A A+ A++

Mecz z przedostatnią w tabeli Stalą Mielec był dla krakowian o tyle ważny, że miał kibicom dać odpowiedzi na ważne pytania. Zastanawiali się przede wszystkim, czy można już zapomnieć o poprzednich dwóch spotkaniach, w których Wisła nie zdobyła nawet gola. A może były one zapowiedzią kryzysu?

Receptą na problemy ze skutecznością miał być powrót do składu Felicio Brown Forbesa. W klubie liczyli, że napastnik będzie uskrzydlony niedawnym powołaniem do reprezentacji Kostaryki.

Z początku było go na boisku jakby za mało, jakby nie mógł znaleźć dla siebie miejsca, od czasu do czasu dawał się łapać na spalonym. Ale koniec końców zrobił, co trzeba, kwadrans przed końcem zdobył gola na 1:1.

Seria jego drużyny bez strzelonej bramki trwała więc 256 minut.

Zanim Brown Forbes oddał tamten ważny strzał, krakowianie mieli duże kłopoty, głównie z budowaniem akcji. Co prawda już po kilku minutach cieszyli się z bramki, ale cieszyli się bardzo krótko. Piłkę do siatki wkopał Patryk Plewka, ale sędzia odgwizdał spalonego.

Potem zaczęły się schody, choć pod koniec pierwszej połowy o włos od debiutanckiego gola był jeszcze David Mawutor – piłka po strzale zza pola karnego odbiła się od poprzeczki.

Stal nie ułatwiała gospodarzom zadania. Jej trener Leszek Ojrzyński zapewniał, że ma plan na ogranie Wisły, i jego zespołowi nie brakowało odwagi. Zresztą powinien prowadzić już po jednym z pierwszych zrywów, ale Mateusz Lis zrobił coś wyjątkowego. Obronił w takim stylu strzał Bożidara Czorbadżijskiego, że czapki z głów. Bułgar był tuż przed bramką i pewnie sam nie umie powiedzieć, jakim cudem to zepsuł.

Peter Hyballa, trener Wisły, najwyraźniej nie był zadowolony z gry podopiecznych, bo już w przerwie dokonał dwóch zmian – ściągnął Plewkę i Łukasza Burligę, wpuścił na boisko Dawida Szota i Gieorgija Żukowa.

Najwięcej zamieszania, i to pod obiema bramkami, wprowadziło wejście Szota. Młody obrońca próbował pomagać kolegom z przodu, zapędzał się pod pole karne Stali, ale jego nieuwaga kosztowała drużynę gola. Zresztą w akcji z 60. min. pogubiła się cała obrona Wisły. Piłka trafiła pod nogę Grzegorza Tomasiewicza, który się nie pomylił.

Hyballa był wściekły, wrzeszczał, wymachiwał rękoma, ale na koniec mógł odetchnąć, wyściskać się z podopiecznymi. Drugi gol padł z rzutu karnego, którego sędzia podyktował po obejrzeniu powtórki. Zdobył go Michal Frydrych.

Na 3:1 strzelił jeszcze potem Stefan Sawić.

Wisła Kraków – Stal Mielec 3:1 (0:0)

Gole: Brown Forbes (76.), Frydrych (87., k.), Sawić (90.) – Tomasiewicz (60.)

Wisła: Lis Ż – Burliga (46. Szot), Radakowić Ż, Frydrych, Sadlok – Jean Carlos (68. Starzyński), Mawutor Ż (68. Kuweljić), Plewka (46. Żukow), Sawić, Yeboah – Brown Forbes Ż

Stal: Strączek – Granlund Ż, de Amo Ż (64. Jankowski), Czorbadżijski, Flis, Getinger – Domański (64. Prokić), Matras, Forsell, Tomasiewicz – Kolew (73. Zjawiński)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDuża liczba zakażeń w regionie
Następny artykułSensacja w meczu Juventusu!