tego zakwestionować. Nie ma argumentów, żeby zmusić nas do myślenia w inny sposób. Bo to jesteśmy my i nasze przemyślenia. Im lepiej o tym opowiemy, im bardziej odsłonimy się, tym łatwiej będzie nam negocjować, bo będziemy mogli budować pewien scenariusz negocjacyjny na tych naszych potrzebach.

I ostatni element tej fazy przygotowań to jest to, czego my tak naprawdę oczekujemy po tej rozmowie. Czy chcemy jak najszybciej zakończyć relację z danym pracodawcą, czy gotowi jesteśmy pracować dłużej, ale na pewnych zasadach. Co my chcemy tak naprawdę tam wytargować?

Po szóste – sama rozmowa i zaplanowanie naszego odejścia z firmy wspólnie z naszym szefem. Myślę, że warto naszą rozmowę umawiać ze sporym wyprzedzeniem w stosunku do planowanej daty odejścia z firmy, wykazać w ten sposób dobrą wolę, to, że zależy nam na tym, by nie zostawiać naszego pracodawcy samemu sobie, bo trzeba dać czas na spokojne przekazanie obowiązków. I nie ma co kryć się z tym, w jaki sposób działamy. Po prostu warto to wyartykułować już na samym początku takiej rozmowy.

Negocjując warunki rozstania, informujemy, kiedy odchodzimy z firmy. Wiadomo, że prawo pracy wymaga, abyśmy byli w tym okresie wypowiedzenia w firmie, ale to jest kwestia indywidualna. Musimy racjonalnie zastanowić się nad tym, ile czasu rzeczywiście potrzeba na przekazanie naszych obowiązków, ale pozwolić również drugiej stronie odnieść się do naszych uwag. Nie możemy powiedzieć: „Za miesiąc odchodzę”, i koniec. Jeśli byliśmy wieloletnim pracownikiem, to wiadomo, że okres wypowiedzenia sięga nawet trzech miesięcy. Ja odchodziłem z pracy przez pół roku. Z szefem rozmawiałem w styczniu 2013 r., a z etatu odszedłem z końcem lipca 2013 r., czyli ponad sześć miesięcy od momentu rozmowy.

Czy uważam, że pół roku to sensowny okres? Z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie, zresztą pisałem o tym w mojej książce. Wydaje mi się, że można było to zamknąć w trzech-czterech miesiącach, bo wszystkie sprawy po trzech-czterech miesiącach były przekazane, więc trochę niepotrzebnie to przeciągałem. A im dłuższy ten okres, tym trudniej pogodzić się mentalnie z tym, że nadal tkwicie w pracy na etacie, gdzie nie jesteście potrzebni, a moglibyście już ten czas przeznaczyć na rozwijanie własnej firmy. Byłem w takim momencie i wiem, jak to jest bolesne. Więc przestrzegam – nie przedłużajmy tej agonii. Umawiajcie okresy jak najkrótsze.

Warunki naszego odejścia mogą być uzgodnione w sposób dowolny. Przykładowo: czy komputer na którym pracujemy chcemy przejąć? Podobnie samochód służbowy. Jeżeli tak, to na jakich zasadach? To są rzeczy, które możecie negocjować w takim momencie.

Kiedy poinformujemy naszych współpracowników o tym, że odchodzimy z firmy? Ten fakt może być poufny przez pewien czas, tylko do wiedzy szefa i naszej, ale może być też tak, że spokojnie przygotowujemy grunt i dopiero później komunikujemy to wszystkim. Warto ustalić, w jaki sposób zostanie to zakomunikowane. Żeby to nie sprawiało wrażenia, że coś dzieje się w sposób niezaplanowany. Im lepiej jesteś przygotowany, tym profesjonalniej to wygląda, również w stosunku do osób, z którymi pracujemy. I warto zastrzec sobie to, że mamy prawo do tego, żeby narzucić tok tej komunikacji, aby nie wyglądało to tak, że jesteśmy zwalniani. Więc ta kontrola nad przekazem też jest ważna z takiego czysto wizerunkowego punktu widzenia. Jakby nie mówić, każdy buduje swoją markę osobistą również w firmach, w których pracuje.

Kolejnym elementem takiej rozmowy jest ustalenie, jakie działania musimy wykonać, zanim odejdziemy z firmy. Oczywiście często to nie zamyka się w ramach jednej rozmowy, może być ich kilka. Generalnie dobrze mieć spisaną i ustaloną wersję wydarzeń, która satysfakcjonuje dwie strony. Czyli jakie projekty musimy przekazać? Jeżeli pracujemy z klientami, to w jaki sposób będziemy przekazywali ich innym osobom, które zastąpią nas po tym, jak odejdziemy z firmy? Możemy też wskazać, że do konkretnego dnia nasz pracodawca ma wskazać ich sam. Bo czasami jest tak, że czas płynie, sprawy są nieprzekazane i jest pretensja, że w krótkim czasie nie udało się czegoś przekazać. Więc generalnie te obowiązki są po obu stronach.

Odejście z firmy można potraktować jako taki projekt, który też ma swój harmonogram i który trzeba odpowiednio zrealizować. Może być tak, że to my będziemy rekomendować naszych następców. Oczywiście pracodawca ma prawo akceptacji bądź nie, ale warto pokazać, że ta nasza dobra wola polega na tym, że wychodzimy o ten krok naprzód. Nie zostawiamy sytuacji na zasadzie: „Szefie, odchodzę, do widzenia”, tylko próbujemy pomóc w przejęciu wszystkich naszych obowiązków.

Jest jeszcze jeden aspekt takiej rozmowy, który jest bardzo trudny. Może okazać się, i trzeba być na to przygotowanym, że gdy pracodawca dowie się, że chcemy odejść z firmy, podziękuje nam praktycznie natychmiast, czyli z dnia na dzień. I chociaż jest ten okres wypowiedzenia, to pracodawca może powiedzieć: „To w takim razie spakuj swoje rzeczy, nie chcę, abyś cokolwiek dla mnie robił, miał dostęp do danych firmowych, skoro odchodzisz, to po co miałbyś tu siedzieć? Spakuj się natychmiast, oddaj komputer, przez miesiąc ja Ci płacę i nie masz obowiązku świadczenia pracy”. Trzeba być przygotowanym i na taką sytuację. Jeżeli idziemy na taką rozmowę, to lepiej być przygotowanym do tego, że za chwilę komputer firmowy nam zniknie. To jest częste w korporacjach, zwłaszcza gdy dana osoba jest na styku z klientami, bo nigdy nie wiadomo, czy nie będzie chciała podkradać klientów – jakby wcześniej to się nie mogło wydarzyć. Więc myślę, że backup prywatnych danych, które mamy na firmowych komputerach, jest wskazany przed taką rozmową, bo może okazać się, że z dnia na dzień nie będziemy mieli dostępu do niczego. Na szczęście nigdy nie miałem takiej sytuacji, ale mam znajomych, którym się ono przytrafiały, i to pomimo zachowania przez nich takiej staranności, żeby rozstać się pokojowo.

Po siódme – przekazanie obowiązków, przy założeniu, że ta nasza rozmowa z szefem odbyła się w pokojowych warunkach i jakiś plan naszego odejścia z firmy jest wypracowywany. I to jest taka faza, która będzie trwała tyle, ile umówiliśmy się z pracodawcą, ale myślę, że warto od początku uprzedzić pracodawcę, że to właśnie ten okres jest tym czasem, gdy my jesteśmy dostępni, kiedy my te obowiązki rzeczywiście przekazujemy i że po tym okresie, kiedy już odejdziemy z firmy, to kończy się możliwość kontaktu. Wspominam o tym dlatego, że często spotykam się z takim zjawiskiem, że następcy wyznaczani są dosyć późno albo wręcz w ostatnich dniach obecności pracownika w firmie, po czym następuje kilka tygodni ciągłych telefonów do byłego pracownika z pytaniem od nowych osób, które go zastępują, odnośnie tego, gdzie znaleźć jakieś dane, dlaczego relacje z klientem urwały się itp. Warto wyprzedzić taką możliwość i postawić dosyć sztywne ramy, powiedzieć, że „to jest ten okres, w którym przekazuję obowiązki, historię wszystkich projektów, ale już później proszę mi głowy nie zawracać, będę na urlopie, a jeszcze później już we własnej firmie i na pewno nie będę miał czasu, żeby kogoś obsługiwać”. Zakomunikować to wprost i uzyskać potwierdzenie, że rzeczywiście tak będzie, przynajmniej werbalnie, by później bez wyrzutów sumienia powoływać się na to swobodnie, np. „No przecież ustalaliśmy, że już do mnie nie dzwonicie. Bez przesady. Radźcie sobie sami”.

Jeśli pracujemy z klientami firmy, to ten czas wypowiedzenia wystarcza, by przedstawić dotychczasowym klientom naszych następców, a z drugiej strony poinformować ich z naszych ust o tym, że odchodzimy z firmy. Dzięki temu wyglądamy profesjonalnie. Widać, że to odejście odbywa się w sposób zaplanowany. Profesjonalnie też wygląda firma, z którą rozstajemy się, bo widać, że to odbywa się w pokojowej atmosferze. To pokazuje, że ten proces przejęcia klienta jest płynny, że tu nie ma żadnych zakłóceń i z im większym wyprzedzeniem to zrobimy, tym bardziej komfortowo będzie czuł się ten klient. Jest też fajny efekt uboczny tego, że chodzi się po klientach z tą osobą, która będzie nas zastępować, przedstawiając ją. Ja np. w takim okresie otrzymałem sporo propozycji pracy od moich klientów, którzy wiedząc, że odchodzę z firmy, uznali, że to fajna szansa, żeby złożyć mi ofertę. I te oferty, które pojawiają się, poza takim zastrzykiem pewności siebie, to okazja do tego, by wytłumaczyć, dlaczego nie skorzystamy z tej propozycji. Ja tym propozycjom odmawiałem, jednocześnie tłumacząc, czym będzie zajmowała się moja firma. I nie ukrywam, była to szansa na to, by z tymi klientami pracować nie w relacji pracodawca i pracownik etatowy, tylko w relacji firma-firma. Czyli dostarczać im moje usługi odpłatnie jako przedsiębiorca. I takie możliwości też się pojawiły. Więc dla tych osób, które poszukują pierwszych klientów, to może być fajna okazja do tego, żeby zdobyć klientów z grona osób, z którymi już współpracowaliśmy. Zawsze mówię, że biznes najchętniej robimy z tymi, do których mamy zaufanie i z którymi się lubimy. Więc myślę, że to jest fajna okazja do tego, by rozpędzić swoją firmę trochę szybciej.

Chcę Wam pokazać, że ten okres odchodzenia z firmy, wypowiedzenia służy obydwu stronom. Jeżeli dobrze to rozegramy, to również my możemy dużo na tym zyskać – my jako pracownicy i przyszli przedsiębiorcy. Po prostu wykorzystajmy ten czas na swoją korzyść.

I po ósme – dzień pożegnań. Gdy skończy się okres wypowiedzenia, mamy ostatni dzień w pracy. Nazywam to dniem pożegnań, bo to jest okazja, by do klientów wysłać maila z informacją: „To jest mój ostatni dzień. Jak wiecie, odchodzę. Jeżeli chcecie utrzymać ze mną kontakt albo skorzystać z usług mojej firmy, to zapraszam do kontaktu pod takim i takim adresem, będę dostępny pod tym numerem telefonu” – tym najbardziej zaufanym można wysłać swój numer telefonu. To jest też okazja do pożegnania się ze współpracownikami, a w szczególności z szefem. Mówię to świadomie, ponieważ uważam, że to jest bardzo ważny i ostatni moment szczerości na to, by podziękować mu za to, że w ogóle mieliśmy okazję z nim pracować. To nie tylko jemu będzie miło, ale to otwiera furtki na przyszłość.

I po dziewiąte – detoks, czyli urlop po pracy etatowej. Ważne, by nie rzucać się od razu w wir pracy u siebie, tylko dać swojej głowie czas na wyrzucenie różnych emocji, które skumulowały się w tym okresie. Nie wszystkim spodoba się to, że odchodzimy z firmy. Niektórzy mogą pod nami dołki kopać. Naszą decyzję może kwestionować szefostwo firmy. Sytuacje mogą być różne. Mogą być podejrzenia, że odchodzimy do konkurencji, chociaż tego nie robimy. Więc jest to taki czas urlopu, wyciszenia się, zebrania sił do rozwijania własnej firmy. Mi to bardzo posłużyło. Myślę, że była to najlepsza rzecz, którą zrobiłem wtedy dla siebie. Wyjechaliśmy na kosztowne wakacje do Francji zakładając, że to ostatnie tego typu wakacje, jeśli nie uda mi się rozbujać firmy. Więc dzięki temu założeniu, mieliśmy wakacje życia. Ale na szczęście po roku również pojechaliśmy do Francji.

Na koniec chciałbym powiedzieć o kilku najczęstszych błędach, które widzę w tym procesie. Jeden z nich to brak planowania, a drugi to to, że zbyt często i zbyt szybko niektórzy chcą przeskoczyć z etatu do własnej firmy, czyli nie próbują równolegle ciągnąć jednego i drugiego. A moim zdaniem to złe podejście. Lepiej dobrze rozpędzić się, pracując u siebie i jednocześnie będąc na etacie, by później nie tracić czasu na rozbiegówkę we własnej firmie. I takim ewidentnym błędem jest palenie mostów, czyli rozstawanie się ze swoim pracodawcą w atmosferze skandalu, wyrzucaniu wzajemnych żali w stosunku do siebie, zrobieniu głupiego numeru na koniec, który powoduje, że inni mają prawo nas nienawidzić. To odradzam, gdyż uważam, że bez względu na wszystko warto mieć dobre relacje z innymi. I kolejny błąd to brak wykorzystania potencjału, tych relacji, które już mamy, wtedy gdy przechodzimy do własnej firmy. Wielu przedsiębiorców boi się odzywać do osób, które poznały w trakcie pracy etatowej, bo uważają, że teraz zajmują się czymś innym. A często jest tak, że wystarczy umówić się na kawę z osobami, z którymi znamy się i lubimy. I może okazać się, że narodzą się nowe szanse na jakieś wspólne przedsięwzięcia. Więc apeluję, by podtrzymywać te relacje.

Jeżeli ktoś chce wiedzieć więcej o tym, jak ja odchodziłem ze swoich etatów, to zachęcam do lektury książki , bo tam podaję wszystkie szczegóły. Jest sporo porad dla osób, które myślą o własnej firmie od tej mentalnej strony i przepracowywania w głowie różnych tematów. Zachęcam Was do tego mocno.

Kilka informacji na koniec. Jeśli ktoś chciałby się ze mną spotkać, to niedługo nadarzą się takie okazje. Spotkania odbędą się: 21 września w Poznaniu, 2 października spotkanie autorskie w Białymstoku, dzień później występ na konferencji również w Białymstoku, 18 października będę w Olsztynie. A 27 października w Krakowie – na Targach Książki – spotkanie autorskie o godzinie 13 w sobotę, a ewentualnie później podpisywanie książek na stoisku. Więc zapraszam serdecznie do przybicia przynajmniej piątki, a może dłuższej rozmowy.

Zbliżamy się do 50 tys. subskrypcji na YouTubie, co jest w ogóle pewną ciekawostką. Więc jeżeli jeszcze nie subskrybujecie, a chcecie otrzymywać informacje i przypomnienia o kolejnych odcinkach, które są publikowane, to zapraszam do kliknięcia przycisku „subskrybuj” oraz takiego dzwoneczka przy tym przycisku, który spowoduje, że będziecie otrzymywali powiadomienia o każdym nowym filmie, który będę publikował.

To tyle na dzisiaj, dziękuję Ci bardzo za wspólnie spędzony czas i życzę Ci skutecznego przenoszenia Twoich celów na wyższy poziom. Trzymaj się, do zobaczenia!

W tym odcinku usłyszysz:

  • Jakie są założenia początkowe do “pokojowego” odejścia z pracy na etacie?
  • Jak przygotować się do “zwykłej” zmiany pracy – z etatu na etat?
  • Jak przygotować grunt do odejścia z etatu do własnej firmy?
  • Jak duża powinna być według mnie poduszka finansowa przed rozpoczęciem własnej działalności gospodarczej?
  • Czy skakać na głęboką wodę, czy rozwijać własną firmę równolegle z etatem?
  • Jak wygospodarować więcej czasu na rozwijanie firmy – pracując na etacie?
  • Kiedy rozpocząć działalność gospodarczą?
  • Dlaczego warto przetestować pomysł na biznes?
  • Jak przygotować się mentalnie do rozmowy z szefem o odejściu z etatu?
  • Jak przeprowadzić taką rozmowę / rozmowy i co warto na niej ustalić?
  • Jak przekazywać obowiązki tak, aby również na tym skorzystać?
  • Dlaczego warto odchodzić z klasą?
  • Dlaczego nie warto od razu po przejściu z etatu rzucać się w wir pracy w swojej firmie?

.

Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:

Skąd pobrać podcast

Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:

A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂

Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł˝INTERAKTYWNI – KOMPETENTNI – PROFESJONALNI – program wsparcia szkół w Gminie Łańcut˝
Następny artykułMagda Gessler: Kapusta bardzo kiszona