Gdzieś pomiędzy szkołą Omena, robieniem biżuterii i zabawą w dom, dostrzegłam, że mam jeszcze troszkę wolnego czasu w ciągu dnia. Czasu, który mogłam spędzić na robieniu czegoś pożytecznego, dającego satysfakcję, ciekawe doświadczenie zawodowe i co najważniejsze – pieniądze. I tak z nieba spadła mi pierwsza klientka i zostałam wirtualną asystentką. Jeżeli dotychczas myślałeś, że wirtualna asystentka, to pani, która parzy kawę, a potem przelewa ją kabelkiem do klienta, to jesteś w błędzie. Pozwól, że dla własnej wygody będę pisała tylko w rodzaju żeńskim.
Co to ta wirtualna asystentka?
W zależności czego potrzebujesz. Wykwalifikowane, profesjonalne asystentki pomogą Ci prowadzić biznes, przetłumaczą tekst, skonstruują kombajn obliczeniowy w Excelu, przeprowadzą rekrutację w firmie, będą zarządzały projektami, zrobią prawie wszystko co potrzebujesz, a jak będą musiały odmówić, bo nie będzie to w zakresie ich kompetencji, to uwierz mi – pójdą na kurs, nauczą się, opanują to i wrócą i zrobią to na medal. Wirtualna asystentka, która ceni sobie swoja obecność na rynku, nieustannie się kształci, poszerza swoje kwalifikacje, by nigdy nie pozostać w tyle za konkurencją.
A ja? Jestem mamą, mam pracę na etacie, mam bloga, prywatny projekt + #neverendingremontstory w domu, dlatego ja opieram się na tym, co umiem 🙂 Jestem Pani Miniaturowa i miniaturowo sobie działam. Jestem inwestycją w Twój czas. Zlecasz mi zadanie, ja je wykonuje za Ciebie, a Ty w tym czasie idziesz na spacer z psem, lub zajmujesz się innymi projektami.
Jakie cechy powinna mieć wirtualna asystentka?
Moim zdaniem, obowiązkowość, terminowość i rzetelność, to najważniejsze cechy, na których by mi zależało, gdybym była potencjalnym klientem. Pozostałe cechy mogą się różnić w zależności od tego, czego od swojej asystentki oczekujesz i jakie zadania zamierzasz jej zlecać. Dyspozycyjność, otwartość na nowe wyzwania, kreatywność, umiejętność analitycznego myślenia… można by wymieniać w nieskończoność. Każdy klient jest inny i jego wymagania też są inne. Ale jedno wiem na pewno. W relacji klient – asystentka, obie strony liczą na uczciwość.
Miałam szczęście, ponieważ moi klienci nie dość, że są/byli uczciwymi ludźmi, to na dodatek podchodzili do mojej specyficznej sytuacji życiowej z olbrzymim zrozumieniem i empatią. A to liczyło się dla mnie najbardziej – ludzka relacja. Niektórzy lubią sztywne reguły, bezpłciowe raporty, zero kontaktów pomiędzy zleceniami. Ja cenię sobie klienta, którego nie muszę się bać, wstydzić, krępować. Do którego mogę po prostu zagadać z pomysłem lub pytaniem, gdy odnoszę wrażenie, że czegoś nie zrozumiałam. Dopiero w takich sytuacjach czuję, że się rozwijam pod skrzydłami osoby, która zleciła mi zadanie. Szukam, robię, on sprawdza, podpowiada, ja sprawdzam, poprawiam, uczę się na błędach. Klient zyskuje lepszy efekt finalny, ja otrzymuję nowe doświadczenie. Dlatego tak bardzo lubię to zajęcie. Robię rzeczy, których prawdopodobnie nigdy bym nie robiła w prywatnym życiu, ani w mojej zwykłej pracy zawodowej. Jesteście ciekawi, co to może być?
Wirtualna asystentka, czyli co robię, jak „nic” nie robię
- Odpisywanie na komentarze i wiadomości prywatne na fanpage (oczywiście u innych blogerów)
- Tworzenie postów na fanpage (u innych blogerów)
- Tworzenie zabaw związanych z nauką w danej dziedzinie
- Wymyślanie tematów tekstów na bloga i postów na fanpage
- Tworzenie grafik
- Pobudzanie dyskusji na grupach
- Tworzenie szkicu regulaminu oraz FAQ (czyli najczęściej zadawanych pytań)
- Ogólne odpisywanie ludziom na milion pytań 🙂
- Przeprowadzanie researchu na przeróżne tematy: od robotów, po biochemię, również w j. angielskim (to było wyzwanie, ale i frajda jednocześnie!) Całe mnóstwo tego było, mega ciekawe zadania miałam.
- Wyszukiwanie legalnych źródeł informacji i grafik pod teksty
- Obsługa narzędzi planowania w social mediach, ogarnianie miesięcznych harmonogramów postów itp.
- Drobne tłumaczenia, na miarę moich skromnych możliwości
- Tworzenie zestawień faktur, kontrola płatności, mini-porządkowanie skrzynki pocztowej
- …i co tam jeszcze było 🙂
Co jak co, na brak nudy nie narzekam, zawsze mogę dowcipkować, że płacą mi za siedzenie na Facebooku, ale oczywiście są też dni, że po prostu mam dość. Za dużo na głowie spraw prywatnych, asystenckich, zawodowych, to wszystko się kumuluje i człowiekowi włącza się jesienna chandra.
Na szczęście jest blog
Na którym zawsze mogę pisać co chcę, jak chcę, nikt mi nic nie narzuca, o nic nie prosi. On po prostu jest i czeka. Myślę, że każdy z nas powinien mieć bezpieczną przystań, do której ucieka pod naporem życiowych spraw, ponieważ nie samą pracą człowiek żyje. Musimy czasem też znaleźć czas na swoje hobby.
A Ty? Jakie masz hobby?
<– polub fanpage najpopularniejszej niskorosłej mamy w Polsce
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS