Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej orzekł właśnie na wniosek ministra Ziobry, że przepisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która pozwala Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka oceniać legalność wyboru sędziów TK, są niekonstytucyjne.
– Sprawdziły się słowa prezesa Kaczyńskiego, że pani prezes jest objawieniem towarzyskim. To orzeczenie należy oceniać właśnie w kategoriach towarzyskich, a nie prawnych. Profesor Lech Garlicki opisał kiedyś, jak w 1933 roku przejmowano Trybunał Konstytucyjny w Austrii, potem nastąpiła deprecjacja i wreszcie zanik tego organu. Historia lubi się powtarzać.
Trybunał Przyłębskiej zdecydował też o nieważności pewnych artykułów traktatu europejskiego tylko po to, by nie respektować wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
– Czy w ogóle można o tym poważnie rozmawiać? Trybunał stał się narzędziem władzy, głównie ministra sprawiedliwości, starającym się zdejmować im z głowy różne problemy wynikające z niestosowania przez nich prawa. Zagadką jest tylko, jak daleko Trybunał jest gotów posunąć się w absurdzie. Zastanawiam się, jak to się skończy z punktu widzenia prawa karnego: zakładam, że za jakiś czas organy ścigania będą weryfikować, czy nie dochodziło do czynów skierowanych przeciwko wymiarowi sprawiedliwości oraz czy nie było to działanie zorganizowane.
Dla mnie to traumatyczny moment, kiedy prawo, któremu poświęciłem 35 lat życia zawodowego, zaczyna funkcjonować nie w oparciu o konstytucyjne reguły. Moja praca to stawanie przed niezawisłym sądem i świadomość, że jedynymi elementami decydującymi o orzeczeniu są: prawo, dowody i przedstawione przez strony argumenty. Od sześciu lat władza wykonawcza próbuje przejąć władzę nad sądami, by sędziowie nie byli niezawiśli i aby działali zgodnie z interesem rządzących. Chwała bohaterom, sędziom, którzy się temu sprzeciwiają! Trzeba podkreślać, że to nie jest walka polityczna, jak to przedstawiają media rządowe, tylko systemowe naruszanie zasad przez władzę, czemu sędziowie się przeciwstawiają.
Zobacz więcej: Wobec upokarzającej przegranej w sądzie, Ziobro zagrał „twardziela”. I zachęcił narodowców do łamania prawa
Jest pan pełnomocnikiem austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera w sprawie z udziałem prezesa Kaczyńskiego, dotyczącej budowy wieżowców przez Spółkę Srebrna, powiązaną z ludźmi PiS. Złożył pan też do sądów pozwy zbiorowe w imieniu przedsiębiorców domagających się odszkodowań od skarbu państwa za lockdown.
– W zeszłym roku, kiedy zakazano niektórym przedsiębiorcom wykonywania działalności gospodarczej, tarcze pomocowe nie dotyczyły wszystkich przedsiębiorców, a poza tym były przyznawane arbitralnie. Od czerwca zeszłego roku ludzie zaczęli się organizować, by dochodzić swoich praw. Próbowaliśmy podjąć rozmowy z rządem w imieniu branży turystycznej, bo ona wtedy była najbardziej pokrzywdzona, ale rząd schował głowę w piasek i nie chciał rozmawiać.
Początkowo liczba zainteresowanych była duża, ale gdy składaliśmy pozew, przystąpiło do niego tylko ponad 100 przedsiębiorców. Część się przestraszyła, co jest znakiem czasu. Bali się, że będą szykanowani, nie dostaną następnych pakietów pomocowych albo zostanie przeciwko nim uruchomiona administracja państwa. A część była w sytuacji tak dramatycznej ekonomicznie, że nawet nie miała pieniędzy na wpisy sądowe. Ale lista jest otwarta, do pozwu mogą przystępować kolejni przedsiębiorcy.
Teraz złożyliśmy też największy pozew zbiorowy w historii Polski przeciwko skarbowi państwa w imieniu gastronomii. Przystąpiło do niego już ponad 300 podmiotów. Wprawdzie „frankowiczów” w pozwie zbiorowym było więcej, ale oni skarżyli banki, a nie państwo. Gdyby rząd w obliczu pandemii chciał postępować zgodnie z prawem, wprowadziłby na jej początku stan wyjątkowy, to by gwarantowało wszystkim przedsiębiorcom ponoszącym straty odszkodowania. Nie zrobiono tego z przyczyn politycznych, bo wtedy nie mogłyby odbyć się wybory prezydenckie. A sondaże pokazywały, że na skutek pandemii pozycja Andrzeja Dudy może słabnąć. Polityka zdominowała prawo i rząd wprowadził obostrzenia analogiczne jak w stanie wyjątkowym w formie rozporządzenia, co było sprzeczne z konstytucją.
Sąd w Opolu uznał, że zgodnie z artykułem 22. konstytucji ograniczenie wolności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy, a nie rozporządzenia.
– Prawo jest jasne, nie można zakazać całkowicie działalności gospodarczej, jeżeli nie ma stanu wyjątkowego. Zaś ograniczyć działalność gospodarczą można tylko ustawą. Marcowe rozporządzenia były niekonstytucyjne i to jest kolejna sfera, która powinna być w przyszłości przedmiotem ocen prawa karnego.
We wrześniu 2020 roku premier spytał Trybunał Przyłębskiej, czy zgodny z konstytucją jest przepis regulujący odpowiedzialność odszkodowawczą skarbu państwa za szkodę wyrządzoną przez wydanie niekonstytucyjnego aktu normatywnego…
– Zaczął szukać pomocy, bo nagle zdał sobie sprawę, że może być osobiście odpowiedzialny za skutki pozwów wytoczonych skarbowi państwa. Pobiegł do punktu ratunkowego, jakim jest obecnie dla władzy Trybunał.
Sądy powszechne będą teraz czekać do rozstrzygnięcia w Trybunale?
– Nie muszą zawieszać postępowań, to kwestia decyzji sędziów. Spodziewaliśmy się takiego ruchu, bo rząd jest dość przewidywalny: jeżeli narusza prawo, to próbuje zmienić prawo lub jego interpretacje. Znaleźliśmy rozwiązanie, jak obronić naszych klientów, ale nie mogę publicznie opowiadać o taktyce prowadzenia tego sporu.
Skąd ta desperacja premiera? Czy może za to stanąć przed Trybunałem Stanu, którego pan jest członkiem?
– Premier chyba ma świadomość, że te działania były sprzeczne z konstytucją i chce minimalizować konsekwencje. Nie będę komentować, kto może stanąć, a kto nie przed Trybunałem Stanu, bo jestem jego sędzią. Ale Trybunał Stanu to systemowy problem. To organ praktycznie martwy. Jestem jego członkiem od 2012 roku i w tym czasie tylko kończyliśmy prowadzenie starej sprawy przeciwko ministrowi skarbu Emilowi Wąsaczowi. Można oczywiście skomentować: to cudownie, bo nikt z przedstawicieli władzy nie narusza prawa! Nie to jednak moim zdaniem jest przyczyną. Tak stworzono ustawę o Trybunale Stanu, że to większość sejmowa decyduje o postawieniu kogoś w stan oskarżenia i wyznacza oskarżycieli, a przecież żadna władza nie jest zainteresowana, żeby ścigać swoich przedstawicieli. Przed rządami PiS próbowano postawić przed Trybunałem Zbigniewa Ziobro, ale zabrakło kilku głosów posłów w wyniku absencji wówczas rządzących. A pani premier Ewa Kopacz dała niechlubny przykład, nie stawiła się na głosowaniu i nie dopilnowała obecności innych, decyzje o postawienie kogoś w stan oskarżenia nie powinny być w taki sposób podejmowane. Jednym z powodów naruszania teraz przez rządzących prawa jest przekonanie o własnej bezkarności. Ustawa o Trybunale Stanu jest źle skonstruowana.
Ogłosił pan wraz z Romanem Giertychem i Mikołajem Pietrzakiem akcję „Zbyszku, jedziemy do Hagi”. Planujecie postawienie prokuratora generalnego, którym jest minister Ziobro, przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Na Facebooku, na profilu „MTK zgłoszenia”, zachęcacie do dokumentowania politycznego nękania.
– Nie, myśmy zapowiedzieli w imieniu pokrzywdzonych, których bezprawnie pozbawiono wolności, złożenie wniosku o ściganie winnych tego do Trybunału w Hadze. Jako adwokaci obserwujemy od sześciu lat zwyżkującą liczbę spraw politycznych, elementem tego jest pozbawianie wolności prezentujących odmienne od rządzących poglądy. To przybiera różne formy, przetrzymywania ludzi podczas demonstracji w „kotłach”, wielogodzinnego legitymowania, wywożenia z demonstracji w odległe miejsca, zatrzymywanie na 48 godzin. Tak postępowano z kobietami, które wyrażały swój sprzeciw wobec decyzji Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji, z obrońcami Wolnych Sądów, z protestującymi przedsiębiorcami, ekologami czy osobami blokującymi faszystowskie demonstracje. Zdarzały się też wnioski o areszt, ale z reguły oddalały je – wciąż jeszcze niezawisłe – sądy. Wielokrotnie stwierdzano nielegalność działania władzy przy tych zatrzymaniach. Ale prokuratura nie podejmowała żadnych kroków przeciwko swoim funkcjonariuszom. Oni wiedzieli, że są bezkarni i działania takie się powtarzały, przybierając formę systemowej represji. Stąd decyzja, by odwołać się do instytucji poza krajem.
Czytaj też: NBP prowadzi bardzo niebezpieczną grę. Belka: inflacja w pewnym momencie wymyka się spod kontroli
Trybunał w Hadze ściga zbrodniarzy wojennych, ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości.
– Działa w oparciu o traktat rzymski, który Polska ratyfikowała. Przyzwyczailiśmy się do tego, że ten Trybunał zajmuje się ściganiem zbrodniarzy z dawnej Jugosławii czy ludobójstw w krajach Afryki. Ale w rozdziale 7. dotyczącym zbrodni przeciwko ludzkości do jego kompetencji zaliczono sprawy związane z pozbawianiem obywateli wolności z naruszeniem zasad prawa międzynarodowego. Chcemy zawiadomić prokuratorów haskiego Trybunału, że w Polsce zatrzymania miały charakter masowy, a nasz system sprawiedliwości okazał się niewydolny. Osoby, które były przez sądy uznane za niesłusznie zatrzymane, nie mogą liczyć, że obecnie zostanie wszczęte uczciwe śledztwo przeciwko tym, którzy ich represjonowali.
O udzieleniu panu pełnomocnictwa do reprezentowania przed haskim Trybunałem oficjalnie poinformowali mecenas Giertych, który w tej sprawie wystąpił w podwójnej roli: oskarżającego i pokrzywdzonego, były prezes PKN Orlen Jacek Krawiec, były prezes PKP Jakub Karnowski, były szef CBA Paweł Wojtunik. Ile ma pan jeszcze takich pełnomocnictw?
– Teraz mówimy o polityce, bo to są osoby, które były dyskryminowane za pośrednictwem prawa karnego głównie z uwagi na pełnione funkcje i ich poglądy. Pozbawiano ich wolności, żeby uzyskać efekt mrożący, a także chcąc doprowadzić do aresztu wydobywczego. Jednak większość pokrzywdzonych to manifestanci biorący udział w demonstracjach. Poprosiliśmy, żeby zgłaszali się do nas i opowiadali swoje historie o nadużywaniu wobec nich prawa. Ta lista cały czas rośnie, współpracujemy z Obywatelami RP, Fundacją Otwarty Dialog, KOD. Przygotowujemy dla Trybunału porządny materiał dowodowy.
Które przypadki wzbudziły najwięcej kontrowersji?
– Takim jaskrawym przypadkiem jest sprawa Romana Giertycha. Wszyscy śledziliśmy z zapartym tchem, jak do jego domu wdziera się CBA. Mecenas zostaje zatrzymany i traci przytomność. W szpitalu prokurator osobie nieprzytomnej próbuje postawić zarzuty, żeby za wszelką cenę doprowadzić do aresztowania. Potem sąd uznał, że materiał dowodowy nie uprawdopodabniał jego winy. Za pośrednictwem prawa karnego próbowano wyeliminować polityka – przecież Giertych jest byłym wicepremierem – z życia publicznego i pozbawić go wolności. Gdyby plan reformy wymiaru sprawiedliwości się powiódł, to nie mielibyśmy niezawisłych sędziów i mecenas prawdopodobnie do dzisiaj przebywałby w więzieniu.
Jacek Krawiec, były prezes Orlenu, mówił „Newsweekowi”, że toczą się przeciwko niemu dwa postępowania i co jakiś czas dokładane są kolejne zarzuty. Często był zatrzymywany, na czym ucierpiało jego zdrowie i życie rodzinne.
– To jest typowa próba zdyskredytowania, zastraszenia i wyeliminowania z życia publicznego. Mogę wymienić dziesiątki spraw, w których przeciwko politykowi opozycji, np. pod zarzutem nieprawidłowości w zeznaniach majątkowych, wytacza się najcięższe działa. Dziesiątki funkcjonariuszy prowadzą wielomiesięczne dochodzenia. A przy takim samym zawiadomieniu składanym wobec funkcjonariusza władzy lub posła PiS nie robi się nic.
Przecież kiedy ten austriacki biznesmen, którego pan wspomniał, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przez prezesa partii rządzącej, to przez wiele tygodni to on był przesłuchiwany przez prokuraturę. A w pokoju obok siedzieli przedstawiciele władz skarbowych, którzy natychmiast chcieli z nim rozmawiać. To była próba zastraszenia, żeby nie podejmował żadnych działań prawnych, a najlepiej, żeby po prostu uciekł z Polski.
W sprawach wielu moich klientów prokuratura pyta o politykę i różne osoby, które często nie mają ze sprawą nic wspólnego. Śledczy zajmują się zbieraniem haków i próbą eliminowania niewygodnych polityków.
Trybunał w Hadze zajmie się waszym wnioskiem?
– Uważam, że rzeczywistość się zmienia dzięki temu, że podejmujemy próby. Moja ukochana książka „Zabić drozda” opowiada o tym, jak adwokat broni czarnoskórego oskarżonego o zgwałcenie białej kobiety. Oskarżony jest niewinny, ale jest sądzony na południu Stanów Zjednoczonych, w latach 30., przed ławą przysięgłych złożoną z samych białych. Nie ma szans. Mimo to adwokat go broni z największym poświęceniem, bo wie, że to jest walka o sprawiedliwość. Dzięki temu, że iluś takich ludzi występowało w obronie czarnoskórych, w końcu zniesiono dyskryminację rasową.
Gdy zapowiedzieliśmy złożenie wniosku do Hagi, jakoś nikogo z manifestujących nie pozbawiano już wolności. Jeżeli nie będziemy odwoływać się do organizacji, które mogą pomóc w przestrzeganiu praworządności, to skażemy się sami na władzę stosującą bezprawie. Nikt nie kwestionuje, że władza bezprawnie pozbawiała wolności. Pada tylko pytanie, czy to jest wystarczające na Hagę. Pojedziemy tam przekonywać, że tak.
Przed trybunałem haskim nie chroni żaden immunitet. Czy jeśli MTK zajmie się tą sprawą, to minister Ziobro nie może zapytać Trybunału Przyłębskiej o zgodność traktatu rzymskiego z konstytucją?
– No tak, po raz kolejny można robić z prawa kabaret. Polska systemowo przestała działać jako państwo praworządne. Nie chcę powiedzieć, że praworządność u nas nie istnieje, ale ona kończy się wtedy, kiedy mamy badać zachowanie przedstawicieli władzy. Oni wybudowali mur zapewniający im pełną bezkarność. Przecież prezes NIK Marian Banaś mówił, że złożył kilkadziesiąt zawiadomień o popełnieniu przestępstw przez funkcjonariuszy władzy w sprawie słynnego Funduszu Sprawiedliwości. I władza nie wszczyna żadnych postępowań.
Jak przywrócić praworządność?
– Jestem karnistą, więc odpowiedź w dwóch zdaniach na to pytanie przerasta mnie. Uważam tylko, że nie możemy oddzielić przeszłości „grubą kreską” jak w 1989 roku. Teraz jest zupełnie inna sytuacja: mieliśmy określony porządek prawny, a grupa wandali świadomie go burzy. Jeżeli nowa władza nie będzie w stanie powiedzieć, że państwo demokratyczne nie może tolerować naruszania prawa i tego okresu rozliczyć zgodnie z prawem, to otworzy drogę do analogicznych zachowań w przyszłości. Dlaczego ci ludzie zaczęli prawo naruszać? Bo po ich pierwszych rządach następny demokratyczny rząd nie był w stanie wyegzekwować – niestety, również z powodu lenistwa – odpowiedzialności tych, którzy naruszyli prawo.
Czy to, jak rząd zarządza kryzysem związanym z epidemią koronawirusa – liczba tzw. ponadplanowych zgonów jest większa tylko w Bułgarii – może być przedmiotem pozwu zbiorowego?
– Tak, zdrowie jest dobrem osobistym chronionym przez prawo. Brak promocji szczepień przeciwko COVID-19, a także niewprowadzanie przez rząd ograniczeń, zwłaszcza dla osób nieszczepionych, nieozdrowieńców i nietestowanych, i nierespektowanie przepisów obowiązujących powoduje, że państwo nie wywiązuje się w sposób właściwy z ustawowego obowiązku zwalczania chorób epidemiologicznych. To z kolei wywołuje w nas stan lęku i obawy. Nasze dobra osobiste zostają naruszone, co w mojej ocenie daje prawo do wytoczenia powództwa o ochronę dóbr osobistych przeciwko Ministerstwu Zdrowia i skarbowi państwa. Jako obywatele nie jesteśmy bezradni wobec władzy niewykonującej swoich obowiązków. Prawo daje każdemu z nas szereg narzędzi, by przed taka władzą się bronić.
*Jacek Dubois (1962) jest adwokatem specjalizującym się w sprawach z zakresu prawa karnego i ochrony dóbr osobistych, sędzią Trybunału Stanu. Jest wnukiem Stanisława Dubois – posła PPS skazanego w 1932 roku w procesie brzeskim i synem Macieja Dubois, obrońcy więźniów politycznych w PRL
Czytaj także: Scalenie w jednej firmie państwowych hoteli nie jest złym pomysłem. Chyba że to początek ekspansji państwa na rynku poturbowanym przez covid?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS