A A+ A++

Materiał
powstał we współpracy z KUKE

Wynik
polskiego eksportu towarów za pierwsze 10 miesięcy br. to 283,7 mld euro.
Przebijemy 300 mld euro?

W tym roku
eksport co miesiąc wynosi ok. 30 mld euro. W związku z tym różnica pomiędzy 280
a 300 mld euro to faktycznie niewiele. Sądzę, że za ponad 50 mld euro
powinniśmy jeszcze wyeksportować różnych towarów do końca roku, więc ten
okrągły poziom 300 mld euro na pewno osiągniemy.

Optymiści
zaczynają już mówić o nawet 350 mld euro…

To już chyba
nazbyt optymistyczne oczekiwania, aczkolwiek nigdy nie wiadomo. IV kwartał jest
z reguły najlepszym kwartałem w całym roku. Ostateczne dane mogą więc nas
bardzo pozytywnie zaskoczyć.

Z
osiągniętych już 283,7 mld euro aż 7 mld euro to dynamicznie rosnący eksport do
Ukrainy, która potrzebuje teraz wszystkiego, ale czy ten trend wzrostowy
utrzyma się dłużej?

Faktycznie
notujemy duży wzrost eksportu na Ukrainę. Był moment załamania, zaraz po
wybuchu wojny. Trwało to 2-3 miesiące i od czerwca zaczęliśmy się odbijać i to
dynamicznie. Porównując kolejne miesiące rok do roku to widzimy wzrosty nawet o
100 proc. Wydaje się, że staliśmy się dla Ukrainy pewnego rodzaju zapleczem
jeśli chodzi o różnego rodzaju dobra. I te dobra zaczęły tam płynąć wartkim
strumieniem. Ukraina po raz pierwszy w historii trafiła do pierwszej dziesiątki
naszych największych rynków eksportowych. Jak dobrze pójdzie, będzie niedługo
nr. 9 z szansami na przeskoczenie wyżej.

Patrząc na
nasz portfel w KUKE, mam wrażenie, że gros przedsiębiorstw czy to z kapitałem
polskim czy międzynarodowych korporacji, ale z oddziałami w naszym kraju,
zaczęło eksportować w tamtym kierunku. Ukraina ze  wzrostem o ok. 50 proc., co jest najwyższą
dynamiką spośród wszystkich krajów z TOP10, zdecydowanie się wyróżnia.

Natomiast
jeśli popatrzymy na inne kraje, czy to państwa wysoko rozwinięte w Europie
Zachodniej czy Stany Zjednoczone to dynamika też jest bardzo dobra. Nasi
eksporterzy doskonale radzą sobie na rynku czeskim, słowackim i amerykańskim,
gdzie sprzedaż od początku roku rośnie o ponad 30 proc.

Jednocześnie
cały czas po tych dziesięciu miesiącach br. mamy deficyt handlowy. To 15,6 mld
euro. On delikatnie wzrósł miesiąc do miesiąca, ale to nic nad wyraz
niepokojącego. Natomiast ciekawe jest, że notujemy solidne minusy jeśli chodzi
o państwa Europy Środkowo-Wschodniej, kraje rozwijające się i przede wszystkim
Chiny. Mamy tutaj dużo do zrobienia. Natomiast z krajami rozwiniętymi jesteśmy
cały czas na plusie a naszym głównym partnerem handlowym pozostają Niemcy. Tu
nic się nie zmienia.   

Wracając
do Ukrainy. Potwierdza pan, że KUKE jest jedyną agencją kredytów eksportowych w
całej UE oferującą ubezpieczenia w handlu z Ukrainą?

To prawda.
Dysponujemy danymi z końca zeszłego miesiąca, z których wynika, że faktycznie
byliśmy jedyną w Unii Europejskiej agencją wsparcia eksportu, która
ubezpieczała, nazwijmy to codzienny handel z Ukrainą. Ubezpieczaliśmy
należności naszych eksporterów i robimy to znów od czerwca br., z małą przerwą
zaraz po wybuchu wojny, która nie wynikała z naszej winy, a z wprowadzonego
tymczasowo moratorium płatniczego banku centralnego Ukrainy. W związku z nim
wszystkie agencje wsparcia eksportu z UE musiały zaprzestać ubezpieczania.
Natomiast my byliśmy jedynymi, którzy do tego ubezpieczania wrócili. Przyznam
szczerze, że nie było to łatwe. Mieliśmy spory problem jak podejść w ogóle do
tematu, bo niestety, jak dobrze wiemy, na danych stricte finansowych, czyli na
tym na czym z reguły bazujemy, nie możemy się aktualnie opierać. Te dane
finansowe są teraz nie do końca miarodajne, odzwierciedlając rok 2021, nie
uwzględniają bowiem wybuchu wojny i jej wpływu na sytuację gospodarki
ukraińskiej i poszczególnych przedsiębiorstw. My wymyśliliśmy swój sposób, aby
móc tych limitów udzielać i inne agencje wsparcia eksportu z UE pytają się nas
jak to zrobiliśmy. Ten ruch pomógł przedsiębiorcom. Z drugiej strony pomógł
płynnościowo stronie ukraińskiej, bo przecież sprzedajemy z odroczonym terminem
płatności. Ale pomógł też jakości naszego portfela.

W jaki
sposób?

Dlatego że
należności sprzed wojny zaczęły się po prostu naturalnie spłacać dzięki
przywróceniu wymiany między firmami. W związku z czym szkodowość biznesu, który
prowadzimy jest bardzo, bardzo niska, co też oczywiście cieszy.

Natomiast
sytuacja innych agencji wyglądała w ten sposób, że już w kwietniu br. USA,
Wielka Brytania i Kanada ogłosiły, że będą wspierać Ukrainę w związku z czym
przydzielają limity. Wielka Brytania przydzieliła 3,5 mld funtów limitu, aby w
jego ramach ich firmy mogły handlować z Ukrainą. Tyle że ten handel oprócz
sprzedaży broni czy części ani przed wojną się nie odbywał na większą skalę,
ani nie odbywa się teraz. Jest to więc bardziej zagranie PR, choć ważne, bo
wyraża chęć pomocy stronie ukraińskiej, jak i swoim przedsiębiorcom. My zaś
wyszliśmy z konkretną ofertą ubezpieczeń, a teraz myślimy już o tym jak może
wyglądać odbudowa Ukrainy i staramy się opracować plan jak mogą w niej wziąć
udział polskie firmy.

A czy z
powodu bycia de facto jedynym ubezpieczycielem w całej UE macie premię np. w
postaci zagranicznych firm korzystających z waszej oferty?

Mamy takie
zapytania. Sam odbyłem kilka takich rozmów. Natomiast jeśli firma z zagranicy
nie ma swego przedstawicielstwa w Polsce, to niestety z naszych ubezpieczeń nie
może skorzystać. Jesteśmy upoważnieni tylko i wyłącznie do wspierania firm
zarejestrowanych w Polsce. I tak faktycznie działamy. Jednak co ciekawe,
pojawiło się już trochę firm ukraińskich, które przeniosły produkcję lub całą
działalność do Polski i one też ubezpieczają się u nas. I eksportują stąd nie
tylko do Ukrainy, ale też na inne rynki.

Niedawno
zapowiedział pan, że przygotowujecie już w drodze konsultacji z biznesem
rozwiązania gwarantujące ubezpieczenie inwestycji związanych z odbudową
gospodarki Ukrainy. Dowiemy się nieco więcej?

Już teraz
staramy się przewidzieć, zaplanować odbudowę Ukrainy widzianą z naszej
perspektywy, na inną zresztą nie mamy zbytnio wpływu. Z jednej strony będą to
oczywiście ubezpieczenia należności, o których już mówiliśmy. To pierwszy filar.
Chcemy kontynuować ubezpieczanie należności naszych eksporterów. Jest to codzienny
biznes, niezmiernie istotny. Drugi filar to polskie inwestycje na Ukrainie.
Oczywiście cześć naszych firm już tam jest. Niestety, jak wiemy sytuacja, nie jest
dobra, ale polskie firmy tam funkcjonują. Inne są z kolei gotowe tam zainwestować,
gdy sytuacja się ustabilizuje. Widzą potencjał rozwoju, także potencjał wejścia
Ukrainy do UE, a także korzyści, które trudno byłoby u nas aktualnie osiągnąć. My
ze swej strony chcemy ubezpieczać finansowanie takich przedsięwzięć, więc
jeżeli polscy inwestorzy będą chętni, aby pozyskać finansowanie i wejść tam
inwestycyjnie, to my te finansowanie z przyjemnością ubezpieczymy jeśli tylko
projekty te będą bankowalne. I zabezpieczymy je od różnych rodzajów ryzyka. Z
jednej strony od ryzyka braku spłaty kredytu jeśli przedsięwzięcie miałoby się
nie powieść i nie zostać spłacone. Zachęcimy banki, aby umożliwiały finansowanie.
Normalnie, bez naszego udziału, najprawdopodobniej nie miało by to miejsca na
takich rynkach jak Ukraina. Z drugiej zaś strony jesteśmy w stanie zabezpieczyć
te inwestycje od dwóch innych rodzajów ryzyka. A mianowicie od ryzyka politycznego,
które jak wiemy nadal będzie bardzo wysokie oraz ryzyka siły wyższej, czyli od
różnego rodzaju kataklizmów, które się potencjalnie mogą wydarzyć, ale też od
ryzyka wojny, której oczywiście nikomu nie życzymy. A trzeci filar to wszelkiego
rodzaju inwestycje, czyli stricte odbudowa Ukrainy tak jak byśmy sobie ją
wyobrażali, czyli inwestycje państwowe zarówno po stronie ukraińskiej, jak i
inwestycje kapitału prywatnego, w których to polskie przedsiębiorstwa, czy to w
roli wykonawców czy dostawców, miałyby wziąć udział. Chcemy szeroko zachęcić
kapitał komercyjny, banki, które będą finansowały czy to część komercyjną czy
część tzw. transzy rozwojowej. Część finansowania będzie przychodziła z różnych
innych źródeł, o których słyszymy w mediach. Będzie to więc finansowanie mieszane,
hybrydowe.

Z naszych
informacji i rozmów z przedstawicielami instytucji z całego świata wynika, że
nikt nie będzie chciał ponosić sam określonych rodzajów ryzyka. Każdy będzie
chciał dopraszać innego rodzaju instytucje, aby to ryzyko rozproszyć. To jest
szansa nie tylko dla nas jako KUKE, bo podążamy za przedsiębiorcami, ale
właśnie dla polskich firm, bo nawet jak nasz podmiot nie będzie głównym
wykonawcą to nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy doprosili go do sprzedaży jego
wyrobów. Oczywiście życzymy, aby było jak najwięcej polskich głównych wykonawców,
bo siłą rzeczy, naturalnie będą oni ciągnęli za sobą innych rodzimych producentów
i dostawców, tak jak to robią wszyscy inni na całym świecie. Dla nas jako głównych
wykonawców główn … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułApel Bidena: Zasypmy polityczne podziały. “Odnajdźmy spokój”
Następny artykułŚwiąteczno-noworoczny czas