Tomasz Kowalewicz: Udało się już wrócić do normalnego funkcjonowania po dwuletnim remoncie, który odbywał się na zamku?
Katarzyna Mieczkowska: Ten okres spowodował, że wciąż wracamy do standardowego rytmu pracy. Trwają ostatnie porządki w magazynach, choć oczywiście jest to już niewidoczne dla zwiedzających. Mamy kolejne oferty edukacyjne i warsztatowe, więc wraca prawdziwe życie muzealne. Zmieniło się właściwie wszystko – począwszy od aspektów wizualnych aż po część merytoryczną, czyli wystawy. Dla mnie największą radością jest to, że udało się wygenerować stałe miejsce dla grupy Zamek. Zgromadziliśmy prace nie tylko samych twórców, ale pokazujemy też kontekst awangardy. Rozpoczynamy tę wystawę pracą Wojciecha Fangora, którą nabyliśmy specjalnie na ten cel. To jest coś, co byliśmy winni minionym pokoleniom i samym twórcom. To także ważna kwestia dla historyków sztuki, bo ekspozycja ma walory edukacyjne. Jest w niej sporo multimediów i zdjęć przenoszących nas do lat 50., 60., co łatwiej pozwala zrozumieć nasze miasto. Myślę też, że galeria malarstwa jest obecnie na światowym poziomie pod względem sposobu prezentowania obiektów. Staliśmy się miejscem, do którego można pożyczyć dzieła o najwyższych wymogach konserwatorskich, a nasze prace są atrakcyjne dla różnych miejsc na świecie. Ponadto zyskaliśmy ogromną przestrzeń wystawienniczą dla wystaw czasowych. Ale remont to nie tylko zamek, ale też modernizacja Muzeum 24. Pułku Ułanów w Kraśniku czy Muzeum Martyrologii pod zegarem, gdzie mamy obecnie największą na świecie kolekcję ravensbrucką złożoną z unikatowych korespondencji, listów, zdjęć i pamiątek po więźniarkach. Muzeum zawdzięcza to pracy Basi Oratowskiej – mojej zastępczyni.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS